sobota, 26 marca 2016

Zdrowych!

Zwykle się rozpisuję, opowiadam, leję wodę...dzisiaj będą tylko życzenia. Lanie wody zostawiam wam na poniedziałek!

Nigdy nie lubiłam składać życzeń, dopóki nie odkryłam, że wystarczy poznać jedno marzenie osoby, której składa się życzenia i wychodzą one szczerze (pod warunkiem, że się człek postara).

Dzisiaj piszę do wszystkich czytelników, szczerze, bo znam wasze co najmniej jedno życzenie. Jest również moim.

ZDROWIA! Ze wszystkim innym dacie radę, jeśli to jedno dopisze:)
Odpoczywajcie i pałajcie się chwilami rodzinnego spokoju (lub nie-spokoju, zależy co kto lubi:)
Przygotowałam dla was jeszcze kartkę - miał być kurczak, potem zając, wyszedł chomik. Ideologię dorobiłam, w końcu jestem mistrzem w odwracaniu kota ogonem ;)



Bywajcie w świątecznym nastroju!
Anuk

środa, 23 marca 2016

Rok bez raka

Dzisiaj jest rocznica operacji pozbycia się BUraka.
Mimo, iż było nieco niefartowna, bo w nocy okazało się, że mam krwotok i będzie potrzebna druga operacja, to jednak dzisiaj żyję:)

Najadłam się strachu, oj najadłam. Nie zapomnę jak traciłam oddech i nie mogłam podnieść głowy bo mdlałam... Pielęgniarki krzyczały na mnie, że jestem panikarą, a jak się później okazało hemoglobina spadła mi do 4...(poniżej 6,5 to już śmiertelne zagrożenie). Dopiero po kilku godzinach zrobiono mi badania i odkryto krwotok. Nigdy nie zapomnę chwili, kiedy do sali wszedł ordynator Oddziału Chirurgii onkologicznej Szpitala w Legnicy i powiedział:
- To jest zagrożenie życia. Dr T przyjedzie za 2 godziny, zrobić druga operację.
I wyszedł. W sali leżałam sama. Rodzina była we Wrocławiu, bo dzień wcześniej wszystko wydawało się być w porządku. Leżałam i ryczałam, chyba naprawdę po raz pierwszy w życiu myślałam, że to już koniec...Na szczęście zadzwonił do mnie dr T i trochę uspokoił. Zadzwoniłam do rodziców, do R. i nie wiedziałam czy się z nimi żegnam czy niedługo się zobaczymy.
W tym czasie przetoczyli mi 4 worki krwi i nim rodzina przyjechała wywieziono mnie na salę operacyjną. Chciałam mieć to już za sobą.
Pamiętam, że jak się obudziłam to pierwsze co usłyszałam to pikanie tej maszynerii która mierzy parametry życiowe i powiedziałam:
- Można to, ku*wa wyłączyć?
Pielęgniarka anestezjologiczna wybuchnęła śmiechem. Ja chyba też.

zdjęcie, które wrzuciłam na fejsa po pierwszej operacji

Dzisiaj, rok po operacji jestem już zdrowa, nie licząc przeziębienia i różnych efektów ubocznych chemii, które delikatnie mi doskwierają. Ale nie narzekam i dopóki żyję będę pokazywać fucka wszystkim przeciwnościom losu Emotikon smile
"Póki żyjemy jest dobrze, a jak umrzemy będziemy mieli przejebane..."Emotikon smile
Moja Ś.P. babcia Marysia powiedziała mi kiedyś: "Pamiętaj, żyj jak chcesz, nie patrz na rodziców, nie patrz na innych ludzi, bo to Twoje życie, niczyje więcej"
Dziś jak nigdy rozumiem co chciała mi przekazać i jak nigdy doceniam każdą chwilę.
P.S. Mam nadzieję, ze za 10 lat napiszę to samo Emotikon smile
Korzystajcie z życia!
Anuk

czwartek, 17 marca 2016

Strach

Dostałam wczoraj maila od czytelniczki. Jej mama jest chora i bardzo się boi. Długo zastanawiałam się co odpowiedzieć i stwierdziłam, że może warto powiedzieć to wszystkim, którzy się boją... 
* z dedykacją dla mamy Edyty

Strach jest naszym najgorszym wrogiem. Boimy się, że coś nam się stanie, że zachorujemy, że choroba nas zabije. To nas paraliżuje i nie potrafimy normalnie żyć. Przed rakiem cierpiałam na nerwicę lękową ok.3 lata. Doskonale znam ten stan kiedy boisz się ruszyć, bo serce przyśpiesza, bo masz zawroty głowy...tylko, że to lęk generuje w nas objawy, nie na odwrót. Taki stan rzeczy może prowadzić do depresji.
Ja któregoś dnia powiedziałam sobie dość - strach nie zawładnie moimi myślami, nie zmarnuję dla niego życia. Za każdym razem kiedy ogarniał mnie lęk, mówiłam sobie "to bez sensu, to tylko moja głowa, strachu wypie*dalaj". W ciągu może dwóch miesięcy pozbyłam się ataków, które wcześniej dopadały mnie codziennie.

Potem zachorowałam na raka. Odegnanie wcześniej lęków pozwoliło mi walczyć również z nim. Pomyślałam wtedy "dzisiaj na prawdę mam wyrok śmierci w zawieszeniu, więc nie mogę się bać bo stracę wszystko".

Dlaczego boję się o życie, które marnuję na strach? Zamiast cieszyć się tym co mi pozostało? Może to będą miesiące, może lata, ale muszę schować wszystkie lęki głęboko i żyć, korzystać z każdej chwili.

Wyobraźcie sobie, że macie masę pieniędzy, stać was na dostatnie życie, na dom, samochód i podróże, ale boicie się, że wszystko możecie stracić i chowacie pieniądze głęboko w szafie. Żyjecie ubogo, ciągnąc ledwo koniec z końcem, jedząc suchy chleb, nigdzie nie wychodząc ze swojego m2. A tam w szafie jest kasa na wszystko! Ale ze strachu przed jej utratą wolicie biedę. Brzmi idiotycznie, prawda? Kto by tak zrobił, tylko ktoś bardzo skąpy, powiecie.
Tak właśnie wygląda życie lękiem o własne życie. "Zachorowałam i umrę, więc już teraz położę się i będę płakać". Tam w szafie leży bogactwo. Tam za oknem umysłu czeka na Ciebie życie, bierz ile wlezie póki je masz, bo jak umrzesz już nic nie zrobisz.
"Póki żyjemy to jest dobrze, a jak umrzemy to będziemy mieli przejebane". 
/cytat ze znajomego pewnego pana napotkanego w szpitalu/

To wybór każdego z was. Żeby przestać się bać, trzeba przestać się bać i jest to jedyne rozwiązanie sytuacji. 

Ostatnio wymyśliłam, że zrobię licencję detektywa. Zawsze mnie to jarało. Koleżanka powiedziała: "Pewnie, jeśli do czegoś Ci się to przyda..."
Ja na to: "Mam wyrok śmierci w zawieszeniu na ch#j wie ile, mam gdzieś co mi się przyda, trumna mi się przyda a jej nie kupuję. Chcę robić to co chcę robić, po to żyję, nie po to, żeby się zastanawiać ciągle jakie będę miała korzyści. Ja żyję i to jest moja korzyść"

Nadeszła piękna wiosna, korzystajcie z niej póki żyjecie, bo potem będzie przejebane ;)

Bywajcie w zdrowiu!
Anuk

piątek, 4 marca 2016

Po chorobie na rynku pracy

Witajcie marcowo. Wiosnę czuć w powietrzu i mam nadzieję, że wraz z nią przyjdzie wiatr, który popchnie mnie w dobrym kierunku. Początek roku miałam ciężki i kompletnie nie potrafiłam ruszyć z miejsca. Poza tym dookoła pełno śmierci, zaczynając od wielkich gwiazd jak David Bowie, kończąc na ludziach z najbliższego otoczenia. Chyba każdy zauważył, że śmierć w styczniu i lutym zbierała żniwa... Ale mamy już marzec i miejmy nadzieję, powiew życia zakręci Ziemią w odpowiednim kierunku!

Ostatnie tygodnie to z mojej strony walka z lenistwem i organizmem, który reaguje bólem na każdą moją nadmierną aktywność fizyczną. Staram się jakoś zacząć żyć normalnie, nie myśleć o raku, bawić się jak inni moi znajomi. Jakoś leci. Zasiłek rehabilitacyjny kończy mi się za kilka dni i zmuszona byłam złożyć podanie o rentę. Jak się nie uda będę musiała znaleźć pracę, bo niestety w trakcie chorowania skończyła mi się umowa. Z jednej strony czeka mnie pewnie niezła walka i łażenie do dziwnych miejsc na rozmowy kwalifikacyjne, z drugiej strony to nowa przygoda i staram się tak do tego podchodzić. Powoli zaczęłam się rozglądać i powiem wam, że będzie trudno.




Zapytałam kilku koleżanek z BU-rakowej grupy jak to u nich wygląda z pracą i niestety bardzo dużo osób straciło swoje stanowisko albo w trakcie choroby albo tuż po powrocie z zasiłku rehabilitacyjnego. Z jednej strony rozumiem pracodawców, bo my "porakowi" jesteśmy pracownikami niepewnymi, muszącymi chodzić po lekarzach czyli pracownikami "wysokiego ryzyka". Dla mniejszych pracodawców oznacza to spadek wydajności firmy. 
Wiele z nas po leczeniu dostało grupę niepełnosprawności, po raku piersi i wycięciu węzłów, często stopień "umiarkowany". Państwo wymyśliło udogodnienie dla pracodawców i za zatrudnienie osoby niepełnosprawnej daje dopłaty - o ile się nie mylę jest to najniższa krajowa, czyli ok 1200 zł. W zamian niepełnosprawny pracownik ma 7-godzinny dzień pracy i 10 dodatkowych dni urlopu (po roku pracy). Niestety firmy niechętnie korzystają z tego udogodnienia, a niepełnosprawna osoba musi pracować 8 h dziennie albo nie dostaje pracy.
Niektóre korporacje idą swoim, często wieloletnim pracownikom, na rękę i pozwalają wrócić na dawne stanowisko. To się absolutnie chwali. Ale ja dzisiaj opowiem wam kilka historii, które różnie się kończyły.



Do napisania tego tekstu popchnęła mnie sytuacja mojej dobrej koleżanki rako-cyckowej, która zachorowała mniej-więcej w tym samym czasie co ja. Skończył się jej zasiłek i ochoczo wróciła do pracy (gdzie była zatrudniona od ponad 6 lat). Wszyscy się ucieszyli, usłyszała, że na nią czekali i nie mogą się doczekać aż wróci do dawnej formy. Ona bardzo się cieszyła, jednak poproszono ją, żeby wykorzystała jeszcze zaległy urlop w ilości ponad 30 dni. Tak też zrobiła. Po powrocie z urlopu przy jej biurku stał szef (nie znam się na stanowiskach w korpo, w każdym razie ktoś ważny). Kazał oddać telefon i komputer służbowy, miała jakieś 5 minut na skopiowanie kontaktów z telefonu i zgranie plików z komputera. Dostała zwolniona z 3-miesięcznym okresem wypowiedzenia bez obowiązku przychodzenia do pracy. Tak skończyła się jej radość z powrotu do życia po ciężkich rakowo-chemicznych przejściach.
Strasznie mnie to wkurzyło, zapytałam innych dziewczyn jak było u nich i niestety przeważnie wygląda to podobnie. Dostałam pozwolenie na zacytowanie wypowiedzi, więc przedstawiam wam kilka historii:

" Mój szef zadzwonił do mnie gdy byłam po drugiej chemii, łysa, rzygająca i załamana całą sytuacją, że on miał magazyniera co z rakiem pracował a ja przedstawiciel handlowy i nie chce wrócić do pracy... z dziką rozkoszą go poinformowałam gdy kończyło się chorobowe że decyduję się na rehabilitacyjne, dzwoni do mnie regularnie raz w miesiącu z pytaniem czy wracam do pracy - nigdy nie zapytał jak się czuję, czy mi kasy nie brakuje itd - pomijając fakt, że na umowie była inna kwota niż faktycznie zarabiałam i teraz jestem w dupę bita, ale cóż moja głupota, że zgodziłam się na takie przekręty..." 
(Płatność inna niż na umowie to zupełnie inny temat tak jak umowy śmieciowe, niestety po długich poszukiwaniach pracy zgadzamy się często na rozwiązania różnego typu, a później lądujemy jak lądujemy...)

"Ja obecnie nie pracuję jestem jeszcze na zasiłku lecz pytałam ostatnio o pracę z ciekawości i mówię , że jestem o chorobie itp... to nie dziękujemy..Mam wrażenie , że boją się zatrudnić iż na zwolnienie zacznę chodzić czy jak?"
(Tego się własnie obawiam w najbliższym czasie...)

"No mnie niby kadrowa zapewniała że nie ma problemu jeśli chcę iść na rehabilitacyjny, ale...Bałam się że w razie jakiejś redukcji czy zwolnień polecę. A w moim zawodzie bardzo trudno o pracę. Jestem bibliotekarką. Kto by mnie zatrudnił? Po entuzjastycznej reakcji kadrowej na wieść o moim powrocie, wiem że podjęłam dobrą decyzję"

"U mnie po półrocznym chorobowym i jak odmówiono mi zasiłku rehabilitacyjnego pracodawca zwolnił mnie z pracy. Żeby było ciekawiej, to zrobił to z datą w której miałam drugą komisję czyli jeszcze przed orzeczeniem, a w trakcie oczekiwania na "wyrok". Nie miałam nic i nigdzie nic nie chcieli mi dać. Poszłam, więc zarejestrować się do Urzędu Pracy ale tam musiałam niestety nakłamać, że jestem zdolna do pracy. Od maja zeszłego roku mam orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym i trudniej im dla mnie znaleźć pracę.Musiałam tak zrobić, bo inaczej przepadł by mi nawet zasiłek dla bezrobotnych...Nasze "wspaniałe" państwo ma gdzieś tak naprawdę wszystkich chorujących."

"Mój chlebodawca wydawał się empatyczny i po rocznym świadczeniu reh wysłał mnie na rentę zapewniając ze stanowisko będzie czekało w trakcie renty ale przeliczyłam się i zwolnił mnie na amen . Inni chlebodawcy wręcz boją się zatrudniać osoby onko co się wiąże z niedyspozycja w pracy ...szukam bez skutku..."

"A ja zachorowałam na urlopie wychowawczym bezpłatnym,przyznano mi rentę chorobowa na rok....moja cudowna pracodawczyni przywiozła mi dzień przed wigilią wypowiedzenie umowy z powodu likwidacji...renta do września,co potem?"

"Mnie zwolnili jeszcze na L4"

"Ja pracowałam w C*** jako opiekunka osób starszych niestety na czas określony. Kiedy zachorowałam wszyscy mnie zapewniali że mogę wrócić do pracy po chorobie, że cały czas na mnie czekają i modlą się za mnie i takie tam ble ble....W dniu operacji skończył mi się zasiłek chorobowy to przeszłam na świadczenie rehabilitacyjne dostałam na 8 miesięcy. Po tym okresie chciałam wrócić do pracy lecz na inne stanowisko pracy, niestety okazało się że jestem zatrudniona jako opiekunka i to stanowisko na mnie czeka nie ma żadnego innego nawet na jakby chciałam pracować na portierni nie mam odpowiednich kwalifikacji. Później powiedziano mi że jakbym wcześniej powiedziała że nie wrócę na swoje stanowisko to od razu by mnie zwolnili. W ZUS-sie złożyłam wniosek o przyznanie mi reszty świadczenia rehabilitacyjnego tam okazało się że jestem nie zdolna do pracy i do 2017 dostaje rentę"

Na szczęście są też przykłady na lepsze potraktowanie pracownika i byłabym nie sprawiedliwa nie wspominając o tym:

"Miałam możliwość pracowania zdalnie i w miarę siły przez cały okres zwolnienia i 3 miesiące zasiłku rehabilitacyjnego. Dzień przed operacją dał mi laptopa i premia papierowa wyrównał niższe wynagrodzenie z umowy o prace. Podczas chemii zaprosili mnie na wyjazd integracyjny za granicę. Oczywiście od razu po powrocie do pracy czyli rok od operacji, po 4 ac i 12 ptxl zmniejszył proporcje wynagrodzenia. Wymaga wyjazdów i dyspozycji bez płatnych nadgodzin, ale ćwiczę asertywność, mając na uwadze ze praca blisko domu jest w cenie. Było mi łatwiej wrócić na etat bo nie wypadłam totalnie z "rynku"."

"Ja wróciłam w trakcie herceptyny i pracuję już 1,5roku. To budzetowka więc respektują 7h dzień pracy.Córka przedszkolna i dużo choruje to odpoczywam czasem z nią w domu:) Ja widzę sporą różnice. Bardziej się męczę i wolniej uczę."

"Ja pracowałam cała chemie AC. Potem przy taxolu poszłam na zwolnienie. Na którym byłam pół roku. Wróciłam jeszcze w trakcie radioterapii. Mam orzeczenie i pracuje 7 godzin. Mam wspaniałą szefowa i nigdy nie miałam z nią problemu ale ja sama też starałam sie pracować jak każdy i nie nadużywać przywilejów. Dodatkowo mam 10 dni urlopu. Pracuje u prywatnego przedsiębiorcy i mam umowę na stałe."

Jak widzicie różnie to bywa, jeśli komuś pozwolono wrócić to jest w całkiem niezłej sytuacji, gorzej z osobami, które z powrotem próbują wskoczyć na rynek pracy. Sama mam obawy, ale jak zwykle staram się to zamienić w przygodę, żeby za bardzo się nie dołować. Mam w miarę dobrą sytuację, ale nie wiem co bym zrobiła, gdybym była sama i musiałabym utrzymać się za kilkaset złotych z renty czy zasiłku. Niestety to jest też częsta sytuacja osób chorych. 
mam dobrych ludzi w okół siebie, którzy zadeklarowali się z pomocą w znalezieniu mi racy, za co jestem ogromnie wdzięczna. Póki co czekam jeszcze na komisję w Zusie. Najbardziej boję się tego, że fizycznie nie dam rady. Sporo efektów ubocznych chemii jak uciązliwe zaniki pamięci, drętwienie nóg i rąk, osłabienie, zawroty głowy niestety jeszcze nie minęły i utrudniają życie. Jestem jednak dobrej myśli. Martwię się o innych chorych, w gorszej sytuacji, którzy bez pracy po prostu nie będą mieli z czego żyć. Rozglądałam się trochę i wiem, że są fundacje w naszym kraju zajmujące się pomocą osobom niepełnosprawnym w powrocie na rynek pracy. Postaram się wam przybliżyć ten temat kiedy dowiem się więcej. Mam zamiar odwiedzić takie miejsca i zobaczyć czy faktycznie można tam uzyskać jakieś istotne informacje. 

Tymczasem zastanawiam się co chcę robić w życiu i marzę jak wtedy kiedy byłam dzieckiem (chciałam być wynalazcą, malarką i chemikiem:)) Chciałabym zrobić coś nowego i fascynującego. Do tej pory pracowałam jako grafik komputerowy przez ok. 5 lat i przez kilka miesięcy przy serialu "Trudne sprawy" (wybierałam obsadę i zajmowałam się aktorami-amatorami"). Teraz marzy mi się wiele dziwnych prac, choć zadowolę się na początek taką, która pozwoli mi po prostu wrócić do zdrowego trybu życia. W sumie za co bym się nie wzięłam to mi wychodzi (chociaż nie wyobrażam sobie siebie w windykacji albo w banku:).



Może zostanę detektywem? Właśnie prowadzę śledztwo na temat pewnej onkocelebrytki, która mam wrażenie, że ściemnia...ale nim nie będę pewna nic więcej nie napiszę, żeby nie zostać posądzonym o pomówienia. Na pewno opiszę sytuację, jesli moje podejrzenia się potwierdzą, jeśli nie, posypię głowę popiołem:)
Tymczasem życzę wam miłego weekendu. Odpoczywajcie i bawcie się.
I jak zwykle- bywajcie w zdrowiu!
Anuk