poniedziałek, 6 lutego 2017

Dobre rady, trudne sprawy cz.2

Jesteś chory? Sprzedaj wszystko, ratuj życie. Że nie będziesz miał gdzie mieszkać? No i co z tego, będziesz zdrowy. Że nie ma gwarancji, że wydanie wszystkich pieniędzy zwróci Ci zdrowie? Nie szkodzi, musisz mieć nadzieję, bo musi być dobrze! Tylko nie proś mnie o pomoc, nie dam Ci moich ciężko zarobionych pieniędzy, jeszcze nie siedzisz pod mostem, więc nie jest źle.

Koleżanka  usłyszała od swojej znajomej, że powinna sprzedać dom i samochód i wydać wszystko na ratowanie swojego życia. Dla wielu zdrowych ludzi to takie oczywiste. Fajnie tak myśleć, kiedy jest się sprawnym ruchowo i nie cierpi się przez leczenie i chorobę. Wtedy łatwo jest myśleć "co zrobiłabym na jej/jego miejscu". Ja sama kilka lat temu, nim los splótł mnie z rakiem, myślałam, że sprzedałabym wszystko i wyjechała gdzieś pożyć kilka miesięcy w ciepłych krajach. Fajnie się fantazjuje, że będzie się prawdziwym filmowym bohaterem! Zobaczy się kilka krajów i umrze na plaży będąc szczęśliwym! Albo, że sprzeda się wszystko, bo to pieniądze przynoszą lek na raka...

Sprzedaj wszystko, dostaniesz tabletkę za milion złotych i wszystkie Twoje problemy miną. Będziesz zdrowy i w pełni sił do rozpoczęcia nowego życia! Bo przecież czytałam w internecie, że jest lek na raka tylko firmy farmaceutyczne mają interes, żeby ludzie nie wiedzieli. Bo przecież ciocia kuzyna, siostry koleżanki miała raka i wyleczyła się kurkumą i mniszkiem lekarskim. Bo przecież dr Zięba na jutubie powiedział, że raka łatwo wyleczyć. Przecież możesz zjeść sodę z miodem i będzie ok. Więc czemu prosisz o pomoc? Czemu jeszcze jesteś chory? Przecież wszystko czego potrzebujesz jest w internecie, sprzedaj te cholerną chatę i jedź w świat szukać leku na raka. Nie użalaj się nad sobą, przestań męczyć wszystkich dookoła swoją chorobą. Myślisz, że nie wiem, na co wydajesz kasę z fundacji?? Przecież widziałem, masz nowe dywaniki w Oplu, a ostatnio kupiłaś kurtkę zimową i niosłaś dwie torby zakupów. Wystawał z nich papier toaletowy - najdroższy z lidla! Przecież gdybyś była taka biedna, kupowałabyś ten tańszy, 3 złote tańszy papier! Nie kłam jak Ci źle, zejdź mi z oczu naciągaczu. Umrzesz na własną prośbę, bo ufasz lekarzom, a nie ludziom posiadającym "tajemną wiedzę" z kosmosu!
Twoja rodzina? Kogo obchodzi co się z nią stanie, zarobią sobie na nowe mieszkanie, najwyżej na początek sobie coś wynajmą, chyba dasz im trochę na jakis wynajem, po sprzedaży chaty będziesz miała na tyle, żeby się podzielić, nie? A nieeee, bo jesteś egoistką, tylko o sobie myślisz! Więc jasne, sprzedaj wszystko, żeby się wyleczyć, choć i tak pewnie się nie uda. Źle wybierzesz lekarza, nie te zioła będziesz przyjmować, nie wykluczysz z diety cukru, albo za rzadko się będziesz modlić, w każdym razie to i tak TY będziesz winna, jeśli się nie uda. Już jesteś winna, bo piłaś w weekendy. Nie piłaś? To jadłaś za dużo tłuszczy/węglowodanów/białka, nie ważne czego, coś źle zrobiłaś. I jeszcze śmiesz mnie namawiać do badań? Ja nie popełniam tych wszystkich błędów! Ja nigdy nie zachoruję, uprawiam sport i jem marchewkę!

Na inną koleżankę ktoś "życzliwy" doniósł do skarbówki, bo jej mąż kupił samochód. Ale to nie dotyczy tylko chorych, To samo jest z 500 plus. Tylko patologia to dostaje, po to, żeby nie musieć pracować. Teraz za te 500 plus jeżdżą "Janusze" na plażę i psują widoki...i tak dalej.
\
Tak łatwo jest ferować wyrokami, oceniać innych kiedy nie jest na miejscu ocenianego.
W komentarzu ktoś mi napisał, że powinnam wynająć mieszkanie i przenieść się do rodziców, pewnie, będę mieszkać w pokoju z moją chorą babcią, przecież i tak pewnie obie niedługo umrzemy, po co nam jakakolwiek prywatność. Ktoś napisał, że są ludzie, którzy zarabiają po 1200zł i tez im ciężko i nie proszą nikogo o pomoc. Ktoś wredny mógł powiedzieć - tyle zarabiasz bo jesteś niedorajdą życiową, należy Ci się... Nie masz szczęścia do facetów? Może jesteś po prostu nie do zniesienia? Nie masz szczęścia? Może jesteś głupia?

I co? Czy ktoś chciałby słyszeć takie rzeczy?
Zastanów się, czy sprzedałbyś wszystko nie bacząc na nic, wyniszczony leczeniem, słaby i zdezorientowany, pozbawiony nadziei chcący już tylko chwili spokoju i szczęścia najbliższych? Czy zostawiłbyś jedynych ludzi, na których Ci zależy, jedyne miejsca w których czujesz się bezpiecznie, żeby szukasz mitycznego leku?

Nie ma jednego leku na raka, każdy jest inny - każdy człowiek i każdy rak. Zastanowiło was kiedyś dlaczego tyle słyszycie o cudownych ozdrowieniach, ale nigdy nie spotkaliście osoby, która to przeszła? Zweryfikowałam kilka takich historii - albo były z palca wyssane, albo ludzie nazywali "rakiem" wszelkie nowotwory niezłośliwe. Bo przecież nowotwór to nowotwór...ostatnio nawet pewna celebrytka wydała książkę "Jak wygrałam z rakiem" pisząc o walce z chłoniakiem, który nie jest rakiem tylko nowotworem układu chłonnego, rak tyczy się tkanki nabłonkowej. Część osób powie "oj, przecież to to samo", "bo potocznie..." no i właśnie tutaj powstają często zakłamania, bo ktoś widzi napis "nowotwór" i myśli "rak" a potem opowiada jak się cudownie z niego wyleczył. Chodzi mi o to, że często mamy ograniczoną wiedzę, strzępki informacji, niesprawdzone niusy a doradzamy ludziom w życiowych decyzjach jakbyśmy WIEDZIELI, że to jedyne słuszne wyjście. Tak w kwestii leczenia jak wyprzedawania majątku.

Mogłabym bez końca. Ja też potrafię stawać na waszym miejscu "zdrowi doradcy cudownych rozwiązań". Na waszym miejscu lepiej wykorzystywałabym i swoje życie i pieniądze. Łatwo jest oceniać i mówić co by się zrobiło na czyimś miejscu, może się zamienimy? Bez sensu, co? Nie znam Twojej sytuacji, nie wiem co zrobiłabym na Twoim miejscu i gdzie bym była mając Twoje możliwości.

Zauważyłam, że najwięcej ludzi boli zbieranie kasy przez chorych czy innych potrzebujących, tam gdzie zaczyna się proszenie o pomoc kończy się życzliwość, oczywiście nie wszystkich, ale jest jakaś dziwna niezidentyfikowana zawiść w ludziach. Można ją zaobserwować łatwo po wejściu ustawy 500 plus. Kto pobiera ten patologia.
Mam koleżankę chorująca w Wielkiej Brytanii - tam Państwo osobie niepełnosprawnej i w ciężkiej sytuacji wypożycza auto, żeby ta osoba mogła bez trudu dojechać na leczenie i mogła się sprawnie poruszać. W Polsce prawo nakazuje sprzedać samochód, żeby kupić jedzenie, na dodatek są ludzie, którzy przytakną i powiedzą, że to słuszne.

Gorzko mi ostatnio i smutno kiedy stykam się z takimi historiami - bezpośrednio i z opowiadań. Mówię o tym, bo mam nadzieję, że niektórzy coś zrozumieją, uświadomią sobie, że życie nie jest czarno-białe, prawo sprawiedliwe a niektóre "dobre rady" powinno się zostawić tam gdzie je znaleźliśmy - czyli w kosmosie bezmyślności.

Bywajcie w zdrowiu
Anuk