poniedziałek, 11 maja 2015

Myśli wyłowione z ciszy

Pamiętam z czasów podstawówki (chyba 6 klasa) taką sytuację. Poszłyśmy z koleżanką do biblioteki publicznej - była wyprzedaż książek. Szukałyśmy jakiś powieści dla siebie, trwało to dosyć długo. W końcu coś wybrałyśmy i przy płaceniu moja koleżanka powiedziała do bibliotekarki:
- Siedzi Pani tutaj tak sama, w ciszy, nawet nie ma żadnej muzyki, nie nudzi się Pani?
Bibliotekarka uśmiechnęła się i odpowiedziała:
- Nie, inteligentni ludzie się nie nudzą.

Doskonale pamiętam tę sytuację, bo byłam już na tyle dojrzała (taa;), żeby docenić ripostę bibliotekarki. Bardzo lubię ciszę i zostawanie w świecie swoich myśli. To wcale nie oznacza, że jestem inteligentna, ale nie boje się tego co w swojej głowie znajdę. Rzadko słucham muzyki - ludzi to dziwi, do kogo bym nie przyszła to w tle ciągle coś gra - jak nie radio to tv. Strasznie mnie to rozdrażnia, szczególnie gadające głowy w tv (sama nie posiadam odbiornika). 
Nie zawsze tak było, lubiłam kiedyś zasypiać przy włączonym tv, ze słuchawkami na uszach itp. Ale coś się zmieniło i zaczęłam doceniać zewnętrzne i wewnętrzne dźwięki. Obserwować ludzi w autobusie, słuchać ich rozmów, choć może to niegrzeczne, ale pouczające. 

Myślałam ostatnio o tej mojej "ciszolubności"  i doszłam do wniosku, że mogę o sobie powiedzieć "poukładana wewnętrznie", "spokojna", "szczęśliwa". I samą mnie to zdziwiło. Jak połączyć raka i szczęście ze spokojem? A no tak zwyczajnie. Nie chcę umierać, a skoro chcę żyć, nie mogę stracić ani jednego dnia na zamartwianie się. Oczywiście są gorsze chwile, jak te kiedy muszę ciągle przypominać, że choroba mnie ogranicza i muszę bardziej dbać o swoją wygodę, że mam słabiutkie bateryjki, które nie pozwalają mi na spędzenie całego dnia na nogach itp. Wtedy mnie to strasznie wkurza, mam wrażenie, że ludzie patrzą jak na tą, do której trzeba się przystosować...bo nie możemy pójść na piechotę kilka przystanków, siedzieć całą noc w lesie itp. Tym bardziej, że ostatnio staram się nadrobić ostatnich 8 miesięcy spędzonych w domu. 
Na szczęście, mam szczęście i znajomych, którzy to rozumieją i zaciskają zęby, że czasami trzeba się do mnie dostosować. Zgrywam się trochę na tyrana, Ci którzy nie znają mnie osobiście, nie widzieli tej skrywanej za monitorem twarzy despoty. A tak serio - ukrywam pod nią trochę bólu, że jestem jakby nie patrzeć fizycznie upośledzona. Jak zwykle staram się wszystko obracać kota ogonem - ustawiłam się, nie muszę dźwigać, mogę zatrzymywać grupę kiedy chcę, bo przecież muszę odpocząć itp. Jednym słowem - rządzę. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia jak to mówi przyłowie...



Niestety o chorobie nie jest łatwo zapomnieć.
Jutro dowiem się kiedy zaczynam naświetlania. Koniec moich "wycieczek" i dobrej zabawy. Wychodzi na to, że kolejne cztery miesiące mieszkania w klatce przede mną - i to kiedy - w wakacje. Trudno. Na pewno coś wymyślę. 
W czwartek byłam w szpitalu na nauce oddychania i przy okazji odebrałam wynik TK klatki piersiowej. Ale Pani w okienku powiedziała, że muszę udać się do RTG celem zrobienia zdjęcia celowanego dolnego lewego płata płuca...czyli miejsca pod guzem. Nogi się pode mną ugięły i całe życie stanęło przed oczami. Pani w pracowni rentgenowskiej chyba to zauważyła, bo po zrobieniu zdjęcia kazała zaczekać chwilę. Stałam tam i trzęsłam się ze strachu, bałam się bardziej niż wtedy kiedy czekałam na wyniki biobsji. I wiecie co? Zaczęłam w myślach krzyczeć do Boga, że mimo iż nie do końca wierzę, że może coś zrobić, to jak może - niech coś zrobi, żeby to tylko nie były przerzuty. Po 3 minutach, które zdawały się być wiecznością przyszła Pani technik i powiedziała, że jest ok, to tylko jakieś niewielkie zwłóknienie. Wyszłam stamtąd i poryczałam się - taką dawkę emocji przyjęłam na klatę. To chyba już taki los "naznaczonych", że do końca życia każde badanie będzie przynosić ze sobą kopa emocjonalnego. 

Opowiadałam o tym później znajomym. Każdy starał się mnie pocieszyć mówiąc coś w stylu: "Przestań! Pozbyłaś się raka i on nie wróci. Musisz tak myśleć. Musisz w to wierzyć" I wiem, że chca dobrze, ale...  Wyparcie nie zmienia faktu istnienia pewnych rzeczy. Wiem, że to ma pomóc, ale działa czasami jak płachta na byka. 
Ostatnio Rybeńka i Ida  udostępniały u siebie na blogu wypowiedź księdza Kaczkowskiego o tym jak rozmawiać z chorymi. Bardzo mądry facet. większość tego co mówi jest wyjęte z naszych (chorych;) głów, choć nie każdy potrafi to wyrazić słowami. Polecam obejrzeć ten filmik wszystkim, którzy mają wśród bliskich osoby chore:

 

"Dlaczego My- chorzy nie znosimy pocieszactwa? Bo ono bywa puste.(...) Musimy pokazać kawał wnętrza, bo jak wyskoczymy z gotową gadką, ze wszystko będzie dobrze to /choremu/ tylko gul skoczy. Początkowo mnie to wkurzało, a teraz to mnie śmieszy, kiedy ludzie mówią "dobrze ksiadz wygląda"- na wygląd się nie choruje. (...)Najważniejsze jest, żeby powiedzieć /choremu/ o swoim strachu, im bardziej będziemy autentyczni i powiemy "Słuchaj, ja po raz pierwszy jestem w takiej sytuacji, ja nie wiem co do Ciebie mówić, boję się." Ważne, żeby powiedzieć prawdę, a nie wyuczone teksty. W mówieniu, że będzie dobrze widzę podprogowy strach - Powiedz nam, że nie ma chorób, powiedz nam, że nie ma śmierci, powiedz nam, że Ty z tego wyjdziesz, czyli ja nie jestem zagrożony i paradoksalnie od Ciebie się tym nie zarażę. Oczywiście, ze nowotworami się nie zarażamy, ale ludzie mają gdzieś ten podprogowy lęk.(...) I nie gadajcie z chorymi tylko o chorobach "jak się czujesz?" - po raz kolejny muszę opowiadać jak się czuję. "Jak się czujesz, jak Ty dasz radę" - dajcie chorym wolność. To są wolni ludzie do samego końca."  

Wyrwałam kilka zdań z wypowiedzi księdza, tych, które dla mnie są istotne, a wiem, że większość osób nie będzie oglądało tej wypowiedzi, bo przecież jest długa :) Warto tego mimo wszystko posłuchać, bo mowa też o zmuszaniu chorych do podejmowania różnych "magicznych" terapii, "teorii spiskowej" i wielu innych typowych rzeczach dotyczących relacji z chorymi.

Ja doskonale rozumiem, że wiele osób nie wie co powiedzieć. Staram się już nie denerwować, kiedy po raz setny tego dnia słyszę "jak się czujesz?" Choć wiem, że to nie jest wynik troski, a raczej takie pytanie wynikające z poczucia, że musimy o to zapytać, albo nie wiemy jak zagadać inaczej. Nie mam nikomu za złe, ale lepszym dla mnie byłoby zapytanie o najbliższe plany - wtedy z pewnością dowiecie się jak się czuję przy okazji odpowiedzi :) 

Ciężko jest być ciężko chorym. Bo nawet jeśli pokonasz chorobę i jej skutki uboczne, trzeba pokonać strach przed nawrotem, złóść na innych ludzi (którzy w większości nie zdają sobie nawet sprawy, że wkurzają stwierdzeniami lub pytaniami, o których wyżej napisałam) i wiele innych przeciwności. Ale ja jestem dobrej myśli - bo po co być złej - jak to powiedział St. Lem :)

Dochodzi 12.30 a ja jak zwykle ponad godzinę spędziłam na pisaniu. W ciszy, szukając tylko odpowiednich myśli między literami. Myślę teraz o tym co będzie, kiedy znowu wpadnę w wir leczenia...i dochodzę do wniosku, że kto jak kto, ale ja na pewno nie będę się nudzić :)

P.S. Ostatnio odwiedziłam Wrocławskie ZOO i Afrykarium, które się tam znajduje. W czwartki osoby z orzeczeniem niepełnosprawności maja wstęp po 10zł (normalnie bilet kosztuje 40zł)
na koniec kilka zdjęć - seria selfies ze zwierzakami plus mój brat, który "walnął karpia" ;)











I FOKA DlA OKA!

Bywajcie w zdrowiu!
Anuk

17 komentarzy:

  1. uffff. czytam Cie smieje sie , BOJE i znowu sie smieje
    Anuczek jak sama napisalas strach pozostanie na zawsze przy kazdym badaniu (niestety:()
    i tez cytuje Ciebie"większość tego co mówi jest wyjęte z naszych (chorych;)glow " Widzisz ?
    cialo juz jest uleczone teraz pora na dusze - ks.Kaczkowski jest w tym MISTRZEM.ale tez polecam oj.Adama Szustaka.
    pozdrwiam Cie serdecznie oraz buzi dla braciszka ;-) piszzzzz .....
    troll

    OdpowiedzUsuń
  2. Strach niestety rakowi towarzyszy na każdym kroku. Ale trzeba ładować słabe bateryjki i żyć, żyć, żyć! Buziaki, Kochana :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. no taki los!
    ale co tam
    ważne jest tak jak piszesz każdy dzień wykorzystać DOBRZE
    eby kiedyś nie żałować

    OdpowiedzUsuń
  4. jeszcze raz trollik (◕_◕)


    Anuk polecam do posluchania :
    i tak,
    jest o emocjach, ciszy i samotnosci (idealny wyzszy stan do kontenplacji prawie jak buddyzm)

    https://www.youtube.com/watch?v=nsWOCcFfb5I

    OdpowiedzUsuń
  5. Anuk,ja dzięki Oldze,ktora od dawna mówiła o ks.Janku,Rybeńce,ktora umieściła na blogu ten filmik,już stalam sie posiadaczką niezwykłych książek w/w księdza....
    Dla mnie to lekcja,nauka jak należy zachować się aby (podświadomie w dobrej wierze) nie irytować pytaniami tego chorego....Te nauki są dla mnie drogowskazem,lepiej wiedzieć...niż dzialać na wyczucie i po omacku....
    Anuk,bez wątpienia jesteś inteligentną bestią:-)
    Uwielbiam Twoje dopieszczone,dopracowane zawsze o czymś konkretnym posty...
    To zdjęcie z żyrafą mnie ujęło o foczce nie wspominając.
    Dużo siły wysyłam,bo wiem,że się przyda
    :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu nie zapytam jak się czujesz:-). Pięknie za to wyglądasz. No włosów to ci zazdroszczę. U mnie nic a nic. Zgadzam się ze wszystkim, co piszesz. Trochę jakbym czytała o sobie. Dziwne uczucie. Też wsłuchuję się w ciszę, jak w majową melodię. Przecież słychać ptaki, żaby, świerszcze i dzieci biegające na dworze. Też zastanawiałam się dlaczego ostatnio nie słucham muzyki. Wydaje mi się, że chcę wyraźniej słyszeć własne myśli. Jest o czym myśleć. Pozytywnie i czasem dołująco. Ja dziś poryczałam się, że okien nie dam rady umyć. Nie lubię prosić o pomoc. Ale trzeba się przystosować. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  7. jesteś mistrzynią selfies!!!!!!
    jeśli trza... pisz w złym lub dobrym humorze na mejla
    obiecuję nie wmawiać, że musisz się trzymać!
    ściskam Cię Babo!

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! Nie zapytam jak sie czujesz:) ale mam pytanie z innej beczki:co polecasz zobaczyc we Wroclawiu? Wybieramy sie ze znajomymi w czerwcu i jak na razie w planach mamy:ZOO z Afrykarium,fontanne multimedialna,ogrod japonski,wieze widokowa,rynek.Bardzo nam zalezalo na stadionie(synus uwielbia pilke nozna)ale niestety w tym terminie nie mozna go zwiedzac:(Moze masz jakies ciekawe propozycje?Bedziemy tylko na weekend i chcemy wykorzystac czas na maxa. Super te Twoje fotki! Pozdrawiam. Wierna czytaczka Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juz masz Ladny plan;-)
      Bylam w styczniu,
      mi najbardziej podoba sie rynek i koscioly
      nastepnie zjadlam pierogi w pierogarni oraz wypilam kawke z wielkim tortowym pysznym ciachem
      w jakiejs uroczej kawiarence nazwy nie pamietam,
      a na koniec zakupilam ksiazke w takim tanutkim sklepiku z kiazkami
      jeden "brodaty" gosciu w mig odgadl moje gusta i oto mam naprawde upolownego "kruka" pt. stroiciel lasu
      aaaa i Ludiki z wrocka sa sympatyczni !
      troll

      Usuń
    2. To mialas udany wypad:) Kawke na rynku napewno wypije,bo dzien bez kawy dniem straconym:)Pozdrawiam Cie! Marta

      Usuń
    3. Przepraszam, ze odpisuję dopiero teraz. Przeczytałam ten komentarz gdzies pędząc a teraz mi si przypomnialo, że miałam odpowiedzieć:)
      Na pewno warto również zwiedzić ostrów Tumski i stamtad udać się na Plac Bema na najlepsze lody w mieście (naturalne) gdzie zawsze jest wielka kolejka, ale nie trzeba się zrażać, bo warto tam stanąć:) A na obiad zapraszam was serdecznie do DOBREJ KARMY na ul. Cybulskiego (trzeba przeprawić się z Bema przez Wyspę Słodową, też nei jest daleko - jesli oczywiście lubicie jeść ciekawe rzeczy, nie tylko schabowego i kebaba:) https://www.facebook.com/dobrakarma108?fref=ts
      Myślę, ze warto też wybrac się z okolicy wysp statkiem do Zoo, z tego co wiem jest taka możliwosć http://www.statekpasazerski.pl/przystanie.html
      Miłego pobytu !:)

      Usuń
    4. Dziekuje bardzo za odpowiedz. Jesc to my lubimy i nie tylko kebaby:)A z tym statkiem to fajny pomysl.Bedziemy w trzy rodzinki i razem czworka dzieciakow wiec bylaby dla nich frajda.Marta(ta sama co zawsze,tylko Rybenka namowila mnie zebym przestala byc anonimem)

      Usuń
  9. pytałam pd poprzednim postem, byłas w radzyniu na festiwalu las woda blues? czy tylko w sławie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba odpowiedziałam, byłam w Sławie tylko, bo tam się u znajomych zatrzymaliśmy :)

      Usuń
  10. Lubie Twoje selfies, bo oprócz mądrych oczu przebija z nich optymizm, radość z życia i coś trudnego do zdefiniowania, taki rodzaj zdrowego dystansu do siebie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. https://www.youtube.com/watch?v=L2Wx230gYJw Anuk cos optymistycznego dla ucha dla Ciebie! ale ja i tak mysle, ze Ty optymizm masz w sercu. Uwielbiam Cie czytac i szczerze zaluje, ze Cie nie znam. Mam nadzieje, ze bedzie po Twojej mysli. Bywaj jak to piszesz w zdrowiu tez :) a i foka dla oka - rewelacja jak to u mnie tu mowia ' You made my day' ;-))

    OdpowiedzUsuń