środa, 1 listopada 2017

Memento mori


Ludzie żyją jakby nigdy nie mieli umrzeć. Sama często powtarzałam "żyj tak, jakby ten dzień miałby być ostatnim dniem Twojego życia", choć chyba nie do końca rozumiałam sens tej sentencji. Od trzech lat śmierć stała się czymś o czym zawsze pamiętam, o czym w ten lub inny sposób myślę.

Dla chorych osób śmierć przestaje być tematem tabu.
Rozmawiamy o tym jak wyobrażamy sobie własny pogrzeb, w czym chcemy być pochowani, choć nikt nie chce umierać.

Obserwuję też "zdrowy" świat. Świat ludzi, którzy często snują wielkie plany, odkładają kasę na przyszłość, pracują po naście godzina na dobę, nie mają czasu dla bliskich, są zamknięci w swoich pozornie bezpiecznych ale smutnych kokonach. Mają czas na wszystko, tylko nie na życie tu i teraz. Dni są takie same, problemy się nie zmieniają i właściwie całkowicie zapominają po co żyją. Strach kieruje ich działaniami. Odkładają ważne rozmowy na później, pielęgnują konflikty, zapominają kochać ludzi a przede wszystkim siebie. Boją się zmieniać pracy, podejmować działań i wciąż myślą o porażkach, rozpamiętując przeszłość i obarczając brakiem zaufania wszystkich dookoła.

Mówię o ludziach, ale to również jestem ja. Wczoraj spotkałam kilka osób z przeszłości...dla mnie to był trochę (nomen omen) "dzień duchów". Wyjaśniłam pewną sytuację sprzed lat... i zrobiło mi się tak dobrze na duszy, wiele lat tkwiłam w błędzie. Kolejny "duch" tej nocy krzyknął z nieukrywaną radością "TY ŻYJESZ" i serdecznie mnie uściskał. Cholera, żyję, i to jak!

Pomyślałam, że dla takich pozornie mało znaczących chwil, warto żyć. Dla mini-radości, dla rozmów, dla emocji i tych ulotnych uniesień.

Dzisiaj wspominamy zmarłych, chodzimy na ich groby, palimy znicze. Ja w tym roku straciłam masę koleżanek. Kilka bliskich, jedna bardzo bliską. Nie tylko dzisiaj o nich myślę, ale praktycznie codziennie. O tym ile jeszcze mogły zrobić i co jeszcze mogłybyśmy sobie powiedzieć. Pamiętam o śmierci każdego dnia i to właśnie ona determinuje moje życie. Nauczyłam się przez to szybko rozwiązywać konflikty, nie rozpamiętywać, wybaczać, rozmawiać, bo być może mam mało czasu. Każdy z nas może go nie mieć. Myśli o śmierci tak na prawdę zwykle zamieniają się w refleksję nad życiem. Bo mamy tutaj tylko chwilę, ulotną i delikatną. Jak tę chwile traktujemy?

Sentencja "memento mori" nie jest tak głupia jak kiedyś myślałam. Wydawało mi się, ze oznacza to, że mamy się bać - bo zwykle myśląc o swojej lub śmierci bliskich osób odczuwamy strach. Dzisiaj rozumiem, że chodzi o to, by nie zapominać, że to co mamy jest ulotne, dane tylko na moment i szkoda czasu na pierdoły.

Moja świętej pamięci babcia kochała życie i młodość. Nie narzekała na głośną młodzież, powtarzała: Żyj tak jak TY chcesz, nie patrz na kolegów, koleżanki ani na rodziców. Pamiętaj, że życie jest jedno i jest bardzo krótkie. Dożyła 82 lat i tuż przed śmiercią powiedziała mi, że ona już wszystko co miała przeżyć - przeżyła.

Pamiętajcie o śmierci nie tylko dzisiaj. Nie, żeby się bać, tylko, żeby przeżyć wszystko co macie do przeżycia, żeby móc jak moja babcia powiedzieć "wszystko zrobiłem/am, mogę umierać".

Nie zapalę "wirtualnego" znicza. W moim sercu codziennie pali się światło dla tych, którzy odeszli. Pamiętam o śmierci, dzięki temu nie zapominam, żeby żyć.






6 komentarzy:

  1. Święte słowa Anuk.
    Mam niedaleko ludzi, którzy:
    "Odkładają ważne rozmowy na później, pielęgnują konflikty, zapominają kochać ludzi a przede wszystkim siebie"
    Bardzo chciałabym, żeby mieli Twoją mądrość...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie napisałaś. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie ujęłaś to co jest istotą życia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietnie to wszystko podsumowalas.

    OdpowiedzUsuń