wtorek, 9 czerwca 2015

Długi łikend i radio-cyc

Była impreza urodzinowa, potem dzień dziecka, następnie mały remoncik w domu i długi weekend nad morzem, zupełnie spontanicznie, teraz jest koniec laby. Od wczoraj jestem poddawana naświetlaniom!

Pamiętacie fluorescencyjne zabawki, które "nagrzewało się" pod lampką, a potem świeciły w ciemnościach? teraz takie gwiazdki sprzedają na sufit. Nie wiem czy to podgrzewanie pod żarówka coś dawało, ale tak robiliśmy z bratem. Miałam taką lalkę barbie murzynkę, która nosiła jeansową spódnice w fluorescencyjne ozdoby (znalazłam nawet zdjęcie ;) Spałam z nią, a raczej zamiast spać wgapiałam się w świecące punkciki. 


Dziś wiem, jak moja lalka się czuła, kiedy wpychałam ją pod gorącą żarówkę lampki. Różnica jest tylko taka, że nie mam figury Barbie, nie jestem z plastiku i moja lampka jest nieco inna. Ale czekam na efekt świecenia w ciemnościach - oszczędziłabym na prądzie trochę.


Tak wygląda to ustrojstwo. A nazywa się wdzięcznie "Clinac". Mam sześć tygodni na zaprzyjaźnienie się z clinackiem. Byłoby łatwiej gdybym nie musiała wstrzymywać oddechu przez 40 sekund za każdym razem kiedy lecą we mnie lecznicze promyki. Nim zaczyna się naświetlanie najpierw ze 3-4 razy mnie testują i przez głośniczki słychać "Proszę nabrać powietrza" a ja muszę wciągnąc powietrze przeponą i przepchnąć je do płuc wciągając brzuch. A potem jeszcze wytrzymać z tym powietrzem w płucach ok 40 sekund. Spróbujcie to zrobić w domu - wcale nie jest łatwo. Na szczęście mam w sobie cechę prawdziwego Polaka, zwaną "CO? JA NIE DAM RADY?", co oczywiście nie zawsze jest zaletą. Ta cecha przeważnie prowadzi do jakiś urazów fizycznych - "ŻE NIBY NIE DAM RADY PRZEJŚĆ 40 KM?/ PODNIEŚĆ 60 KG?/ ZAŁATWIĆ 7 RZECZY W GODZINĘ?/ NAUCZYĆ SIĘ NA 3 EGZAMINY W JEDNĄ NOC?/ZJEŚĆ 10 HAMBURGERÓW? itp. itd chyba każdy zna tego typu sytuacje z życia. Cecha janiedamrady? nie zawsze na szczęście przynosi straty, chociaż w moim przypadku prowadzi przeważnie na manowce...
albo do wycieńczenia organizmu.
Tak też było w długi weekend. Pojechałam do Gdańska z R, ale on wybył odwiedzić znajomych z Braniewa a ja zostałam w trójmieście. Plan był taki, żeby trochę pozwiedzać i trochę się spotkać z dziewczynami z grupy z fejsa (nomen omen, grupa nazywa się BUrak, zgadnijcie kto ją założył ;)) I tak pierwszego dnia przeszłam sobie, bagatela, około 15-18 km (obliczałam przez mapy google). No bo co? Ja nie dam rady? Dałam, ale następnego dnia szłam do kibla 10 min... całe 4 metry od łózka do drzwi kibelka :) No ale jak szaleć to szaleć. Spotkałam się z trzema świetnymi dziewczynami, niestety z Magdą nie zrobiłam sobie selfie i nie mogę pocynić trzema ładnymi koleżankami, więc pokaże wam tylko dwie:

z Krysią



i z Ewką

Było super, szkoda, że mamy do siebie tak daleko.
Poza towarzyskimi walorami, wyjazd miał również walory smakowe. Odwiedziłam w Sopocie restaurację "u Przyjaciół", która wcześniej widziałam w "Kuchennych rewolucjach" i zapragnęłam poczuć na własnym języku czy ta Gesslerowa coś umi czy nie umi. No i co mam wam powiedzieć? Nie zawiodłam się. Prócz pysznego jedzenia, była świetna obsługa i na prawdę fajne miejsce. Postaram się zrobić porządną recenzję na moim drugim blogu- Jadaczce, który ostatnio porzuciłam
na rzecz oddawania się przyjemnościom.Tymczasem pokażę wam tylko co nieco z pyszności jakich tam doznałam:


tatar z łososia

schab z dzika w panierce borowikowo-orzechowej

bezowy deser z kremem z mascarpone i polewą malinową

Byłam tam dwa dni po rząd, a co, jak się bawić to się bawić. 

Drugiego dnia już ledwie szurałam nogami, ale też kilka km pokonałam, tak, że na trzeci dzień, który spędziłam w Gdańsku bateryjki było niewiele, ale trochę połaziłam. 






Koniec weekendu spędziłam na grze w karty z Gdańszczanami, Torunianką i Wałbrzyszanami - czyli z całą Polską ;)





Było miło, ale co dobre szybko się kończy (niestety szybciej niż leczenie).


Tak to sobie spędzałam miło ostatnie dni przed naswietlaniami. Wiadomość o tym, że zaczynam w poniedziałek dopadła mnie w Sopocie na plaży, myślałam, że uda się urwać jeszcze kilka dni, no ale niestety. Od wczoraj nie morze, nie statki, nie pyszne jedzenie, ale taki widok będzie mi towarzyszył codziennie:

Także tego, jeszcze wam ponarzekam, że mi słabo i piecze i takie tam (znając moje szczęście...a nie będę krakać jak zwykle;)

Miałam napisać posta na dzień dziecka, ale było, minęło i już mi się nie chce nadużywać klawiatury, może jeszcze kiedyś te przemyślenia będą miały sens (wątpię;)) Ale przy okazji tamtych rozkminiań wygrzebałam z otchłani przeszłości kilka fajnych zdjęć. I takim jednym własnie was dzisiaj pożegnam moi czytacze!



Bywajcie w zdrowiu!
Anuk

13 komentarzy:

  1. Aniu, no pewnie że dasz radę i wierzę że bez narzekania się obejdzie....Dbaj o siebie Kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dbaj o siebie teraz, odpoczywaj dużo.
    Na pieczenie pomagało mi pudrowanie.
    Jestem tylko zaskoczona tym oddychaniem i wytrzymywaniem na wdechu. Ja mogłam oddychać normalnie, tylko musiałam wytrwać bez ruchu, ułożona na tzw. łóżeczku, codziennie dokładnie w tej samej pozycji.
    Wspieram mocno :**

    OdpowiedzUsuń
  3. no to ladnie :)
    zamienilas promyki na inne promyki,
    zycze Ci promieniscie zeby te promyki z tej cudownej "maszynki"
    wybily co do joty tego buraka (jak jeszcze tam jest, a watpie)
    trwaj, wytrwaj no, takie piekace lato prosze Pani nastalo;-°

    pozdrawiam ...troll
    ps.ladnie wygladasz a jako dzeciuk to slodziak maly:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No ale żeby się spotkać to lud wrocławsko-wałbrzyski musi tyle kilosów do Trójmiasta?! Przecież Kudłaty już podpisał kontrakt na dzierżawę brody pod pakuły na nowej trasie Mordor-Gdańsk! Jak będziesz kiedyś zmierzała na Barbados, to poproszę przez Wałbrzych ;) Te ustrojstwo wygląda faktycznie podejrzanie (nie wałbrzyski lud, ale aparat do naświetleń) lecz ja tam trzymam wiele kciuków za powodzenie tej misji NASA. Zdrówka, Pani Gesslerowa! Uściski! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Paczaj jakie to dziwne...że mi nie karzą wstrzymywać oddechu ani oddychać przeponą... ciekawe czy nie dlatego, że u mnie nie naświetlają punktowo tylko jakiś większy obszar? zastanawia mnie to...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a Ty masz lewy czy prawy cyc? bo ja mam lewy i chodzi o to, żeby cyca od serca odsunąć. To jest podobno taka specyficzna technika i lekarz mi powiedział, że bezpieczniejsza dla serducha i płuc no i podobno też skóra niby mniej cierpi...

      Usuń
    2. Aaaaaaa.... Ja prawy. I jakieś naświetlania boczne.

      Usuń
  6. Aniu. Ja też miałam lewy i nie musiałam oddychac. Moze na Tomografie wyszło ze serce te wiązki ominą. A do tego na masce miałam tzw bolus. Ktory je na wieszch wyciagał. Ale to chyba tylko u tych co po mastektomii. A tak wogóle przytulam i trzymam kciuki. Anetam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale lekarz decyduje o tym od razu przed tomografem. Być może u was tej metody nie ma, albo nie wiem, bo u nas też część kobiet ma tak, część inaczej. Ja musiałam chodzić na naukę oddychania do techników z radio. I potem przed tomografem jeszcze lekarze mnie sprawdzali i decydowali czy dam radę czy nie. Powiedzieli mi, że mogą mi zrobić tę metodę bez oddychania i ona też jest ok, tylko ta jest mniej wpływająca na organizm- skóra ponoć jest bardziej oszczędzona i można się myć przy tej metodzie i niby serce nie dostaje w kość. Mówię tylko co mi powiedzieli.

      Usuń
  7. Anuk, moce posylam!Niech juz nie pali i nie piecze! Fotka cudna:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Swego czasu obslugiwalam to ustrojstwo :)
    Cierliwosci życzę i zdrowia przede wszystkim! :)

    OdpowiedzUsuń