Najpierw kilka faktów - byłam w ZUSie, dostałam zasiłek rehabilitacyjny jeszcze na pół roku. To dobra wiadomość. Byłam również u lekarza, pokazać się przed chemią, pełna radości, że to już półmetek - piąta z dziewięciu chemii. Pod koniec wizyty sekretarka poprosiła mnie o moją kartę wizyt (taka mała karteczka gdzie wpisuje się kolejne daty i godziny wizyt u lekarza) i wpisała mi dziesiątą datę. Zmarszczyłam brwi i wybąkałam "ale jak to? miało być 9 cykli" na co lekarka spokojnym głosem odpowiedziała "Chyba dwanaście, taki jest standard przy leczeniu, które Pani wyznaczono". Konsternacja. Jakie ku*wa dwanaście, chyba ktoś tu oszalał. "Pani karta jest (gdzieśtam) sprawdzimy to przy następnej wizycie, ale jestem prawie pewna, że 12". Zajebiście, dodatkowe trzy tygodnie zamuły i mrowienia kończyn, o niczym innym nie marzyłam.
Tak jak wcześniej wspomniałam, mimo wszystko cały dzień spędzony w Zusach (srusach) i szpitalach (sralach) nie uważam za stracony. Mianowicie rozwijałam w głowie myśl wiążącą się mocno z poprzednim wpisem - o pomaganiu. Dużo się o tym mówi, dużo się o tym słyszy, ale intensywnie starałam się uchwycić istotę pomagania i jakoś to wszystko poukładać.
Altruizm jest pojęciem bezsprzecznie wiążącym się z pomaganiem. Słownik języka polskiego określa go jako "kierowanie się w swym postępowaniu dobrem innych, gotowość do poświęceń" oraz (za wikipedią) "zachowanie polegające na działaniu na korzyść innych. Według J. Poleszczuka polega ono na dobrowolnym ponoszeniu pewnych kosztów przez jednostkę na rzecz innej jednostki lub grupy, przeciwstawne zachowaniu egoistycznemu. Zachowania altruistyczne mogą występować zarówno wśród ludzi, jak i w obrębie innych gatunków biologicznych. Jest to podstawowe pojęcie socjobiologii"
Powszechnie altruizm kojarzy się z "bezinteresownym działaniem", ale tak na "chłopski rozum" (z tymi moimi dwiema szarymi komórkami), czy możemy powiedzieć, że naprawdę potrafimy postępować bezinteresownie? Dla mnie osobiście, altruizm jest najwyższą formą egoizmu i nie uważam, żeby to było złe, mimo, że egoizm kojarzy się mocno pejoratywnie. Tylko, że pomagając, poświęcając swój czas, czasami pieniądze, emocje, dobra materialne, jednocześnie "robimy sobie dobrze". Zastanówmy się nad tym głębiej.
Jest kilka powodów, dla których zaczynamy pomagać, część z nich jest powodami, które ciężko sobie uzmysłowić i raczej nie lubimy o tym myśleć, bo to powody, które nie są chlubne.
WYRZUTY SUMIENIA.
Część ludzi po prostu ma wyrzuty sumienia, mniej lub bardziej uświadomione. Wynikać one mogą z naszego postępowania (kiedyś zrobiłam komuś krzywdę, odkupię swoje winy pomagając komuś innemu i poczuję się lepiej). Z naszej sytuacji życiowej - powodzi mi się dobrze, żyję jak pączek w maśle, masa ludzi nie ma tak dobrze jak ja - dam pieniądze potrzebującym. Poczuje się lepiej. I tak dalej. Można mnożyć przykłady w nieskończoność. Często oczywiście są to absurdalne powody, niekiedy bliskie - życzyłam komuś źle, teraz temu komuś na prawdę jest źle i jeśli mu pomogę, może może ugaszę pożar mojego sumienia.
Brzmi dość niefajnie, mało heroicznie, ale chyba każdy miał taką sytuację i według mnie nie ma się czego wstydzić - jesteśmy tylko ludźmi.
WSPÓŁCZUCIE
Kolejny powód, dość częsty, mniej drażliwy niż poprzedni. Zwyczajnie czujemy żal i niesprawiedliwość losu, który spotkał kogoś innego, człowieka, czasami zwierzę. Nasze serce porusza jakaś historia, w porywie emocji i poczuciu smutku pomagamy. Co z tego mamy? Uczucie ciepła na sercu, że spełniliśmy dobry uczynek. Czyli jakby nie patrzeć jakaś korzyść.
ANALOGIA
Odnajdujemy w czyjejś historii siebie. Przeżyliśmy podobne nieszczęście, Może ktoś wtedy wyciągnął do nas rękę i pomógł nam, a może wręcz odwrotnie, nikt taki się nie znalazł. Może byliśmy w ciężkiej sytuacji finansowej i brakowało na chleb, dobrze znamy dylematy czy zapłacić rachunki czy zrobić zakupy. Dziś jest lepiej i dzięki temu możemy podzielić się z kimś innym tym co mamy. Wykonujemy gest w stronę drugiej osoby. Czy nie czujemy radości? Czujemy. I nie ma w tym nic złego.
Pewnie można byłoby podzielić te motywy jeszcze bardziej i poszatkować to drobniej, ale myślę, że uchwyciłam trzy główne powody jakie nami kierują przy decyzji wspomożenia drugiej istoty. Są jeszcze oczywiście istotne różnice w udzielaniu tej pomocy: cicha i publiczna. Tutaj też mozna wyłuszczyc mnóstwo kontrowersji;
CICHA POMOC, o której nikt nie wie, przekazanie pieniędzy, zrobienie zakupów starszej sąsiadce, uratowanie bezdomnego psa. Taka pomoc wydaje się bardziej szlachetna, czasami nawet bohaterska. Często słyszę opinię ludzi typu "Znam pewnego XY, który bardzo pomaga ludziom i on NIGDY SIĘ TYM NIE CHWALI". Taka osoba staje się naszym osobistym bohaterem, To się chwalii podziwia.
POMOC "GŁOŚNA" czyli wystawiona na świeczniku, myślę o publicznych akcjach fundacji, stowarzyszeń i osób prywatnych, które organizują różne zbiórki, akcje, koncerty itp. Temat kontrowersyjny. Chociażby najbardziej spektakularna "Orkiestra świątecznej pomocy" i osoba Jurka Owsiaka, którą zna cała Polska. Z jednej strony rzecz niebywale chwalebna i dobra, z drugiej opluwana i hejtowana. I tutaj też mieści się całe "onkocelebryctwo" i wystawianie swojej twarzy jako "sztandaru" czy też swoistego "loga" przy jakiejś pomocowej akcji.
Bardzo lubimy oceniać takie rzeczy. Szukać dziury w całym. Zawsze znajduje się ktoś kto zarzuci, że ktoś robi to dla sławy i poklasku i pewnie po części jest w tym racja, Bo czy te znane publicznie osoby również nie czują radości i nie mają satysfakcji z pomagania? Ostatnio Dorota Wellman przekazała potężną sumę pieniędzy na cele charytatywne. Zrobiła to bo mogła. I tutaj też znajdą się osoby, którym nie będzie się to podobać, bo może nie powinna się tym chwalić, a może to taki PR-owy chwyt?
Nie mnie oceniać postępowanie i motywy tegoż innych. Tylko zastanawiam się dlaczego to zawsze budzi tyle niepotrzebnych negatywnych emocji w ludziach (wystarczy poczytać sobie komentarze dotyczące jakiejkolwiek publicznej pomocy). Ja uważam, że każda pomoc czy ta mniej czy bardziej spektakularna niesie za sobą coś dobrego. Nie ważne, jakie mamy ku temu powody.
Uważam, że nie powinniśmy się wstydzić, że mimo wszystko altruizm jest podszyty egoizmem, czym bardziej sobie to uświadomimy, tym lepiej i skuteczniej będziemy mogli działać.
Nie boję się powiedzieć, że mam egoistyczne pobudki, chociażby pisząc tego bloga czy biorąc udział w innych pomocowych akcjach. Lubię to uczucie, które pozwala mi myśleć o sobie jak o dobrej osobie. I oczywiście, mam na koncie masę tych gorszych uczynków, którym może czasami się wstydzę, może czasami żałuję, ale nie boję się do tego przyznać. Nikt nie jest kryształowy. Mam w głowie od dłuższego czasu myśl o zrobieniu czegoś bardziej spektakularnego i wiem z jakim wielkim ryzykiem się to wiąże. Z patrzeniem na ręce, ocenianiem i hejtem. Ale też z tym ciepłem w sercu, które lubię. Ocenianie innych to nasz ludzki ulubiony sport, szczególnie dzisiaj w dobie internetu. Strach przed tym jest mimo wszystko dość duży a ryzyko budzi we mnie wikinga.
Pomaganie to temat rzeka - długi, porywisty, wiążący się z nieokiełznanym prądem, który może ponieść na manowce. Piękny, ale równiez okraszony wstydem, strachem i niezdrowymi emocjami. Sądzę jednak, że warto, mimo wszystko. Ja podziwiam ludzi, którzy to robią, bo to naprawdę nie jest wcale łatwe i przyjemne, a popełnienie jakiegoś błędu może skończyć się bardzo fiaskiem i utratą dobrego imienia. Mimo wszystko - kto nie ryzykuje ten nie pije szampana.
Reasumując, uważam, ze pomagając innym, pomagamy też sobie i to jest ten dobry egoizm, który lubię. Ja wierzę też w magiczne myślenie "co w świat wysyłasz, to odbierasz" (czyli znów z aspektem egoistycznym ;))
Mam nadzieję, że udało mi się uchwycić istotę problemu, chociaż jak zwykle czuję niedosyt. Zachęcam was do dyskusji w komentarzach i rozwijania tematu - myślę, ze jest jeszcze dużo do dodania.
Tymczasem idę ułożyć swoje wypełnione chemią ciało do wyra.
Bywajcie w zdrowiu!
Anuk
Zgadzam sie z tym co napisalas, ale ja przewrotnie zapytam, co z niepomaganiem? Pozostaniem w swojej strefie komfortu? Ignorancja?
OdpowiedzUsuńNależę do osób ,które BOJA SIĘ pomagać. Dziwne wiem. Nie mam pojęcia z czego to wynika, w swoim życiu otrzymałam wiele pomocy ale ciężko mi przychodzi odwzajemnianie jej. Wiem że kiedy pomagam sprawiam komuś radość ale co wtedy kiedy pomogę za malo? Kiedy ktoś oczekiwał ode mnie wiecej? Kiedy nie zdolam mu pomóc? Wolę się wycofać, nie ryzykować. Chciała bym pomagać ale w taki wielki sposób, budować szpitale, różnego rodzaju specjalistyczne placówki, ogólnie rzecz biorąc robić coś co wiąże się z ogromnymi kosztami finansowymi. Zmaterializowac tą pomoc. Niedawno rodzice pewnego maleństwa zbierali na "zycie", na dojazdy do szpitala, noclegi czy lekarstwa. Dolozylam się , historia mną poruszyła i jak to wszystko się skonczylo? Dziecko zmarło... u mnie pojawił się oczywisty smutek bo kibicowalam z całych sił ale również wyrzuty sumienia bo może gdybym dała więcej byłoby inaczej. Ludzie przechwalali się na forum kto ile dał jak bardzo pomógł, a te moje kilka złoty było kropla w morzu potrzeb,było mi wstyd. Wiem, że przy takich zbiórkach każdy grosz się liczy ale sytuacja mnie przerosła.
UsuńPost daje do myślenia. Dziękuję i życzę zdrowia :)
dobre pytanie :) myślę, ze sporo osób ma podobne wrażenie jak poniższy anonimowy - że niewiele można zrobić, że niewiele może dać kasy itp. A sporo osób ma po prostu w dupie, bo po co przejmować się innymi? Część pewnie sparzyła sie kiedyś pomagając komuś kto ich oszukał czy nie docenił... tez jest mnóstwo powodów.
UsuńBardzo dziękuję za pytanie i ciekawą wypowiedź:)
Jeśli tylko mogę pomagam i wcale nie mam potrzeby chwalenia się tym, wystarczy mi to, że Ci co mnie znają wiedzą o tym i mogą na mnie liczyć. A powodu jako takiego nie mam myślę, że jeśli możemy sobie nawzajem pomóc to dlaczego tego nie robić. Ułatwiajmy sobie życie tak poprostu jeden drugiemu :)))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że załatwiłaś zasiłek, a teraz odpoczywaj i nabieraj siły :*
Świetnie ujęłaś temat. Jeśli to tylko 2 komòrki wymyśliły, to chyba są teraz bardzo poobijane ;-) . Pomaganie pełni funkcję terapeutyczną dla nas samych. Pomogliśmy, czujemy się szczęśliwsi, wytworzyły się w nas endorfinki i niwelujemy tym hormon stresu. Zawsze mam dobre samopoczucie pomagając i zapewne dlatego pomagam. Logicznie rzecz biorąc gdyby było odwrotnie to nikt chyba by palcem nie kiwnął, po co, żeby źle się czuć? A co do osób, które niepomagają to chyba jest tylko margines społeczny, u których została tylko 1 komórka i nie ma się z kim zderzyć :-)
OdpowiedzUsuńŚwietnie ujęłaś temat. Jeśli to tylko 2 komòrki wymyśliły, to chyba są teraz bardzo poobijane ;-) . Pomaganie pełni funkcję terapeutyczną dla nas samych. Pomogliśmy, czujemy się szczęśliwsi, wytworzyły się w nas endorfinki i niwelujemy tym hormon stresu. Zawsze mam dobre samopoczucie pomagając i zapewne dlatego pomagam. Logicznie rzecz biorąc gdyby było odwrotnie to nikt chyba by palcem nie kiwnął, po co, żeby źle się czuć? A co do osób, które niepomagają to chyba jest tylko margines społeczny, u których została tylko 1 komórka i nie ma się z kim zderzyć :-)
OdpowiedzUsuńczęsto te powody sie mieszają, trudno zdefiniować z jakiego powodu kowalska pomogła Nowakowi
OdpowiedzUsuńw sumie nieważne
często jestem zbudowana tym, jak chętnie pomagamy
choć czasem zauważam, że łątwiej pomóc obcej osobie z netu, niż sąsiadce, która nie zawsze ma na obiad dla dzieci
Tak naprawde nie wiem co napiac, bo to temat rzeka, a nie lubie uogolniac.
OdpowiedzUsuńPomagac mozna np. finasowa, duchowo, moralnie, fizycznie, dobrym slowem, milym gestem..etc, ktora pomoc jest najcenniejsza, a ktora bezcenna? odpowiedzcie sobie sami.
Moim zdaniem nie ma na to ceny/wyznacznika, bo dla jednych pieniadz nic nie znaczy i brakuje im milosci a dla drugich uzbieranie danej kwoty pomaga w zakupie drogiego leku lub na zakup srodkow egzystencjonalnych, na ktore taka osoba nigdy sama nie zarobi i tych jest znacznie wiecej, nie czarujmy sie.
A jak to jest z "tymi pomagierami"? mozna pomagac codziennie po trochu, juz samo motywowanie kogos jest pomoca, a mozna tez raz na rok cos komus podarowac by zyc sobie potem z uczuciem pomagania, Mozna tez aktywnie brac w tym udzial :) wystarczy rozejrzec sie dookola, zainteresowac sie , wystarczy dobra wola, nie oczekiwac nic w zamian, a los
moze sie kiedys postawi nam w zamian takich ludzi na naszej drodze.
Zauwazylam ze ludzie chetniej pomagaja nieznajomym , natomiast ludziom z otoczenia jest trudniej pomagac z tego wzgledu, ze boimy sie przyzwyczaic / uzaleznic kogos od tej pomocy.
Bliskim i w rodzinie pomagamy czesciej, ale to juz zalezy od relacji rodzinnych i z tym tez jest roznie.
Najwazniesza kwesta jest komu mozna pomagac:
chorym
biednym
skrzywdzonym
w dramatycznej sytuacji
samotnym
bezdomnym
kalekim
emigrantom/uchodzcom
starcom
sierotom
i nawet wieziom, narkomanom, psychicznym i wielu wielu innym ...
Osoba empatyczna potrafi pomoc kazdej z tych osob i nie ma z tym problemu, nie bedzie osadzac/oceniac, co sie komu nalezy, a komu sie nie nalezy.
Sa tez osoby, ktore po prostu boja sie takich pokrzywdzonych ludzi i dlatego nie pomagaja.
Wiem tez, ze istnieja tacy (tych niecierpie najbardzie)j co to ciesza sie i napawaja czyims nieszczesciem niby to pomagajac.
Czesto tez, jak rozmawiam z kims np. o medycynie i jak padnie slowo "rak" to ludzie uciekaja / zatykaja uszy, nie chca o tym slyszec. to nie sa zli ludzie, bardziej sa nieswiadomi i nie dopuszczaja mysli, ze sami kiedys moga sie znalesw takiej sytuacji. Wreszcie sa tez egoisci i mysla tylko o swoim wspanilym zyciu,domku, jacy sa piekni, chawla sie ciagle gdzie to niebyli co zakupili i maja gleboko gdzies cudze troski, to sa takie tip topy.
(jezeli ktos sie z tymi porownaniami zidentyfikowal i kogos to urazilo to sorry ;-) ja sama nie jestem the best)
Jednak moim zdaniem jest to, ze najwiekszym poszkodowanym jest ta osoba, ktora jest zagrozona choroba smiertelna i fakt im mlodzsza tym wieksza sie czuje niesprawiedliwosc. Ale z drugiej strony; jak tu porownac 30 latke z 50latka ?albo 20 z 35lata.
Niestety takie konfiguracje jednak zachodza w polskim lecznictwie i decyduja o powodzeniu leczenia i dotepnosci do nowoczesnych lekarstw, juz sie utarlo , ze starszych sie po prostu nie leczy.
Tak naprawde, kazdy chce zyc! i kazdy ma prawo do walki i nowoczesnych lekow.
co do tych "roznych "Fundacji , (nie ktytykuje tutaj Owsiaka ), bo jest on jakby chrzestnym tego ruchu i sa one ogromnie potrzebne, ale trzeba naprawde takie organizacje przeswietlac, bo nie ma nic obrzydliwszego niz wzbogacanie sie na cudzej krzywdzie i wykorzystywaniu innych wolontariuszy
http://www.expressilustrowany.pl/artykul/3549985,az-14-tys-zl-miesiecznie-mozna-zarobic-w-lodzkiej-fundacji-dajesz-ale-czy-wiesz-jak-wydaja,id,t.html
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/297195,1,co-fundacje-robia-z-podarowanymi-pieniedzmi.read
http://www.biztok.pl/lifestyle/tak-sie-naciaga-ludzi-i-robi-biznes-na-fundacjach-oto-zatrwazajace-przyklady_s8321
pozdrawiam, troll
I. Pomocy osobom indywidualnym w 90% - mowie -Nie!
OdpowiedzUsuńRodzi to moim zdaniem postawy roszczeniowo-degeneracyjne.
Samotna matka najlepiej z wiecej niz 1 dziecko -ktores chore-i w ciazy- nalezy pomagac? - Nie
Samotna matka rodzice ktorzy nie maja na obiad dla dzieci i rachunki - najlepiej jak pokrzycza o sprawiedliwosc spoleczna w momencie eksmisji - pewnie wygraja i po co placic rachunki?
Biedni rodzice - bo po co szukac ciezszej pracy i to oboje...lepiej urodzic nastepne.
Urodze chore dziecko wymagajace specjalistycznej opieki i to zagranica PL(juz wiem o tym) - tak urodze bo juz je kocham a inni pomoga ...bede glosno krzyczec!
Wykorzystywanie na dzieci bo -one nic nie zawinily- tak to sie nazywa poprostu.
Za maly metraz - na 20m2 bez lazienki i ogrzewania- kilka osob bo i starzy rodzice u ktorych mieszka rodzinka(najlepiej z chorym dzieckiem oczywiscie) -trzeba sie wyklocic,wyzebrac - panstwo musi dac wieksze mieszkanie -trzeba napisac do TV
Ile takich przykladow slychac codziennie? I co pomagac? Nie.
Nie,nie i nie.....rodze dzieci - musze wiedziec czy mnie na to stac -a jezeli nie to co zrobic zeby to zmienic?Ale sama czy sami i to wczesniej...Tego pytania sobie ci ludzie zadaja ...
Pomoc w chorobie -Tak ale wtedy gdy mozna pomoc wiekszej grupie osob - zakup sprzetu,finansowanie lekow..panstwo nie na wszysto stac....
Wiem pojechalam po bandzie----ale kilkanascie lat temu tez bylam bliska pozycji zebrzacej bo samotna matka bo nie stac na rachunki i jedzenie.Zmienilam swoje podejscie poki byl czas i teraz ja moglabym pomoc ale tego nie zrobie.
Najlepiej jest pomoc sobie samemu.
Ja z kolei nie jestem przeciwna pomocy indywidualnej- szczególnie, gdy czyniona jest indywidualnie, na zasadzie : widzę zło -pomagam, słyszę prośbę- pomagam. Może powinnam użyć zaimka JA czyli bez angażowania jakichś struktur czy osób trzecich. Mówię o rzeczach banalnych, niewielkich, ale często mających moc zaklinania rzeczywistości smutnej- dobre słowo, ciuchy dla dzieci, pomoc w zakupach, ugotowanie obiadu, spontaniczna podwózka.Nie zawsze chodzi o pieniądze.......
OdpowiedzUsuń1 http://m.newsweek.pl/blogi-chorych-na-raka,film,371216.html
OdpowiedzUsuń2 http://www.newsweek.pl/rak-nie-wyrok,67956,1,1.html
"co w świat wysyłasz, to odbierasz"
OdpowiedzUsuńCzyli wierzysz w karmę..
Mi z kolei jest bardzo ciężko w nią wierzyć, podczas gdy każdego dnia obserwujemy niesprawiedliwość tego świata.. Przykłady z życia wzięte: zaczynając od najprostszego - dzieci z Afryki. Przerąbane już od początku swojego życia, często krótkiego życia.
Idąc dalej ludzie, którzy nigdy pomocy innym nie odmawiali, doświadczają okropnych tragedii (wypadki, choroby). Zostają skrzywdzeni przez los, pomimo tego że na takie dramaty nie zasłużyli.
Ok, może dobrze, że ludzie chcą wierzyć w tę karmę, bo to przynajmniej skłania ich do czynienia jakiegokolwiek dobra..
Jeśli chodzi o mechanizmy pomagania, w pełni się z Tobą zgadzam.
Bezcenną formą pomocy jest okazywanie swojego czasu innej osobie, to chyba najwspanialsze co możemy od siebie dać pomijając te cholerne pieniądze ;)
Trzymaj się!!