piątek, 16 października 2015

To już rok!

Dzisiaj, a właściwie już wczoraj (bo jest po północy) mia rok odkąd założyłam BU-raka. Dzisiaj dopiero zorientowałam się, że 15 października to ogólnoświatowy dzień walki z rakiem piersi. Symboliczna data, jakby nie patrzeć. 

Nie będzie tortu ani imprezy, ale będzie trochę podsumowań. Chyba większość ludzi tak ma, że kiedy nadchodzi jakaś rocznica, przychodzą z nią również przemyślenia i wspomnienia. Ten rok był dla mnie dość "wyjątkowy", choć chyba nie o takiej wyjątkowości marzyłam. Ale zawsze biorę co przyniesie życie i próbuję utkać z tego coś fajnego, a przynajmniej znośnego. Pomimo tego, że jak powiadają, z gó*na bata nie ukręcisz, uważam, że to był całkiem udany rok, choć spod znaku raka i to nie zodiakalnego. 

We wrześniu dowiedziałam się, że noszę w sobie pasożyta, wykarmiony na mojej piersi, urósł sobie do rozmiarów piłeczki golfowej i przerzucił się na węzły chłonne.



Początki były trudne, ale postanowiłam potraktować to jak grę i jak w grze trochę poddać się losowi, ale głównie walczyć o wygraną. I tak raz z górki raz pod górkę przeszłam przez:
- 7 chemii przedoperacyjnych
- operację usunięcia guza (kwadrektomię - oszczędzającą pierś) 
- operację dzień później, tzw. resekcję, która miała na celu usunięcie krwotoku wywołanego pierwszą
- 28 naświetlań
- zabieg wstawienia portu naczyniowego 
- 5 chemii pooperacyjnych
- 4 wlewy herceptyny (czeka mnie jeszcze 14)
- plus masę badań usg, tomografii, rtg, mammografię, rezonans i kilkadziesiąt badań krwi a  ostatnio nawet emg.

Tak to wygląda w skrócie. A jeśli ktoś chce dowiedzieć się więcej zapraszam do poprzednich wpisów.
Dzisiaj jestem już na drodze do zakończenia leczenia, choć jak to u mnie bywa, nie takiej prostej. Ostatnio pisałam wam, że mam mieć 12 cykli chemioterapii (tak na wszelki wypadek), ale poprzestano na 5. Mój organizm zbuntował się i trochę zepsuł. Dostałam neuropatii, mówiąc po ludzku nerwy w kończynach odmówiły posłuszeństwa i straciłam czucie w palcach prawej dłoni i lewej stopy. Przy tej okazji przeciągnięto mnie trochę po różnych lekarzach i w ciągu ostatnich 4 tygodni odwiedziłam neurologa, chirurga, pracownię tomografii i pracownię EMG. Sprawdzono mnie pod kątem cieśni nadgarstka i przerzutów do mózgu (jedno i drugie wykluczono), a dzisiaj przeszłam przez tajemniczo brzmiące badanie EMG (Elektromiografia – diagnostyka czynności elektrycznej mięśni i nerwów obwodowych (elektroneurografia) za pomocą urządzenia wzmacniającego potencjały bioelektryczne mięśni i nerwów – elektromiografu. Elektromiografia jest podstawowym badaniem dodatkowym służącym do rozpoznawania chorób obwodowego układu nerwowego oraz mięśni (pozwala ocenić m.in. ich zdolność do pracy). Bardzo dziwne badanie polegające na rażeniu człowieka prądem. Trochę mnie pomęczyli i stwierdzili to co już wiedziałam - ograniczone czucie w palcach prawej dłoni i demielizacyjna neuropatia nerwu łokciowego (no tego nie wiedziałam, a przynajmniej nie znałam nazwy :)) Dlatego chemii więcej nie będzie (i oby już nigdy przenigdy nie było!) Została mi tylko herceptyna podawana co 3 tygodnie do sierpnia 2016.

Co poza tym u mnie? Powoli dochodzę do siebie po tych ostatnich chemiach, które mocno dały mi popalić. Oprócz problemów z nerwami w łapie, skasowała moją marną kondycję i znowu spacery są dla mnie męcząco-wycieńczające. No i wyliniałam mocno. Ale jak zwykle, nie załamuję się i mimo jesiennej aury i poturbowanego chorobą ciała staram się żyć radośnie i robić fajne rzeczy.

Ostatnio przygotowałam akcję promującą profilaktykę w zakresie raka piersi, macicy, jajników i jąder - pamiętacie?  To co się stało przeszło moje najśmielsze oczekiwania - moje grafiki opanowały facebooka i rozeszły się w kilku tysiącach kopii! Bardzo wam wszystkim dziękuję za wsparcie akcji i masę miłych słów (i niemiłych też:)). Mam nadzieję, że to dopiero początek i uda mi się wdrożyć resztę moich pomysłów w życie.

Na koniec podsumowań, jeszcze "mój rok wyrażony twarzą" czyli składka selfie z ostatniego roku (wiem, fascynujące ;)) 

     
Rak mi nie straszny :)

A już niedługo...Liebster Blog Award, do którego nominowała mnie Ida, czyli odpowiem na kilka pytań. Ale co za dużo to niezdrowo, więc na dzisiaj to tyle.

Dziękuję, że przez ten rok byliście ze mną! Jeżeli jeszcze was nie zanudziłam to zapraszam do czytania, komentowania i innych kontaktów (mój mail: burak.anuk@gmail.com i BURAK na fejsie).

Bywajcie w zdrowiu!
Anuk

7 komentarzy:

  1. Krotko i treściwie : podziwiam, wierzę i uwielbiam :) I pozdrawiam niezmiennie- Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty SUPER BABKA jesteś!
    pozdrawiam serdecznie
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. Anuk, serdecznie pozdrawiam i dziękuję Ci za Twoje pisanie.
    Niech neuropatie idą tam, skąd przyszły!
    Mój bliski zażywał Urydynox na regenerację nerwów i Neurolipon zabezpieczający przed neuropatiami. Ale o Ciebie też z pewnością lekarze zadbają i do pełnej sprawności przywrócą.
    Trzymaj się, jesteś WIELKA! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Anuczku...za parę lat ten rok będzie dla nas tylko średnio miłym wspomnieniem ;-) ogromnie w nas wierzę!!!! Pisz babo częściej bo dobrze się to czyta ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tez mialam te okrutne badanie (elekromiografie) na dwie lapy !
    Bez znieczulenia, szesc szpil/bolcow grubosci 3mm/ dlugosc 10cm, wbite w miesnie i dlonie + kopanie pradem /12razy =na drugiej lapie poplakalam sie, ale dalam rade :)
    wyszlam z tego "gabinetu tortur" zszokowana, skolowana z wlosami deba. brrr
    fakt dziwne badanie jak na XXI w.
    pozdowiam troll:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś wspaniała Trzymaj się

    OdpowiedzUsuń