czwartek, 17 marca 2016

Strach

Dostałam wczoraj maila od czytelniczki. Jej mama jest chora i bardzo się boi. Długo zastanawiałam się co odpowiedzieć i stwierdziłam, że może warto powiedzieć to wszystkim, którzy się boją... 
* z dedykacją dla mamy Edyty

Strach jest naszym najgorszym wrogiem. Boimy się, że coś nam się stanie, że zachorujemy, że choroba nas zabije. To nas paraliżuje i nie potrafimy normalnie żyć. Przed rakiem cierpiałam na nerwicę lękową ok.3 lata. Doskonale znam ten stan kiedy boisz się ruszyć, bo serce przyśpiesza, bo masz zawroty głowy...tylko, że to lęk generuje w nas objawy, nie na odwrót. Taki stan rzeczy może prowadzić do depresji.
Ja któregoś dnia powiedziałam sobie dość - strach nie zawładnie moimi myślami, nie zmarnuję dla niego życia. Za każdym razem kiedy ogarniał mnie lęk, mówiłam sobie "to bez sensu, to tylko moja głowa, strachu wypie*dalaj". W ciągu może dwóch miesięcy pozbyłam się ataków, które wcześniej dopadały mnie codziennie.

Potem zachorowałam na raka. Odegnanie wcześniej lęków pozwoliło mi walczyć również z nim. Pomyślałam wtedy "dzisiaj na prawdę mam wyrok śmierci w zawieszeniu, więc nie mogę się bać bo stracę wszystko".

Dlaczego boję się o życie, które marnuję na strach? Zamiast cieszyć się tym co mi pozostało? Może to będą miesiące, może lata, ale muszę schować wszystkie lęki głęboko i żyć, korzystać z każdej chwili.

Wyobraźcie sobie, że macie masę pieniędzy, stać was na dostatnie życie, na dom, samochód i podróże, ale boicie się, że wszystko możecie stracić i chowacie pieniądze głęboko w szafie. Żyjecie ubogo, ciągnąc ledwo koniec z końcem, jedząc suchy chleb, nigdzie nie wychodząc ze swojego m2. A tam w szafie jest kasa na wszystko! Ale ze strachu przed jej utratą wolicie biedę. Brzmi idiotycznie, prawda? Kto by tak zrobił, tylko ktoś bardzo skąpy, powiecie.
Tak właśnie wygląda życie lękiem o własne życie. "Zachorowałam i umrę, więc już teraz położę się i będę płakać". Tam w szafie leży bogactwo. Tam za oknem umysłu czeka na Ciebie życie, bierz ile wlezie póki je masz, bo jak umrzesz już nic nie zrobisz.
"Póki żyjemy to jest dobrze, a jak umrzemy to będziemy mieli przejebane". 
/cytat ze znajomego pewnego pana napotkanego w szpitalu/

To wybór każdego z was. Żeby przestać się bać, trzeba przestać się bać i jest to jedyne rozwiązanie sytuacji. 

Ostatnio wymyśliłam, że zrobię licencję detektywa. Zawsze mnie to jarało. Koleżanka powiedziała: "Pewnie, jeśli do czegoś Ci się to przyda..."
Ja na to: "Mam wyrok śmierci w zawieszeniu na ch#j wie ile, mam gdzieś co mi się przyda, trumna mi się przyda a jej nie kupuję. Chcę robić to co chcę robić, po to żyję, nie po to, żeby się zastanawiać ciągle jakie będę miała korzyści. Ja żyję i to jest moja korzyść"

Nadeszła piękna wiosna, korzystajcie z niej póki żyjecie, bo potem będzie przejebane ;)

Bywajcie w zdrowiu!
Anuk

11 komentarzy:

  1. no i co tu dodać??
    ja na wszelki wypadek to sobie wszystko powtarzam jak jestdobrze, teraz, żeby mieć wprawe i doświadczenie:)
    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Lęk gdzieś tam czai się za moim kołnierzem, czuję codziennie jego oddech na mojej szyi. Jednak go ignoruję i żyję pełną gębą wbrew niemu. Skłamałabym jednak pisząc, że się nie boję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anuj, Ty się kobito lepiej weź za zarobkowe pisanie!!!! ;-) właśnie dziś sparaliżował mnie irracjonalny, bezpodstawny lęk, że mam przerzuty do mózgu... I co mi po tym????? Tylko stracony czas na niemiłe myśli, wrażenia. Tymczasem na pasach w drodze do domu może pierdyknąć mnie pijany kierowca...czy tego też się panicznie bać...? moja rakowa przyjaciółka przywołała mnie do porządku rozkazem by żyć, a nie tracić czas na lęki przed tym co siedzi w szafie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Anuj, Ty się kobito lepiej weź za zarobkowe pisanie!!!! ;-) właśnie dziś sparaliżował mnie irracjonalny, bezpodstawny lęk, że mam przerzuty do mózgu... I co mi po tym????? Tylko stracony czas na niemiłe myśli, wrażenia. Tymczasem na pasach w drodze do domu może pierdyknąć mnie pijany kierowca...czy tego też się panicznie bać...? moja rakowa przyjaciółka przywołała mnie do porządku rozkazem by żyć, a nie tracić czas na lęki przed tym co siedzi w szafie...

    OdpowiedzUsuń
  5. tego mi było potrzeba,zwłaszcza dzisiaj-Anouk,piekne dzieki! muszę zapamietać:-przejebane będzie potem na razie jest dobrze, jest dobrze, ale nie najgorzej jest!- W.

    OdpowiedzUsuń
  6. W przyszlym tgodniu przed samymi Swietami mam PET-a.Teraz to juz mi zadne tlumaczenie ze bedzie dobrze nie pomoga.Mam stracha okrutnego :(((((

    OdpowiedzUsuń
  7. Anuk swietna i madra z Ciebie dziewczyna.Ale po co ja Ci to pisze:)Przeciez Ty to wiesz!
    Wlasnie:zyjmy chwila,korzystajmy z tego co jest tu i teraz,bo jutro moze nas nie byc...i to niekoniecznie z powodu raka...

    OdpowiedzUsuń
  8. Podoba mi się ten cytat... Tak cieszmy się życiem, a nie zamartwiajmy.
    Pozdrawiam :)
    ps.fajna z Ciebie babka:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rak to ch**jnia, to g*wno, ale ludzie czasem odchodza nagle, niespodziewanie, czasem odchodza w nocy po cichu, cieszmy sie, ze to "tylko" rak, ze mamy jeszcze CZAS, ze MOZEMY WALCZYC I DALEJ ZYC!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Twój wpis po raz kolejny pokazuje cała Ciebie. jesteś wielka.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,trafiłam na Twojego bloga szukając informacji o przypadkach kiedy zmiana łagodna okazuje się rakiem i czy faktycznie rak nie boli...poczytałam i mój entuzjazm po ostatniej wizycie kontrolnej u mojego ginekologa znacznie zmalał...W tym roku skonczę 33 lata ale trochę z cyckami juz przeszlam- w skrócie moja historia:lipiec 2009 przy samokontroli odkrywam obustronny surowiczy wyciek,omal nie mdleję. Szybko udaję się do ginekologa, wykrywa zmianę w lewej piersi i pobiera wymaz z treści wycieku.Rozpoznaje też mastopatię.Biopsja cienkoigłowa i radość bo zmiana okazala się torbielą!Wynik histopat z wycieku- bez komórek atypowych. Uff.. Spokój do lutego 2010,wtedy pojawia się guz lity, zostaje usunięty za pomocą mammotomu, wynik histop.- groczolakowłokniak.Znow radość ale jakos na koniec 2010 r radiolog wykrywa guzy lite obustronne,w sumie 3! Szybkie skierowanie na biopsję. Wyniki nie wskazują na zmiany złośliwe ale dostaję skierowanie na usunięcie chirurgiczne. Rezygnuję jednak z niego i znowu poddaję się usunięciu przez mammotom. Potwierdza się, ze to tez groczolakowlokniaki. Placzemy ze szczęścia. W czerwcu 2012 r rodzę córeczkę. W czasie laktacji widoczne uwypuklenie, alarm i kontrola. To nie zastój mleka, prawdopodobnie znow cos sie wykluwa...po laktacji w usg widoczny jako łagodny, do obserwacji. Jest listopad 2014 badanie konrolne jak zwykle po pol roku.Guz tym razem w obrazie usg wydaje się podejrzany..strach..dodatkowa mammografia, ktora nie wykazała tego guza. Ginek sugeruje biopsje mammotomiczna ja jadnak idę do onkologa, robi biopsję cienkoiglowa. Wynik bez atypii. No wiec znow do obserwacji. Piers boli. Teraz w kwietniu bylam na kolejnej kontroli u ginka, guz nie urosl. Na razie go zostawiamy a bol tlumaczony jest mastopatia. Ja jednak czuję niepokój, trochę to zycie jak na bombie..piers nadal boli,nawet w pierwszej polowie cyklu, coprawda mniej niz ostatnio w drugiej ale jednak go odczuwam..Nie wiem co robic...Po tym co wyczytalam na Twoim blogu, jednak się boję i nie wiem, czy jednak tego nie dac ukluc ale grubą igła.. Co sadzisz? Jak Ty bys postapila?? PS. Twarda i fajna babka z Ciebie! Trzymam kciuki, zeby burak juz nigdy nie wrócił!!! Pozdrawiam, Aisha.

    OdpowiedzUsuń