niedziela, 25 września 2016

Kawał zarozumiałego tekstu

W czwartek pojechałam na konsultacje do Krakowa. Po zobaczeniu na swojej karcie "leczenie paliatywne" poczułam się jakbym dostała obuchem w łeb i skłoniło mnie to w końcu do mobilizacji wszystkich sił i zajęcia się ratowaniem swojego życia. Brzmi to wszystko trochę heroicznie i może górnolotnie, ale niestety własnie tak jest.

Jestem świadoma zagrożenia śmiercią jakie noszę pod bluzką. Czasami nawet chcę z kimś o tym porozmawiać, co będzie jeśli się nie uda. Chciałabym mieć w głowie wszystko ułożone, chciałabym, żeby w razie czego moi bliscy nie mieli zbyt wiele powodów do zmartwień, oprócz tego, że odeszłam. Ale nikt nie chce o tym ze mną gadać, i ja to rozumiem, ludzie wolą wypierać z głowy problem, to daje im złudne poczucie zniknięcia problemu. Jeśli nie będziemy rozmawiać o tym, że umrzesz, to nie umrzesz. Jeśli nie będziemy rozmawiać o przerzutach, to nie będziesz miała przerzutów itd. Swego czasu studiowałam etnologię, choć nie byłam prymusem to jeszcze co nieco pamiętam. Fachowo rzecz ujmując takie myślenie, jest "myśleniem magicznym". Każdy z nas stosuje je nieświadomie na co dzień. Ile razy próbowaliście zaklinać rzeczywistość? "Jeśli zaświeci słońce, wszystko się ułoży" albo "wyzdrowieję, wyzdrowieję, wyzdrowieję" itd. Jest wiele teorii na ten temat, książek bardziej lub mniej racjonalnych. Są ludzie, którzy będą się upierać, że istnieje "prawo przyciągania" (choćby film "Sekret"- wiem, ze istnieje grupa wyznawców) i będą wizualizować swoje sukcesy i wierzyć, że dzięki temu właśnie życie im się układa. Ja to wszystko rozumiem, bo tacy jesteśmy, potrzebujemy w życiu trochę "magii" i często nawet nazywamy ją "racjonalnym myśleniem" i "twardym stąpaniem po ziemi". Mniejsza o terminologię, chyba mniej więcej zarysowałam zagadnienie?

Pisze o tym wszystkim właśnie w związku z moją chorobą i ostatnimi konsultacjami. Dostałam po moim łbie, który może gdzieś zamroził się nadto po nawrocie choroby i nie działał w 100% logicznie. Na szczęście, i mam nadzieję, że w porę, zobaczyłam ten przerażający zwrot "leczenie paliatywne". Niewiele myśląc pojechałam do prof. Wysockiego z Krakowa. Wizyta u niego kosztuje krocie (3/4 zasiłku mojego, na szczęście mam wsparcie finansowe), ale czego się nie robi dla ratowania życia? Pan dr przyjrzał się moim papierom, wysłuchał mnie i stwierdził: Jest jeszcze szansa, żeby usunąć raka nim się rozprzestrzeni. Trzeba tylko zintensyfikować leczenie i dołączyć do tej chemii, którą Pani przyjmuje jeszcze dwie inne, które pozwolą zadziałać na guza z każdej strony, wtedy być może nam się uda.

Po tej wizycie jak nigdy poczułam jak bardzo na krawędzi się znajduję. Cień nadziei z jednej i palące słońce porażki z drugiej, krok nad przepaścią. Jeśli się nie uda i rak się rozsieje to już nigdy nie usuną guza z mojej piersi a komórki rakowe będą po kolei zajmowały kolejne pozycje w moim ciele, żeby w końcu dopaść do płuc, serca czy mózgu, a w zasadzie wystarczy, że do wątroby i wyłączą zasilanie - one albo chemia, która jak wszyscy dobrze wiedzą działa leczniczo ale też zabójczo.
Po chemii mam ciągle mdłości i przeszkadzają mi wszelkie zapachy i smrody. Nie chcę do końca życia tego przeżywać. Nie chcę leczenia paliatywnego. Chcę żyć.

Czasami próbuję z kimś o tym porozmawiać i wtedy trafiam na ten mur magicznego myślenia. Na początku leczenia, kiedy starałam się ludziom racjonalnie tłumaczyć jak ta choroba wygląda i co się może zdarzyć, wszyscy wokół zaklinali rzeczywistość, że nigdy nie będę miała nawrotu, że dożyję później starości itp. Dzisiaj już tak nie mówią, albo nawet w ogóle się do mnie nie odzywają. Magiczne myślenie i hiperoptymizm nie zadziałał, więc lepiej się wycofać i udać, że nic się nie stało.
Nie mam pretensji, tylko sobie myślę "jaki jesteś głupi". Wiem, że to niepoprawne i niemiłe. Mam to gdzieś. Jestem zarozumiałym skurwysynem a Ty głupim człowiekiem. A już najgłupszym na świecie jest stwierdzenie: "Każdy może umrzeć, mogę dziś wyjść na ulicę i potrąci mnie ciężarówka, nie ma sensu o tym myśleć". Do chuja, jak ja nienawidzę tej durnej retoryki! Ja moją ciężarówkę widzę codziennie w lustrze. Nawet sobie nie wyobrażasz jak strasznie wygląda. Nie pokażę Ci zdjęcia, bo mój rak wygląda drastycznie, na dodatek boli. To nie jest do kurwy nędzy żadna figura retoryczna. Podejrzewam, że mam taką samą szansę na dożycie starości co Ty na tą pierdoloną ciężarówkę, która Cię potrąci. I nie mów, że statystycznie ja i mój pies mamy po trzy nogi, bo to kolejna idiotyczna wymówka, której używasz, żeby nie myśleć o realnym zagrożeniu. Możesz mnie nie lubić, możesz uważać mnie za zarozumiałą chorą pizdę, która myśli, że jest lepsza. Ale możesz też pierdolnąć się w głupi łeb i nie czekać aż dopadnie Cię śmiertelna choroba tylko tu i teraz zacząć żyć i przestać bać się rozmawiać o tym co Ciebie i Twoich bliskich boli.

Większość chorych, których znam zaczyna doceniać każdą chwilę, cieszyć się promieniami słońca i deszczem i największymi pierdołami, które nas otaczają. Przestają istnieć przyziemne problemy, bo nagle dociera do nich, że najważniejsze jest po prostu szczęście, miłość, rodzina, przyjaciele a nie za duża dupa czy możliwość awansu. I najprawdopodobniej, jeśli jesteś zdrowy to tego nie rozumiesz. Wiesz, że tak jest, ale wciąż i wciąż będziesz zaprzątać swoją głowę milionami pierdół, nieistotnych okoliczności życia i ciągle będziesz czegoś szukał. A to co jest sensem życia jest koło Ciebie i w Tobie.

Wczoraj strasznie się wściekłam na moją przyjaciółkę. Kocham ją, ale jest czasami strasznie głupia. Zadzwoniłam do niej, żeby wybrała się ze mną na obiad, Po tej wizycie u lekarza postanowiłam już nie tracić ani chwili tylko być z tymi, których kocham, i żyć jakby każdy dzień był ostatnim.
Ona stwierdziła, że zrobiła wczoraj gulasz i nie może ze mną na obiad, bo jej się zepsuje. Po dwóch godzinach przyszło jej do głowy, żeby mnie zaprosić na ten gulasz, ale było już za późno. W myślach zwyzywałam ją od najgorszych, wściekłam się i ryczałam przez godzinę.
Nie dlatego, że jestem taka kurwa mądra. Tylko dlatego, że jestem tak bezsilna wobec śmierci i nie potrafię wytłumaczyć innym, dlaczego tak bardzo ważny jest dla mnie głupi obiad czy czas spędzony na graniu w planszówki. I chciałabym wykrzyczeć "ja umieram, a Tobie zepsuje się jebany gulasz". I nie wiem czy całkiem zwariowałam czy to świat jest tak popierdolony. Wymagam od wszystkich, żeby byli mądrzy czy tak samo zdesperowani i pragnący życia jak ja?
Wiem, że nie wszystko co robię jest mądre, chwalebne i zasługujące na poklask. Jestem tylko człowiekiem, choć coraz mniej się identyfikuję z tym rodzajem. I już nie wiem czy choroba mnie odhumanizowała czy wręcz przeciwnie? I w sumie mam to w dupie, bo po prostu chcę wyrwać każdy możliwy moment szczęścia póki tu jestem i dopóki moje płuca działają, moja wątroba filtruje toksyny, a moje serce bije będę jebaną zarozumiałą pizdą, która będzie wam wytykać jacy jesteście głupi i jak bardzo nie doceniacie życia.



Tymczasem mam zamiar zawalczyć o te dodatkowe dawki chemii, która może mnie uzdrowi a może zabije. Jak nie w DCO to gdzie indziej, najwyżej będę jeździć do Krakowa, trudno. Dam radę, i nawet jeśli umrę to nigdy nie mówcie, że przegrałam, Przegrywają tylko Ci, którzy nie robią nic. Więc rusz dupę i wygrywaj codziennie życie jak ja.  

Bywajcie w zdrowiu!
Zarozumiały Anuk

47 komentarzy:

  1. Swiat jest tak popierdolony, ,zobaczylas to w pelnej krasie, dzieki temu super gulaszowi, chodz sama na taki obiad ze soba! Przeciez sama Ty to zajebiste towarzystwo!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama ze sobą robię wszystko całe życie, nie o to chodzi;)

      Usuń
  2. Serio przejełaś się tym, że ktoś nie chce iść z Tobą na obiad?
    Serio?!
    Kobieto, masz większe zmartwienia w życiu. Olej takich "przyjaciół", szkoda na nich sił. I nerwów.
    Wytykasz innym, że się przejmują pierdołami... A sama to robisz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zrozumiałaś o czym piszę, nie przejęłam się tym, że ktoś nie chce iść ze mną na obiad tylko, dociera do mnie wiele rzeczy przez takie sytuacje. Ja wcale nie jestem jakaś super-mądra czy coś, rządzą mną emocje i impulsy i dlatego napisałam o tym. Też jestem tylko słabym humanoidem. Nie mam zamiaruu skreślać ludzi dlatego, że są inni, tylko staram się im uświadomić, że jest masa nieważnych pierdół w życiu.

      Usuń
    2. komentarz H.L uświadomił mi, jak bardzo masz rację Anuk. Mietek

      Usuń
  3. Nie uswiadomisz i na pewno nie Beda Ci za to uswiadamianie wdzieczni. Poczuj sie w jej sytuacji. Jej wystarczy gulasz poki co..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, dlatego taka bezsilna się czuję i wściekła:)

      Usuń
    2. Co dzis jadlas? Czy bylas na powietrzu?

      Usuń
  4. cytat
    "Chętnie zawstydzałam innych i równie chętnie drwiłam ze zwykłych problemów. 'Nie bądź żałosny, ja mam raka'.
    Ludzie kochani, jak ja się tego wstydzę. Dopiero po blisko dwóch latach zrozumiałam, jak bezczelnie i okropnie zachowywałam się, będąc chorą. "
    (...) "Potrzeba naprawdę dużo czasu, żeby dojrzeć i zmienić myślenie"

    z bloga : http://against-lymphoma.blogspot.se/2015/08/kult-chorego.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten tekst, ale nie do końca się z nim zgadzam. A może kiedyś zmienię zdanie? Byc może Martyna jest level wyżej a być może dała się wkręcić w zdrowe życie i zasady ludzi ją otaczających? Nie wiem, nie mam zamiaru rozważać kto ma rację czy kto jest bardziej dojrzały, szczerze mnie to nie obchodzi. Mówię co myślę i tyle.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    3. Ja nie jestem level wyżej - ja po prostu przestałam widzieć tę cholerną ciężarówkę w lustrze, o ktorej napisałaś, trafnie zresztą. Ale ludzie, którzy nigdy nie poczuli, że śmierć jest naprawdę blisko, nie będą mieli pojęcia, o czym mówisz. Dla nich jesteś wciąż nieśmiertelna, bo widzą, że nie jesteś przykuta do łóżka, pod aparaturą odmierzającą czas; piszesz na fejsbuku czy blogu - no, a jak się udzielasz, to przecież nie możesz umierać, tylko sobie coś ujebałaś w szalonej głowie ;)) I będą Ci odpowiadać, że oni też czują śmierć, kiedy przechodzą przez pasy czy jadą autem - ale i Ty i ja wiemy dobrze, że to zwykłe pierdolenie. Bo dopóki nikt im nie powie "zostało ci tyle i tyle czasu" lub "będziemy robili wszystko, żeby panią/pana wyleczyć i są na to szanse takie i takie", nie zrozumieją. A najgorsze jest to, że nie można tego od nich wymagać. Bo oni nie mogą tego wiedzieć.
      Ale uważam, że ci najbardziej empatyczni, którzy próbują coś zatrybić, kiedy krzykniesz im "przecież ja umieram! zostaw to! jedźmy w góry!" - rzucą wszystko i pojadą.
      Jak napisałaś 'I chciałabym wykrzyczeć "ja umieram, a Tobie zepsuje się jebany gulasz"', to dokładnie przypomniałam sobie tę frustrację - i choć akurat gulaszu tam nie było, to uczucia były te same.

      Anuk, ja nie wiem czy wszystko będzie dobrze, ale krzycz, tup i bluzgaj - może chociaż cząstka tej bezsilności przebije się przez wrażliwsze łby.
      Jesteś super baba i świetnie piszesz.

      Ściskam Cię

      Usuń
  5. doskonale Cię rozumiem Anuk
    mimo, ze chwilowo jestem po tej stronie barykady, gdzie raczej umiera się od zderzenia z ciężarówką
    tych emocji związanych ze śmiertelnym zagrozeniem się nie zapomina
    to, co mi najbardziej pomagało , to taka "normalność", żeby nie utopić się tylko w leczeniu, żeby móc pójść na obiad i na chwilę poczuć nrmalność, choć kuźwa, nie udawało mi się za bardzo
    wszystko miało filtr i przy każdej czynności myslałam, czy ma sens w TEJ sytuacji
    ludzie wokół tego nie rozumieli:((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja Cię rozumiem Anuk...
      Zdrowi, choćby byli nie wiem jak empatyczni nigdy tak do końca tego nie pojmą, co się w naszych głowach dzieje.
      Przeczytałam kiedyś taki tekst o tym, jak to osoby chore na raka stają się agresywne, roszczeniowe,niemiłe...ależ mnie ten tekst rozjuszył! Nikt nie rozumiał, że walczą o życie, o siebie!
      I jeszcze to: "będzie dobrze" czy coś w tym stylu, zamykające każdą rozmowę, nie pozwalające wywalić swoich lęków, obaw, myśli...
      Niech MOC będzie z Tobą Anuku!! :**

      Usuń
    2. Olga, z jednej strony masz rację, ale z drugiej są różni ludzie i wierz mi, że są też tacy, którzy jako swój flagowy argument w większości dyskusji (w tym szantażu) mają "bo ja mam raka". Takie coś jest złe i egoistyczne i wg mnie nie należy tego usprawiedliwiać. Jak rozmawiam z koleżanką, która jest chora stara się zachowywać normalnie. Nie przeginam w żadną stronę - nie gadam tylko o chorobie, ale też nie udaje, że tematu nie ma. Ona też zachowuje się normalnie. Zmieniła się od kiedy choruje i ja to w pełni rozumiem - mocno przewartościowała życie i nauczyła się asertywności, ale nie zachowuje się w opisany przeze mnie sposób. Gdzieś powinna być granica, której żadna ze stron nie przekracza.

      Usuń
    3. To prawda, każdy człowiek jest inny. Miałam szczęście nie spotkać nikogo, kto używałby raka jako narzędzia szantażu. No i takiej postawy nie pochwalam. Ja sama nie byłam awanturująca się, wypracowałam sobie spokój i akceptację swojej sytuacji.
      Ale był też czasem we mnie bunt i poczucie, że otoczenie nie do końca mnie rozumie.

      Usuń
  6. Hmm nie wiem co napisać.... ja musiałam spuścić moją rodzinę z wodą, po tym jak zaklęli sobie rzeczywistość i postanowili ignorować moją chorobę. Na szczęście zdążyłam wychować córkę i mam z kim gadać o śmierci. Po pierwsze byłabym bardziej bezczelna, bo u Ciebie nie czytam nic co kwalifikuje się na bezczelność. Czytam teraz Cesarz wszech chorób. Biografia raka i dochodzę do wniosku, że jestem za głupia żeby z nim walczyć na płaszczyźnie wiedzy. Mogę jedynie pomagać lekarzom i dbać o siebie. Czyli jeść najzdrowsze, najlepsze, najbardziej wzmacniające, żeby chociaż tak ułatwić lekarzom pracę....
    A osłaniam tylko moich bliskich, całą resztę tych chowających głowę w piasek, omijam żeby jeszcze pożyli, a może dojrzeją....
    Na co dzisiaj miałaś ochotę? Ja posiedziałam w ogrodzie i pozbierałam nasiona na następny rok. A kanapki z zieleniną do białego serka pachniały cudnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jem dzisiaj krem z brokułów z fetą i groszkie ptysiowym, a w piekarniku robi się pierś z kurczaka z bazylią i pomidorami, w jogurcie pod mozarellą i do tego robię sałatkę z winegretem ze świeżych warzyw:) Lekarz kazał mi zdrowo jeść to się słucham:)

      Usuń
    2. zgłodniałam
      zdrowo i smacznie, mniam!!

      Usuń
  7. Anuk, wszystko co piszesz jest słuszne choćby dlatego, że to są Twoje emocje, Twoje życie i Twoje chorowanie.
    Trzymam, myślę, pamiętam. Mietek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie,mądrze Mietek prawi😊wydaje mi sie,ze gulasz mogl byc tylko trywialna wymowka za ktora stoi strach przed trudnymi emocjami,obawa jak sie zachowac i co powiedziec.Ks.Kaczkowski wielokrotnie mowil o tym ,ze ludzie "zdrowi" nie wiedza jak sie maja zachowac,wiec tchorza i unikaja.Tez bym chetnie z Toba Anuk poobiadowala😊😍

      Usuń
  8. Anuk,ja również nie widzę w Tobie ani grama bezczelności...tylko mądrość. Życiową.
    Ściskam!
    Netka

    OdpowiedzUsuń
  9. teksty o ewentualnej możliwości bycia rozjechanym przez samochód są wkurwiające w takim momencie, są banalne i w pewnym sensie głupie, ale też w pewnym sensie takie głupie nie są; są w tym sensie głupie, że nikt nie zakłada, że zginie w wypadku w związku z czym nie zmienia swego życia pod tym kątem, ma plany, ma marzenia i wielkie szanse na to że w wypadku nie zginie; przerzuty oznaczają, że się umrze, tak, za parę miesięcy lub lat; nawet jeśli jest to parę lat - dla młodej osoby chujowa perspektywa
    ale - życie jest kruche tak czy inaczej, wypadki są tak samo nierealne jak rak - są nierealne póki nie dotkną nas lub osób najnajbliższych
    wiesz z tym docenianiem życia to z kolei mnie ten tekst podkurwia, chociaż się z Tobą zgadzam ;) żeby docenić swoje życie trzeba mieć zajebiste życie, jak się ma gówniane to nie ma czego doceniać, a zmienić gówniane na zajebiste to też nie jest łatwy proces; to się tak łatwo mówi jak teksty o ciężarówkach ;)
    aq

    OdpowiedzUsuń
  10. http://lubimyczytac.pl/ksiazka/133804/mozna-zegnac-sie-wiele-razy polecam coś, co ukoi nerwa... Podpowie, jak organizować ważne rozmowy, komunikować swoje racje. Ps. Aniu, nie wiem, ale myślę, ze Przyjaciółka po prostu potraktowała Cię normalnie - odmówiła, bo nie chciało się Jej wychodzić. Gdybyś była umierająca, to by Ci nie odmówiła.

    OdpowiedzUsuń
  11. Podoba mi się Twój tekst i odwaga pisania tego co czujesz. Podoba mi się też komentarz anonima aq,choć przykro mi, jeśli odbiera swoje życie jako chujowe. Czasami człowiek zabrnie w taką uliczkę, że i prezydent Komorowski nie poradzi.
    Życzę Ci, aby chemia zadziałała, a leczenie zmieniło nazwę na radykalne i żegnaj buraku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, nie chujowe to życie, ale nie chcę tu już mnożyć brzydkich słów.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Anuk, choroba przewartosciowala w Twoim zyciu niemal wszysko i daj Boze wszystkim takie postrzeganie swiata. Glupie slogany typu "bedzie dobrze" albo "dasz rade bo kto inny jak nie ty", sa bredniami, ktore nic nie wnosza tylko moga wkorwic na maxa. Sa na to inne sposoby.
    Ty droga Anuk w tym momencie potrzebujesz normalnej bliskosci, zrozumienia, poglaskania, cieplych usmiechow, spedzenia czasu w milym gronie aby spokojnie zrzucic z siebiawy, zal, smutek, czy po prostu poprawic sobie humor;)
    To tak malo ale zarazem tak duzo.
    Pamietam jek kiedys moja przyjaciolka przyjechala do mnie samochodem w nocy z malym dzieckiem (w pizamie) na reku, bo moj tragiczny glos w sluchawce telefonu z przed 30 min wczesniej ja do tego sklonil. Takich gestow nigdy sie nie zapomina !
    Anuk, bardzo dobrze, ze o tym piszesz, o swoich emocjach/potrzebach, ze nie tlumisz tego w sobie.
    Ja nie widze tu zadnego zarozumialstwa, a tym bardziej wymadrzaniem sie, wrecz przeciwnie mowisz ludziom co jest waznie w zyciu. I wiesz co ? masz zajebista racje, a ten co tego nie rozumie to jego wielka strata.
    Natomiast twoi znajomi powinni czytac tego bloga i wziac pod uwage Twoje spostrzezenia, sprostac im i docenic twoja szczerosc, ze jestes teraz bardziej niecierpliwa, bezbronna, wrazliwsza.

    To tak jakby nagle jakas osoba stanela na samym srodku rozpedzonej jezdni miedzy milionami aut, ktore mkna sobie w najlepsze "tym ludzkim szczurzym pedem" i slyszala tylko klaksony, jakies uwagi 'dobrych' porad albo jakies okrzyki pocieszenia. A przeciez wystarczy tylko zatrzymac sie, wygramolic dupe z fotela zlapac i te osobe za reke, objac ramieniem i pojechac razem gdzies na herbate/ dobry obiad.
    Anuk zycze Ci aby nie zabraklo takich osob wokol ciebie, no i my anonimowi tez jestesmy z Toba;))

    ps. teraz twoim glownym zadaniem jest nie ulec presji stresu, czarnych mysli i.. LECZYC SIE DALEJ !!!
    Buziaki:)
    Troll

    OdpowiedzUsuń
  14. Anuk...świetnie napisane.Jestem na początku drogi która prowadzi do...tego właśnie niewiem. Niewiem co mam wpisane w karcie ...podpisałam puste,niezaznaczone pola. Boże ja to jestem pierdolnięta...a jeśli to nie radykalne leczenie...dobra,nie myślę o tym... Jestem na etapie przerażenia,przed dwumiesieczną radiochemioterapią...osiągam stan wkurwienny gdy znajomy,znajomy pisze,mówi mi że nie ma odwagi się ze mną spotkać...że boi się swojej reakcji...jprd...to Ja się tu boję ! Nie jestem trędowata,mam tylko RAKA ...zrozumieją to kiedys...? Anuk życzę Ci zdrowia bo sił do walki masz w sobie! Wypędź nieboraka ! Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  15. Anuk,a dlaczego nie mozna wykonac teraz mastektomii?przeciez to co piszesz to barbazynstwo..by zmuszac czlowieka zeby codziennie patrzyl jak zmiana rosnie i boli.To niewyobrazalne.tule😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odp. lepiej nie wtrybiaj nosa w cudze sprawy :)

      Usuń
    2. Nie mozna bo jest za duzy i nacieka na klatke piersiowa i to by mogpo pogorszyc sytuacje

      Usuń
    3. Nie mozna bo jest za duzy i nacieka na klatke piersiowa i to by mogpo pogorszyc sytuacje

      Usuń
    4. Dziekuje za odpowiedz,nie wiedzialam ze nacieka.to trzymam kciuki za chemie😘😘😘😘😘

      Usuń
  16. Anuk,Twoja nietuzinkowość - powala, Twoja lotność umysłu - imponuje... To mój pierwszy post w życiu,ale do takiej Kobiety trzeba pisać.Łzy już popłynęły, a teraz modlę się...

    OdpowiedzUsuń
  17. Anuk....przedewszystkim przytulam mocno. Tez mialam lzy w oczach jak to czytalam ale jestem realistka az do bolu.Twoja sytuacja nie jest jeszcze jednoznaczna - 1.rak sie wycofa (gemzar wlasnie jest na takie sytuacje zeby zmniejszyc guza i doprowadzic do jego operacyjnosci) 2. zaden z tych guzow nie da pzrerzutow odleglych 3. Juz daly te dwa guzy przerzuty tylko sie jeszcze nie ujawnily-sa za male do wychwycenia w badaniach obrazowych i nie daja objawow.3 .guz bedzie tzw.bajillion negative BC czyli odporny na kazda chemie. Kazdy po diagnozie i leczeniu radykalnym ma szanse na nawrot i takie opcje wiec to dla nas standart. Aniu ale nie mozesz sie tak denerwowac - to nie pomaga w procesie leczenia i wykancza bardziej niz choroba. A co do ludzi co chcialabys zeby Ci powiedzieli?
    Kto dal zlecenie na ten rodzaj chemii? Moze dobrze by bylo rozmawiac wczesniej z dr H -on jest szefem rezydentow ktorzy zapelniaja tzw.przychodnie specjalistyczna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anuk to wie i moim zdaniem nie bedzie sie tlumaczyc przed jakims tam bezimiennym anonimem :P
      troll

      Usuń
    2. Odezwal sie imienny troll anonim :)))

      Usuń
  18. Bluzgaj dziecino do woli bluzgam wraz z Tobą? Nienawidze głupich ludzi wole być sama z wyboru.Skoro znalazłam sie w 5% ponownego zachorowania a ktoś mowi,że bedzie dobrze to dostaje szału.Albo każdy umrze bo może go na pasach auto rozjechać.Nikogo nie znam z mojego bloku kogo auto rozjechało natomiast umierają 50 latkowie jak muchy właśnie na raka.Nawet sasiad zza ściany....Ja drugi raz rak piersi.Sasiadka z gory rak piersi42l.Już kończe z tą wyliczanką bo bez sensu.Nie wierze w swoje uzdrowienie ...oby pare lat spokoju Anuk dla nas.

    OdpowiedzUsuń
  19. Cholera, trafiłaś w sedno, lepiej bym tego nie opisała. Mam raka płuc z przerzutami do węzłowa chłonnych.Jestem po chemioterapii,która nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, teraz czekam na radioterapię.Wiem, że moje szanse na wyzdrowienie są praktycznie zerowe. Kiedy próbuje rozmawiać o tym z bliskimi słyszę dokładnie to samo "będzie dobrze" albo co gorsze ciężko wzdychają, jakby chcieli powiedzieć "a ta znowu pieprzy głupoty o śmierci" Praktycznie człowiek jest osamotniony w swej chorobie, a samotność boli nie mniej niż chorowanie.Pozdrawiam i życzę wygranej w walce z raczyskiem.

    OdpowiedzUsuń
  20. Czym jest bezczas? To taki stan, który dotyka osoby chore. Czas przyjmuje bowiem zupełnie inny wymiar. Dni tygodnia, pory roku przestają istnieć. Nie czeka się do piątku, aby wypocząć w weekend, na lato, aby wyjechać na wakacje, zimę, by cieszyć się Świętami – jedynie na kolejną chemię i wyniki, które być może się poprawią..
    Musisz działać. Zwróc się do fundacji na dalsze badania pomagające dobrać najskuteczniejszą terapię i na leki. Jak jest szansa nie trac nadziei:)
    https://skarbonka.alivia.org.pl/

    OdpowiedzUsuń
  21. Chyba pierwszy raz mam tak, że coś przeczytałam i bardzo chciałaby napisać coś mądrego, pięknego albo chociaż konstruktywnego, a po prostu nie potrafię.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jesteś zajebista!!!
    Modlę się za Ciebie

    OdpowiedzUsuń
  23. Warto przeczytać https://www.facebook.com/misja.RAKiJA/posts/1233675820028321:0

    OdpowiedzUsuń
  24. Bardzo Ci współczuję, trudno odnaleźć się w tak skomplikowanej sytuacji. Medal za działanie. Jeśli Twoja walka wydaje Ci się bardziej sensowna, gdy użyjesz dobitniejszych środków wyrazu to gryź, krzycz i bądź wulgarna- w końcu walczysz o sprawy ostateczne- jak nie teraz, to kiedy? Będę trzymać kciuki za przejrzystą drogę leczenia. pozdrawiam Baśka

    OdpowiedzUsuń
  25. "Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono". Nikt kto nie był w podobnej sytuacji nie powinien się wypowiadać i nie ma prawa oceniać. Kiedy rak wkracza w nasze życie, wszystko się zmienia!

    OdpowiedzUsuń