piątek, 8 lipca 2016

Dobry tynk, nie jest zły

Dzisiaj znowu turlam kulę łajna przed sobą, ale jakoś mi lżej. Nie zmieniłam się, nadal jestem gruba, krytyczna, leniwa i uważam, że większość ludzi to idioci, ale ci którzy mnie otaczają są wspaniali (duża część) i pozwalają mi upadać i podnosić się na nowo i pomagają pchać to gówno, żeby niezbyt często spadało mi na łeb. Tynkuję grzyba na nowo.

Dwa dni temu miałam tomografię klatki piersiowej i brzucha oraz miednicy mniejszej. ta druga to bardzo nieprzyjemna sprawa. Najpierw musiałam dzień wcześniej nic nie jeść i wypić środki przeczyszczające, co jak się domyślacie dało w efekcie cały dzień siedzenia na tronie (chociaż żadna ze mnie królowa). Na szczęście można było pić soki i rosół, inaczej spłakałabym się z głodu. Następnego dnia od rana już nic nie mogłam jeść ani pić aż do badania (w moim przypadku do 12). Samo badanie nie jest specjalnie nieprzyjemne, ale musiałam ściągnąć przed nim stanik, czego nie cierpię zważywszy na brak równowagi między moimi piersiami. Potem pielęgniarka kazała mi włożyć sobie tampon w wiadome miejsce i musiałam tak wędrować przez korytarz pełen ludzi bez uzbrojenia na klatce piersiowej do WC. Następnie kazano mi się położyć na leżance gdzie miałam wypiąć goły tyłek w celu zrobienia lewatywy. Jakoś by mnie to strasznie nie wkurzyło, gdyby nie fakt, że w sali byli inni pacjenci a ja byłam od nich oddzielona jedynie cienką zasłonką, a pielęgniarka nim zrobiła co miała zrobić nagle sobie gdzieś poszła. W tym czasie mogłam obserwować przez dość szeroką szparę kto wchodzi i wychodzi z gabinetu. Skoro ja ich widziałam, to raczej każdy mógł zobaczyć mój wypięty tyłek. Na szczęście nie jestem zbyt wstydliwa i wrażliwa na takie rzeczy, ale nie było to zbyt komfortowe. Potem z ligniną w gaciach czekałam na swoją kolej. Gdybym była w stanie psychicznym sprzed dwóch dni chyba bym się tam popłakała. na szczęście zdążyłam się ogarnąć.
Na wyniki trzeba czekać co najmniej tydzień.
Czekam, ale nie myślę o niczym złym, nie tworzę w głowie filmów bez happy endu.



Po moim ostatnim wpisie dostałam od was dużo wsparcia. Komentarzy, maili, prywatnych wiadomości. To na prawdę mi pomogło i poprawiło humor, dziękuję. Znowu staram się w sobie pielęgnować rytuał codziennej wdzięczności za to co mam i nie myśleć o tym czego mi brakuje. A brakuje mi głównie okrzesania i powściągliwości ;)
W ostatnim wpisie wspominałam o metodzie Simontonowskiej, która pewnie wielu z was niewiele mówi, a warto się nią zainteresować. Jedna z zasad to własnie codzienne myślenie o tym za co jesteśmy wdzięczni, ale dzisiaj chciałam powiedzieć wam o innym aspekcie tejże metody "tynkowania" rzeczywistości.



Nigdy nie lubiłam sprzątać. Ba! Wręcz nienawidziłam! Do tego zawsze twierdziłam, że nie umiem i się nie nauczę.
Dwa tygodnie temu byłam na warsztatach organizowanych przez Stowarzyszenie Niebieski Motyl w Krakowie. Mieliśmy różne zajęcia, m.in. z psychoonkologii metodą Simontonowską. Byłam do niej niezbyt przychylnie nastawiona, bo co jakaś tam Pani psycholog może mi powiedzieć czego jeszcze nie wiem (hehe). Ale starałam się słuchać wszystkiego (najwyżej później będę mogła wykpić). Zostałam jednak pozytywnie zaskoczona, nie dość, że przypomniało mi się to co już wiedziałam, to nauczyłam się czegoś nowego, bardzo prostego. By wykluczyć ze swojego słownika słowo "muszę" i "powinnam". Powiecie pewnie, no ale jak? Przecież czasami coś muszę, coś powinnam zrobić. Otóż wcale nie. Możesz lub chcesz.
Tak jak wyżej wspomniałam, zawsze miałam kłopoty ze sprzątaniem. Sama myśl o nim to była katorga. "MUSZĘ POSPRZĄTAĆ" od razu w głowie pojawia się poczucie winy gdy tego nie zrobię, złe samopoczucie, a kiedy w końcu biorę się za sprzątanie, robię to od niechcenia, jakby była to kara, jestem niezadowolona i wkurzona, bo MUSZĘ. A przecież wcale tak nie jest. Mogę siedzieć w syfie. Mogę przyjąć gości w pokoju pełnym śmieci i sierści. Mogę przyklejać się do podłogi. Ale CHCĘ, żeby było czysto, więc chcę posprzątać. Ta jedna mała zmiana wywołała lawinę zmian w moim zachowaniu i otoczeniu. Nagle zamieniłam w głowie "muszę" na "chcę" i chociaż wrodzone lenistwo jest silniejsze, to jednak wstaję i biorę się za sprzątanie. W jego trakcie myślę o przyjemnych rzeczach, o tym co mogę jeszcze chcieć. Może wydać się to nieprawdopodobne albo śmieszne nawet, ale spróbujcie to poćwiczyć.
Opowiedziałam o moich przemyśleniach bratu, który stwierdził:
"No dobrze, ale ja muszę sprawdzić dzienniki (jest nauczycielem) bo inaczej wywalą mnie z pracy".
"Racja- odpowiedziałam - ale przecież nie musisz być nauczycielem, nikt Cię tam na siłę nie trzyma. Lubisz tę pracę i chcesz ją wykonywać, więc tak na prawdę chcesz wypełnić dzienniki, żeby spokojnie móc pracować dalej. Jeśli zaczniesz tak myśleć, przestaniesz się męczyć takimi rzeczami."
Wiele od tego co się dzieje w Twoim życiu zależy od Ciebie. Nie wszystko, ale bardzo dużo. Zmiana myślenia jest początkiem dobrych zmian w Twoim życiu.
Od dwóch tygodni mam czysto w domu. Kiedy wokół mnie gromadzi się nadto śmieci i kurzu myślę "chcę, żeby było czysto". I po prostu sprzątam. Okazuje się, że nie musi być to wcale takie straszne jak mi się wydawało. Tak samo jest z każdą inną czynnością, chociażby wyjście z psem. "MUSZĘ wyjść z psem". Nie muszę, mogę pozwolić, żeby Awaria się męczyła, żeby w końcu nasikała ze wstydem w domu i wcale nie muszę tego potem sprzątać, przecież może śmierdzieć!
Chcę wyjść z moją psiną, bo ją kocham i chcę, żeby była szczęśliwa i zdrowa. I zamiast z wkurwem na twarzy i czarną chmurą nad głową, wychodzę na spacer z uśmiechem a Awaria odwdzięcza się dobrym humorem.
Kluczem do sukcesu jest trening zdrowego myślenia. Tak samo jak mięśnie potrzebują treningu, żeby pokonywać dłuższe dystanse, tak i mózg potrzebuje treningu, żeby radzić sobie z większymi problemami.

Dla mnie to taka dieta dla mózgu, pozwalająca zrzucić co nieco niepotrzebnego syfu z żuczkowej kuli.

Podsumowując - wracam na dobre tory, w dużej mierze dzięki tym nie-idiotom, za których jestem wdzięczna światu, ale też dzięki sobie bo mimo wielu wad, mam też jedną ważną zaletę - myślę i lubię tą swoją głowę, nawet jeśli czasem spada na nią kawał śmierdzących spraw.

Myślcie zdrowo kochani!

Anuk

15 komentarzy:

  1. kiedyś napisałam posta o tym, ze człowiek rzekraczajac próg szpitala od razu traci godność
    nawet w tych ypasionych i bardzo umiących stać po stronie pacjenta

    Anuk, a skąd podejrzenie, że masz wznowę?

    oraz czekam z Toba na wyniki
    u mnie na wynik mammo się nie czeka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mamo nie czekam, miałam wynik i biobsja od razu po mammo poszła. W miejscu guza jest niewiadomo co. Nie wygląda typowo jak zrosty ani typowo jak rak. Cycek mi się wciągnął w tym miejscu, aż zagiąl, stąd niepokój lekarzy. A przy okazji sprawdzają resztę.

      Usuń
    2. tera kumam
      i jak w sądzie, wątpliwości przemawiają na korzyść oskarżonego:)

      Usuń
  2. Motywujesz i to jest najfajniejsze, można czerpać i pozytywną energią zarażać, sama unikam smutasów i ludzi problematycznych. Nie zbawię świata, ale mogę uczynić mój świat szczęśliwszy i piękniejszy i tego się trzymam :).
    Uwielbiam twój sarkazm.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś super mądra i piękna dziewczyna. Kasia

    OdpowiedzUsuń
  4. nie, nigdy w życiu nie pomyślę, że chcę posprzątać, nawet jak zaczynam sprzątać z uśmiechem na ustach, to kończę mega wkurwem na cały świat i życzeniem dla perfekcyjnej pani domu śmierci w męczarniach; CHCĘ zarabiać więcej żeby było mnie stać na sprzątaczkę, tyle mogę wyciągnąć z tej metody ;)
    ja miałam TK niby tego samego, ale normalnie w ubraniu i bez wypinania i lewatyw

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki. Bardzo wielkie dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  6. Anuk- czekamy z Tobą!

    A metoda o której piszesz- super! Od dłuższego czasu stosuję ją w życiu i zarażam nią w pracy. Działa! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anuk,z metodą przez Ciebie opisywaną muszę się chyba bliżej zaprzyjaźnić:-)Zamienić "muszę"na "chcę"..myślę że to świetna zamiana.Nie wiem,czy to przez ciążę,czy niezależnie od niej,naprawdę 70% otaczającej mnie rzeczywistości,dziwnych sytuacji wywołuje u mnie taki wkurw,ze miałabym ochotę podejść i dać w ryj...albo drącym sie pod blokiem bezmózgom zasadzić śrutem w d..ę z wiatrówki (przekonuję się boleśnie,ze dla większości STARSZYCH ludzi,zaawansowana ciąża jest "niewidoczna",to daje odczuć choćby w laboratorium..w aptece ...no wszędzie..:-(

    Anuk,trzymam kciuki za wyniki min.miednicy małej (co za horror przeszłaś...to wymazy pobierane z moich 4 liter na gbs i konieczność leżenia na kozie z epoki wczesnego Gierka-to było nic....)
    Buziaki przesyłam Mądra Głowo!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...Owocku (jeśli zbyt bezpośrednio -zwróć mi natentychmiast uwagę!), pamiętam jak się u Idy pochwaliłaś ,że będziesz mamusią - jak się czujesz?i bardziej z przytupem -na kiedy termin?��..
      Netka

      Usuń
  8. Słyszałam o tej metodzie, ale nigdy bym nie pomyślała że jest skuteczna. Teraz stwierdzam, że może jednak to działa... Przecież takie "muszę, powinnam" rodzi bardzo dużo negatywnych emocji, zupełnie niepotrzebnych. A kiedy mówimy sobie że coś chcemy, od razu zastanawiamy się czy faktycznie tak jest - i możemy coś ewentualnie zmienić na lepsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. pisz częściej

    OdpowiedzUsuń
  10. "Ja żyję jak chcę, ja nic nie muszę, DLATEGO MAM CZYSTĄ DUSZĘ" Sama prawdę Anuk piszesz:) pzdr jj

    OdpowiedzUsuń
  11. O, to podobną metodę zastosowałam, kiedy rzucałam palenie - zamiast "muszę przestać palić" - w domyśle "buuu, a tak lubię" - to "chcę przestać palić i poczuć się wolną, jakie to będzie wspaniałe, kiedy już nie będę musiała palić". Zadziałało. Aż dziw, że nie pomyślałam, aby przenieść ten sposób myślenia na inne aspekty życia! Dziękuję:)
    Jesteś niesamowicie motywującą osobą.
    asia

    OdpowiedzUsuń