piątek, 22 lipca 2016

Różowe włosy, zamiast okularów

Przez prawie dwa lata szłam ciemnym tunelem w stronę światła. Nie przejmowałam się błotem pod nogami, wilgotnymi ścianami dookoła, dziwnymi dźwiękami ani zwierzyną ukrywającą się w ciemnościach, szłam przed siebie bo tam na końcu miała być łąka pełna kwiatów i świat stojący przede mną otworem. Już czułam powiew wiatru na twarzy, słyszałam śpiew ptaków, wyszłam i zobaczyłam przed sobą wysoki zarośnięty mur i drzwi zamknięte na kłódkę. Stoję między murem a tunelem i po prostu nie wierzę.


Od kilku dni staram się podnieść z kolan, otrzepać i iść w kolejne nieznane z podniesioną głową. Mam jednak ze sobą już plecak, który ciąży mi jakbym niosła słonia.

W czwartek dowiedziałam się z wyniku tk, że mam wznowę. Pobiegłam do lekarki, ta sprawdziła wyniki biobsji i niestety wszystko się potwierdziło. Guz ma 4x3 cm. W międzyczasie zadzwoniłam do dr T i już w piątek byłam na wizycie. On zadzwonił gdzie trzeba i we wtorek miałam konsylium.
Na konsylium byli na szczęście lekarze, którzy mnie znają, więc wszystko poszło sprawnie. Zadecydowano, że będzie chemia, tym razem w tabletkach - xeloda i dodatkowo lapatinib - lek celowany dla raka her dodatniego. Zamiennik herceptyny, dla tych, na których ona nie zadziałała. Czyli dla mnie. Z tego co zdążyłam się zorientować tę mieszankę stosuje się głównie przy przerzutach ale i w rzadkich przypadkach nawrotu podczas stosowania herceptyny.
Po konsylium pobiegłam prosto do chemików na wyznaczenie terminu rozpoczęcia leczenia. Ponieważ lapatinib nie jest dostępny ot tak, tylko w programie badań klinicznych, muszę najpierw zrobić badania. Wyprosiłam u lekarza jak najszybszy termin i obiecałam zrobić chociażby echo serca prywatnie (na szczęście tomografie mam już zrobione). Dzięki temu kazano mi czekać tylko tydzień i już we wtorek dostanę swoje piguły. Ta forma chemii to zupełnie inna bajka niż wlewy. Dostanę wór tabletek, które mam łykać przez 14 dni codziennie, potem tydzień przerwy, badania i kolejny wór tabletek. Nauczona doświadczeniem zapytałam od razu o efekty uboczne. Jest szansa, że włosy zostaną na swoim miejscu, jednak najczęstszymi skutkami ubocznymi jest pękająca skóra i kłopoty żołądkowe. To drugie trochę mnie przeraża, bo już teraz mam refluks i przepuklinę żołądka, które utrudniają życie. No ale mus to mus.
Bardzo żałowałam, że nie mogę dostać tych leków natychmiast. Tydzień to niby mało, ale chciałam przypomnieć, że przez pół roku (a może i krócej) guz urósł do 4cm. Teraz jest już większy bo po biobsji ruszył (od tamtej pory minęły prawie 4 tyg)...mam nadzieję, że nie ruszył razem z krwiobiegiem do innych narządów...TFUUU, na psa urok i tysiące żabich odchodów!

Tego samego dnia, po konsylium i ustaleniu daty w końcu oficjalnie poszłam po wyniki biobsji. Co za paranoja z tą biurokracją szpitalną! Wyobraźcie sobie, że aby móc odebrać wynik trzeba zadzwonić między 8 a 9 rano pod konkretny nr tel (nie, nie można pójść do rejestracji, jakiegoś gabinetu czy gdzieś, można tylko i wyłącznie dzwonić!) i wtedy dopiero wyznaczają termin odbioru w gabinecie. Nie ważne, że ja już znałam wynik, nie ważne, że byłam w szpitalu pięć po dziewiątej, inaczej się tego nie załatwi. Co więcej odbiór wyników jest w innym miejscu niż cała reszta gabinetów, w strasznym budynku zajmującym się leczeniem paliatywnym (boję się tego terminu jak najgorszych koszmarów z dzieciństwa). Wyobraźcie sobie jakież było zdziwienie chirurga, któremu oznajmiłam, że już wszystko wiem, jestem po konsylium i mam wyznaczony termin leczenia! Był pod wrażeniem, a ja ucieszyłam się, że dzięki determinacji chociaż raz udało mi się pokonać biurokrację. Wynik histopatologiczny okazał się taki sam jak ten po operacji - hormony 0% i her +2 czyli nieokreślony, wysłany na fisha, jednak lekarze są pewni, ze będzie dodatni jak poprzednio.
Ogólnie nie jest mi wcale do śmiechu, jednak staram się nie dawać owładnąć strachom i widmom przerzutów i śmierci (mimo iż depczą mi po piętach). Na nową walkę przygotowałam nowy wizerunek - pofarbowałam włosy na różowo. Skoro nie mam różowych okularów, może włosy mi je zastąpią. Zawsze takie chciałam, ale nie miałam odwagi. Dzisiaj to one mi jej dodają.



Z lepszych wiadomości, mam nowy komputer - prezent urodzinowy od Radka. W końcu go odebrałam i uruchomiłam - nic nie furczy i nie wiesza się, a windows uruchamia się w 5 sekund!. W przeddzień konsylium prócz różowych włosów sprawiłam sobie różowe trampki i jeszcze dwie pary innych butów (kompulsywne nerwowe wydawanie pieniędzy, na szczęście są przeceny i wydałam tyle co za jedną parę niedrogich butów ;)


Od środy czekam. Staram się nie myśleć obsesyjnie o krążących w moim ciele komórkach nowotworowych, które chcą mnie zeżreć. Odkąd oznajmiłam światu, że mam wznowę dostałam masę wiadomości, komentarzy i maili ze wsparciem od was. Jestem wdzięczna, wasza wiara w moją siłę nie pozwala mi się poddać, nie mogę zawieść dziesiątek ludzi ;). Ambicja i upartość mi na to nie pozwalają. Jednak nie powiem, że jest łatwo. Jest dużo ciężej niż poprzednio. Straciłam wiarę w lekarzy i łut szczęścia. Jestem zawiedziona i wkurwiona. Tym razem chyba sięgnę dalej i postaram się jakoś wspomóc leczenie. Mam kilka pomysłów, ale wciąż szukam i wierzę tylko, że coś wymyślę, tym razem skutecznego. Ciężko mi tylko z moim cholernym racjonalnym podejściem, trudno będzie znaleźć skuteczne placebo, uwierzyć naiwnie, że coś pomoże. Jednym słowem rak upierdolił mi skrzydła i muszę pieszo zapierdalać do celu, rozpiździć tę kłódkę w drobny mak, wyciąć krzaki, zarośla, odgonić dzikie zwierzęta i szukać mojej łąki i nowego lądu do podbicia. Może nie sprzedam duszy diabłu, bo to by było zbyt proste, ale postaram się dogadać z każdym Bogiem czy inną siłą nadprzyrodzoną, żeby przeżyć i po raz kolejny nie stanąć przed cholernym murem czy innym tunelem. W końcu jestem Anukiem, a to podobno w jakimś indiańskim języku oznacza "niedźwiedź". Widzieliście kiedyś płaczącego niedźwiedzia? (prócz pizdowatego Kolargola?:))

Bywajcie w zdrowiu, przynajmniej wy, skoro mi to nie wychodzi...
Anuk


 

51 komentarzy:

  1. Wczoraj się dowiedziałam, że kuzynka po dwóch miesiącach od zakończenia leczenia ma wznowę w bliźnie...
    Życzę Ci Anuk, dzielny Niedźwiedziu, sił i cierpliwości! I wysyłam najmocniejsze MOCE! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej szybko znaleźli a nie wmawiali jej pół roku, że to zrosty :( Trzymam za nią kciuki, mam nadzieję, ze szybko wyleczą...

      Usuń
    2. wczoraj miała operację
      wycięli sam guzek...

      Usuń
  2. Trudno uwierzyć, że to się dzieje.
    Jeżeli potrzebujesz dobrej energii to wysyłam swoją dla Ciebie.
    Trzymaj się Niedźwiedzico.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też trudno uwierzyć, miał być koniec, a jest kolejny początek:(

      Usuń
    2. Dużo siły i wizualizuj sobie może lepiej brak komórek rakowych niż ich ekspansję.

      Usuń
  3. Anuk, masz (na szczęście) duże poczucie własnej wartości. Ale i tak chyba nie do końca zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo cudownie jesteś wyjątkowa. Silna. I kolorowa. Co najmniej jak Twoje zajefajne włosy. To niesamowicie imponujące, jak w tej dołującej sytuacji piorunem ogarnęłaś nie tylko te kafkowskie biurokratyczne labirynty, pokrętne ścieżki prowadzące do lekarzy i leków. Przede wszystkim jednak mimo rozczarowania i wkurwu nie dałaś się, i tak naprawdę już pokonałaś ten kolejny mur. A skrzydła, raczej nie upierdolone, prędzej może usmolone,postrzępione, jak widać - wciąż są. Tak bardzo trzymam za Ciebie kciuki. Jestem Ci to winna, bo też mam teraz trudny czas, a bardziej niż niedźwiedziem jestem rybą (zodiakalną też). Włosów na różowo raczej nie ufarbuję (widział to kto sześćdziesięciotrzyletnią rybę z różowym czubem;)? Chociaż... kto wie? Za to na pewno z uporem, razem z Tobą będę szukać łąki, a na niej tej jedynej ścieżki do podążania (w różowych trampkach czy zielonych kaloszach) dalej, bo bez tego tak trudno żyć.
    PS. W sumie, jak się tak dobrze przyjrzeć, to te drewniane drzwi całkiem dobrze rokują, by je rozwalić. A malowniczy bluszcz stanowi przyjazną i mobilizującą okoliczność. Dawajmy radę,kochana Anuk. Tak na dziś, krok po kroku, z plecakiem, daj Boże, stopniowo mniej ciężkim. A co będzie, to będzie.
    Ściskam Cię mocno, mocno,
    Teresa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Anuk, cholera jasna, nie wizualizuj żadnych komórek rakowych w swoim krwioobiegu! Rak jest w cycku i tam pozostanie i to już niedługo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Poza tym po to jest chemia żeby dobić te pojedyńcze komórki, wizualizuj sobie jak chemia czyści twoją krew i narządy z tego dziada

    OdpowiedzUsuń
  6. no ten cały różowy anturaż jest świetny!
    już widzę ludzi, co będą gadać, że nie wyglądasz na chorą.Wtedy im odpowiadaj jak ksiądz Kaczkowski - na wygląd nie choruje!

    a co do wspomagania, jak ja Cię rozumiem!! Nie umiem uwierzyć w picie moczu, pestki moreli, picie jarmużu. Ale przestałam jeść cukier, on to na pewno dokarmia komórki rakowe, to mu odciełam ten cukier, temu raku.
    Moce i modlitwy nieustannie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mogę powiedzieć, że wiem jak się kurna czujesz, choć strach to moje drugie imię. Jednak mój jest jeszcze niepotwierdzony faktami. Uparty ten twój skurczybyk ale myślę, że te wory tabletek pomogą. Mojej znajomej z przerzutami pomogły tak , że diabelstwo zniknęło. Życzę ci siły i wirtualnie przytulam. Jesteś niesamowita.

    OdpowiedzUsuń
  8. Anuk, wyrwałaś temu skurwielowi z ryja 2 lata, wyrwij mu jeszcze 50 lat. Jesteś silną babą, nie daj się i pokaż kto tu rządzi. Wierzę w Ciebie i trzymam kciuki 😘

    OdpowiedzUsuń
  9. Anuk, wyrwałaś temu skurwielowi z ryja 2 lata, wyrwij mu jeszcze 50 lat. Jesteś silną babą, nie daj się i pokaż kto tu rządzi. Wierzę w Ciebie i trzymam kciuki 😘

    OdpowiedzUsuń
  10. Pokonasz dziada!Wierze w to!!!
    Anuk sily zycze!

    (A Kolargol mnie rozwalil😀)

    OdpowiedzUsuń
  11. Muszę to jeszcze raz napisać, cudnie wyglądasz, ten kolor dodał Ci dodatkowego pazura;)
    Wiesz, że trzymam za Ciebie bardzo mocno. Moce i dużo siły wysyłam!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja też wierzę w Twoja siłę i kibicuje Ci bardzo mocno!

    OdpowiedzUsuń
  13. "Pizdowaaty Kolargol " - no rozwalilo mnie to po prostu :-) Trzymam kciuki za ciebie z calych sil !

    OdpowiedzUsuń
  14. Anuku, kochany niedzwiedziu, idziesz jak burza w tym DCO. Bede mocno trzymala kciuki za to, zeby cholerstwo niklo w oczach. :***

    Rybenka nie tyka cukru, ja zupelnie cukru nie bylam w stanie wyeliminowac, ale w domu uzywa sie jedynie miodu, ew. cukru kokosowego. poza tym wierze w trzy rzeczy, jesli chodzi o walke z paskudztwem: a) wspomaganie ukladu odpornosciowego tak, aby mogl sam walczyc (czosnek, imbir, kurkuma, zielona herbata, omegi - wszystko naturalne, w spozyciu na codzien, oprocz warzyw i owowcow). b) oczyszczanie organizmu z toksyn - to moze byc zupelna sciema, ale i tak sie jej trzymam - staram sie pic duzo plynow, pije herbatki detoksykujace (np. Yogi). c) dbanie o flore bakteryjna w jelitach - probiotyki (naturalne, ze wszystkiego, co mozna sfermentowac - ulubione ostatnio to kale-chi (kim-chi z jarmuzem) i kambucha.

    No i trzymaj ten rozowy fason za wszelka cene! :) Psychika jest w/g mnie jednym z kluczowych punktow ukladu odporonosciowego, i chyba najtrudniej nad nia zapanowac.

    Jesli chemia bedzie obciazac zoladek, zamiast surowych warzyw i owocow pewnie zaleca Ci gotowanie surowizny. Wcinaj teraz wszystko, co surowe na zapas.. ;)

    Anuk, jestes prawdziwa wojowniczka - dasz rade. :*)

    OdpowiedzUsuń
  15. Anuk,
    Po przeczytaniu twojego "pardoksalnie" pieknego posta, staram sie wsluchac w znaczenie kazdego slowa w kazdy wyraz, zeby zmierzyc sie razem z Toba w tych trudnych chwilach "leczeniu od nowa" wiem, ze to jest cholernie ciezkie. I wiesz co ? i znowu nie wiem co napisac.
    Anuk jak Ci napisze, ze jestes slina (bo tak jest) to automatycznie wlacza sie tryb szufladkowy 'ona' to sobie poradzi bez zmrugniecia oka.
    Jak Ci napisze, walcz! to tez zabrzmi dziwnie.
    Jak Ci napisze, badz dobrej mysli to juz kompletny belkot.

    Ale napisze tak, juz masz obrany cel, terapie, leczenie: jeszcze do tego potrzebna jest Ci wiara, ktora musisz koniecznie odbudowac (bo zostala niezle nadszarpnieta przez lekarzy) i stratuj kobieto od nowa!
    A my tu te krzaki bedziem scinac razm z Toba.
    pozdrawiam:)
    troll

    OdpowiedzUsuń
  16. spróbuj dodać do tego jakieś metody alternatywne w które uwierzysz, jest tego bardzo dużo, niektóre łatwe, tanie, inne wymagające więcej wysiłku , przynajmniej ja bym tak zrobiła, rak nie bierze się z niczego, wszystko jest w naszym organiźmie, jak mu "źle" w końcu dopuszcza ciężkie choroby ...

    OdpowiedzUsuń
  17. Pięknie piszesz nawet o tak podłych rzeczach jak rak. Cudowny dar.
    Jeśli chodzi o wspomagacze to teraz bardzo popularne są koktajle warzywno owocowe z obsmianego przez niektórych jarmużu. Jarmuż na moc, może nie wyleczy, ale doda sił i odżywi. Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  18. Anuk! Masz magnetyzujące, piękne oczy. Świetnie wyglądasz w różowych włosach i różowych trampkach. Piszesz tak, że wchodzę codziennie, aby sprawdzić, czy doznam kolejnej porcji "dobrego pióra". Myślę o Tobie i kciuki obejmuję czterema palcami!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Imponujesz mi Anuku-Niedzwiedziu!!!
    Dobrze Ci w tym różu,mocny ciepły kolor,który będzie Cię chronił :-)
    Pomimo Twojej desperacji i siły,życzę Ci jej jeszcze więcej!!!Siły nie można przedawkować
    Rozeznaj sie wcześniej,jak ten żołądek Twój można zabezpieczyć przed skutkiem tych drągów...bo na pewno można!!!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  20. też miałam wznowę, z którą se chodziłam długie miesiące, bo: na usg nie było jej widać, a ja mimo, że czułam, że jest coś nie tak bałam się drążyč temat (wiem, gupia ja, ale żyję póki co, wznowa pomimo hodowli nie wyszła poza stadium przedinwazyjne); masz rację, za drugim razem wcale nie jest łatwiej, jest kurwa trudniej i wogle inaczej
    nieustająco Cię uwielbiam, jak i różowe trampki (też mam, w dodatku w kwiatki i bardziej żarówiaste)!
    musisz to przetrwać, bo co ja będę czytać????
    aquila

    OdpowiedzUsuń
  21. A ja... a ja jestem dwa dni PRZED odebraniem wyniku pierwszej biopsji cienkoigłowej. Ze 3 tyg. temu cośtam sobie wyczułam na dole piersi i czekałam na kasę, żeby pójść prywatnie na USG. Jak tylko dostałam 500+ /sorry, ministrowie, sorry, Beatka i Jaśnieprezesie; - wiem, że nie na to miało iść, ale cóż dzieciom po mamie w dębowej jesionce/ i co? W miejscu, gdzie wyczułam mega guz - nic, zupełnie nic, zbita tkanka, ale... w zupełnie innym miejscu małe gówno 0,5 cm i biopsja. Nie wiem, co to, nie mam pojęcia - powiedział, że na 80% stara torbiel. Może. A może nie. Poczytałam tu sobie opowieści dziewczyn i babeczek w różnym wieku i jestem zawieszona w tym dziwnym oczekiwaniu - nie wiem, co jutro przeczytam, plus czy minus, że tak powiem, ale gonitwa moich myli jest masakryczna.
    Ogólnie życie mam raczej pod górkę; jeśli cokolwiek w życiu mogło mi stawać okoniem, to tak było; nic nie przyszło mi lekko i tak po prostu - jeśli mogło się nie udać, to się nie udawało, ale z większości walk wstawałam zwycięsko, a po porażkach podnosiłam się dzielnie. Mam nadzieję, że z tej też. Wiem, Wy jesteście na innym etapie - ale każda walka potrzebuje nowej inspiracji, siły, energii - wiesz, gdy w środę lekarz dłubał igłą (7 wkłuć, 7 razy! nie rozpuszczało się, nie rozpływało, nie zmniejszało) w tym małym gównie, zaciskałam zęby i patrząc na monitor kurwiłam niemiłosiernie, klnąc w myślach jak szewc, wyklinałam to badziewie, mówiąc w myślach: "wypierdalaj ty jebany chuju z mojego ciała, spierdalaj, nie chcę cię tu, nie ma cię i już cię nie widzę, wypad skurwielu, aut z mojego ciała!" i to mi pomagało. Paradoksalnie, wracając autobusem późnym już wieczorem do domu (sama, mąż z dzieckiem w domu) myślałam i myślałam - jak to będzie? Jak to będzie - odebrać zły wynik? A dobry? A może dobry tylko uśpi czujność - zmiana pozostawiona we mnie może urosnąć, zmienić się - co wtedy? Żądać, kazać już teraz sobie to usunąć, truć lekarzom, żeby mi to wycięli, czy czekać i chodzić, jak sugerują, raz na rok do kontroli? Za dużo się tu naczytałam historii kobiet młodych, którym właśnie ktoś wmawiał, że "to nic takiego", żeby obserwować - a potem, że 3-4cm...
    Wracałam tak autobusem i jak na ironię - wszystko było takie piękne tego wieczoru... piękny zachód słońca i niebo nad miastem, takie kolorowe, wielowarstwowe, i pola różowe, i wszystko kurwa takie piękne - czemu akurat dziś? Czyżby dlatego, że właśnie dopiero dziś dotarło do mnie, pojawiło się w ogóle w mojej głowie myśl - że moje życie być może jest zagrożone? Być może skończy się wcześniej, niż planowałam? Tak, tak, wiem, chcesz rozśmieszyć Pan Boga - powiedz mu o swoich planach... A kto w ogóle planuje śmierć?
    Jestem teraz w takim wkurzającym zawieszeniu, mam nadzieję, ale i się boję; wyobrażam sobie różne scenariusze i tracę energię na snucie tych nienajlepszych - a może właśnie trzeba? Trzeba wyobrazić sobie również to najgorsze, żeby być na to przygotowanym? Żeby nie zdusiło, nie przygniotło, tylko było przetrawioną już informacją do dalszego działania?...
    Siet, i zamiast Cię wesprzeć - wyżalam się i gadam o sobie - ale nie mam z kim o tym pogadać. Każdy albo mnie pociesza "będzie dobrze", albo udaje, że nie ma tematu (jak wtedy, gdy poroniłam - każdy uważał, ze najlepiej nie mówić o tym - wtedy nie ma tematu... ?!).
    Podoba mi się Twoja postawa, aktywne i twórcze działanie; txt o licencji detektywa - zaj! (przyda mi się trumna, a jej nie kupuję!); tak, masz rację - trzeba żyć i korzystać z tego, co mamy; porównanie do bogactwa trzymanego w szafie też zainspirowało mnie do działania - korzystaj i żyj - wyjechałam na weekend z dzieckiem na biwak, ale marny był ze mnie kompan, co rusz się zawieszałam w swoich myślach ... :-(
    Brak mi rozmowy z kimś, kto również jest lub był w tym dziwnym stanie zawieszenia.
    Olga (38 l.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli mogę coś doradzić.Nigdy nie opieraj się na wyniku biopsji cienkoiglowej jeżeli wyjdzie dobra.Jest zajebiscie niemiarodajna.Powiem więcej u mojej mamusi i gruboiglowa nic nie pokazała złego.Dopiero usunięty guz w całości i diagnoza,rak!Usuń to cholerstwo w całości bo tak cały czas w stresie będziesz żyła.Życzę wszystko dobrego.Anuk zaciskam kciuki z całych sił:)

      Usuń
    2. Według mnie tej biopsji cienkoiglowej to już w ogóle nie powinno być.Strata czasu a jak wiadomo w tej chorobie jest on bardzo ważny.

      Usuń
  22. Wchodziłam tu od czasu do czasu i podczytywałam. Nigdy nie komentowałam, ale dziś nie mogłam się powstrzymać, bo chcę żebyś wiedziała, że jakaś obca baba trzyma mocno kciuki za Ciebie i życzy wszystkiego co najlepsze. Ściskam mocno:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Dziewczyny kochane! wszystkie,które tu piszecie,na czele z Królową Matką (wiadomo)..podziwiam Was,kibicuje,trzymam kciuki żeby każda dostała od zycia i losu to ,co potrzebuje!!
    Olga,napisz koniecznie co i jak...
    Pozdrawiam!
    Netka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro... jutro po 16 wynik...ale net tylko w pracy, więc odezwę się w środę. Q jakie to wkurzające
      Olga

      Usuń
    2. Olga - jestem z Tobą !!byle do jutra i będzie wiadomo (a myśli natrętne jak mucha -rozumiem,tez przez to przechodziłam )
      Sciskam !
      Netka

      Usuń
    3. Witaj, Aniu, witajcie, Dziewczyny! No więc nie jest źle, a może tylko mi się tak zdaje? W każdym razie wynik to 1 zdanie:"Pojedyncze płaty wysokodojrzałego nabłonka przewodowego, skąpe masy bezpostaciowe oraz krew". Lekarz kazał oczywiście obserwować i do kontroli za rok - ale ja, naczytawszy się tu i nie tylko tu, jak złudne może być takie uspokojenie - postanowiłam męczyć mojego gina, żeby mi dał skier. na usunięcie tego cholerstwa. Po co czekać, aż we mnie urośnie i zmieni się w jakiś szajs? Dobrze mówię? Tylko co dalej - do gina, a on do onkologa cz jak? Cy do chirurga?... Zobaczę.
      Olga

      Usuń
    4. Kochana idziesz od razu do onkologa a najlepiej do onkologa-chirurga.Mówisz,że biopsja niby wyszła ok ale jest niemiarodajna i dla świętego spokoju chciałabyś mieć to usunięte.Powinien wyznaczyć Ci termin zabiegu.To moja taka rada,ale decyzja należy do Ciebie.Pozdrawiam

      Usuń
    5. Zapisałam się do oknko na 07 września. Chyba nie za późno?
      Olga

      Usuń
    6. Olga / onkolog powie ci to samo, czyli do obserwacji. Jak masz jakies szczegolowe pytania/obawy, mozesz sie zapisac na pogaduchy onkologiczne do :
      Amazonki.pl
      lub
      http://www.forum-onkologiczne.com.pl/forum/

      tam dostaniesz odpwiednie prady/odowiedzi na nurtujace cie obawy.
      My tutaj przede wszystkim wspieramy Anuk :)
      Troll

      Usuń
    7. gadajcie sobie dziewczyny tutaj:) Ja się cieszę jak się coś dzieje. Przepraszam, ze nie odzywam się, ale mam zawirowanie straszne. Niedługo napisze. Dzisiaj dostałam pierwszą chemię, miało być wczoraj...długa historia. Mój rak się znowu zmutował i jest trójujemny tym razem...własnie siedzę i powstrzymuję odruch wymiotny. Postaram się napisać jutro coś wiecej:)

      Usuń
    8. Trzymaj sie Anuku :))
      Troll

      Usuń
  24. http://niebieskachusta.blogspot.com/ nie wiem czy znasz ten blog, może wiadomości w nim zawarte ci pomogą ?
    posyłam i ja MOC..... walcz a będzie dobrze, MUSI BYĆ !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  25. Olga,
    jest opcja, ze rozpedzilas cala karuzele zupelnie niepotrzebnie. Wedlug moje wiedzy nie nalezy pedzic do lekarza z kazdym najmniejszym guzkiem wymacanym po raz pierwszy. Jest bowiem masa guzkow, a raczej cyst, ktore pojawiaja sie i znikaja. Calkiem mozliwe, ze to co sobie wymacalas, a rowniez to, co lekarze znalezli, wchlonie sie, zniknie. Ja tak wlasnie miewam- od ponad 10 lat samobadam sobie piersi regularnie (raz w mesiacu) i juz nieraz mialam "guzki", ktorych przy nastepnym macaniu juz nie ma. Gdyby kazdy z nich mial byc rakiem, to nie zylabym juz od kilku lat co najmniej.
    Ale fakt, niezmiernie wazne jest to, zeby znac swoje piersi. Ja znam moje na pamiec i wierze, ze moje palce sa bardziej wiarygodne od mammografu i USg razem wzietych. Oprocz tego wazne jest jaka jest struktura wymacanego guzka- czy jest miekki, przesuwalny czy raczej o zbitej kompaktowej strukturze, nieprzesuwalny. Z tym ostatnim faktycznie pedzilabym do lekarza raz dwa.
    Disclaimer: prosze mnie zle nie zrozumiec, ja bynajmniej nie lekcewaze problemu raka. Ale nie jest tajemnica, ze zwlaszcza w przypadku raka piersi istnieje tzw. nadwykrywalnosc i zupelnie zbedne leczenie, nie mowiac o stresie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. do Olgi i innych bojazliwych,
      Bardzo dobrze jest sie badac samemu, ale jak juz cos sie wyczuje to jednak nalezy poglebic diagnostyke przez mammo. lub usg. W ok. 80% zmian to guzki lagodne/ torbiele. Duzo kobiet sie takimi guzkami nie przejmuje wcale i jakby kazda to usuwala to praktycznie mielibysmy na swiecie same amazonki. Trzeba tez jednak miec na uwadze, ze jest z tym roznie (zreszta sama Anuk dobrze to opisala w swoim ktorymtams poscie jak to kobiety chodzily pare lat z "niby lagodnym guzkiem" po kontrolach, a potem nagle wyskakuje rak ! :O
      Nie liczylabym na to, ze onkolog bedzie sie bawil w usuwanie zmiany lagodnej ;) co najwyzej zleci obserwacje. A jezeli juz komus bardzo zalezy na usunieciu to radzilabym udac sie prosto do chirurga, ktory powinien pobrac tkanke z marginesem i oddac na badanie hist-pata.

      http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/choroby-kobiece/lagodne-guzki-w-piersich-zmiany-w-piersiach-najczesciej-sa-lagodne_41686.html

      Troll
      ps.Anuk jak bedziesz w formie to napisz jak to jest z tymi tabsami i jak sie czujesz.

      Usuń
  26. Ja nie mówię o zmianach łagodnych.Mówię,żeby zmiany które są podejrzane czy to w usg czy w mammografii usuwać.Gdyby moja mama usunęła a nie bawiła się w biopsje to teraz nie przechodzilybysmy tego koszmaru.Z tego co Olga napisała,dostała skierowanie na biopsje cienkoiglowa a więc lekarza coś tam zaniepokoilo.Tak wywnioskowalam.Dlatego jeśli chodzi o mnie ja bym chciała to usunąć i mieć spokój.Każdy zrobi jak uważa.Anuk pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Aniu masz racje, czasem nie jest to takie proste i kazdy przypadek jest indywidualny.
      Np. moja siostra ma cale 2 piesi zajete w torbielach roznych zwloknianiach /zwapnieniach. Lekarz onko. zaleca co jakis czas biopsje. Ona sama ma juz tego dosc i chetnie (na wlasna reke) usunela by to wszystko w cholere, no ale wiadomo jak jest szkoda piersi a i torbiele czasem i tak sie jej wchlaniaja.
      Co do diagnoz, podobno dobry doswiadczony specjalista technik/ lekarz, ktory opisuje obraz z mammo lub usg, w wiekszosci przypadow juz na wstepie moze rozroznic/okreslic zmiane zlosliwa od lagodnej (rak wygladem przypomina kalafira w przekroju i ma inne zarysy od zmiany lagodnej) tak czy siak i tak obydwie opcje bada sie dalej poprzez biopsje. Sygnalam ostrzegawczym jest tez to jezeli w opisie jest napisane, ze zmiana jest POdejrzana wtedy trzeba sie liczyc, ze to moze byc rak. zmiany lite kieruja do biobsji gruboiglowej a plynne do cienkoiglowej.
      Ale jezeli ktos sie bardzo uprze to moze wykonac tzw.OBS czyli biopsja chirurgiczna, ktora polega na wycieciu calej zmiany w znieczuleniu ogolnym lub miejscowym ale bardzo, bardzo rzadko jest wykonywana od tak "z buta" poniewaz podobno kobiety po tym zabiegu czesciej skarza sie na bole i deformacje piersi.
      Ja sama tez jestem tego zdania niech kazdy robi jak czuje/chce, byleby tylko mozna bylo sie zdjagnozowac i leczyc.
      Jest jeszcze taki kontrowersyjny temat, ze guza zlosliwego nie powinno sie draznic biopsja, nie umiem sie do tego odniesc,,po prostu nie znam sie;)
      moze niech ktos inny sie wypowie.

      Troll

      Usuń
    2. Dziewczyny, dzięki za wszystkie cenne uwagi; Aniu - 3mam kciuki za łagodny wymiar/przebieg chemii, pozdrawiam serdecznie i nie będę tu już zaśmiecać swoimi sprawami cudzego miejsca na ziemi ;-)
      O.

      Usuń
    3. Co do mammo coraz glosniej mowi sie o tym, ze daje wyniki falszywie dodatnie az do 30%, wiec trzeba duzo rozsadku. Nie mowiac juz o tym, ze dawka promieniowania przy mammo jest spora i juz sam fakt czestej ekspozycji tkanki piersiowej na RTG jest sam w sobie kancerogenny. Dodajmy do tego mozliwosc uszkodzenia tkanki piersiowej przy tym nacisku...
      Przybywa badan, z ktorych wynika, ze screeningowa mammografia NIE zmniejsza ryzyka zgonu z powodu raka piersi.
      Kazdy (kazda) z nas sam(a) bierze odpowiedzialnosc za wlasne zdrowie. Ja przyznam sie, ze nigdy przenigdy sie nie wybiore na mammo "profilaktycznie". Szukam termografu, to metoda bezpieczna i bodajze nawet dokladniejsza. Termografow jest na razie malo, poki co tylko we wroclawiu namierzylam, ale z czasem bedzie pewnie coraz bardziej dostepny.

      Usuń
    4. Drogi trollu,tak z całą pewnością stwierdzam że biopsje "rozdrazniaja"guzki złośliwe które od czasu biopsji do odebrania wyników potrafią powiększyć się nawet trzykrotnie.Zmiany wysoce podejrzane powinny być usuwane z odpowiednim marginesem.Wszystkie kobietki z którymi rozmawiałam na onkologii są podobnego zdania.Guzek 2 cm nagle po biopsji rośnie do 6 i już jest nieoperacyjny.Najpierw trzeba go zmniejszyć chemią i najprawdopodobniej zajął już węzły chłonne.Lekarze nadal się upieraja ,że to bzdura .Nie rozumiem dlaczego,przecież tu chodzi o życie nasze lub naszych najbliższych.Po dwóch biopsjach u mojej mamy z których zupełnie nic nie wynikło ,cyt slowa lekarza(jest pani zdrowa baba)nagle po dwóch miesiącach guz już wyczuwalny palpitacyjnie!Znów chcieli robić biopsje,nie pozwoliłam .Guz został usunięty z marginesem zdrowych tkanek.Nie chcę myśleć co by było gdybyśmy znów czekali 3 tyg na wyniki biopsji.Później była mastektomia,tak mama chciała i właśnie jesteśmy po pierwszej chemii a ja nadal nie wierzę w to co się dzieje.
      Anuk przepraszam ,już nie zasmiecam Ci bloga.Mam nadzieję,że już lepiej się czujesz!.

      Usuń
  27. owszem, wiele zmian, zwłaszcza u młodych jest łagodna i tak też sobie pomyślałam jak mi coś wielkiego w małym cycu wyskoczyło z dnia na dzień, diagnostyka w sumie zajęła kilka miesięcy, bo młody wiek+ brak raka piersi w rodzinie + "to tylko torbiele", ostatecznie, wyszło, że jednak rak; gdyby był agresywny, to już by mnie tu nie było, więc - nadwykrywalność owszem, ale lepiej zrobić o jedno badanie za dużo niż o jedno za mało, a włókniakowi czy łagodnej torbieli biopsja krzywdy nie zrobi, święty spokój w cenie chwili stresu, także Szanowny Anonimie ;) imo - nie masz racji
    aquila

    OdpowiedzUsuń
  28. trzymam mocno kciuki, bo tylko to mogę
    asia

    OdpowiedzUsuń