piątek, 26 sierpnia 2016

Polowanie na kota

U mnie jak zwykle cyrk na kółkach. Pamiętacie moje polowanie na kota w zeszłym roku? W tym roku mam powtórkę, tylko tym razem pod moim domem, nie rodziców...

Od ponad miesiąca u nas pod kamienicą szwędał się rudy kundel. Niczyj, trochę dziki, bo bał się ludzi, ale fajny całkiem. Cała kamienica zaczęła go dokarmiać. Nawet stwierdziliśmy, że go adoptujemy, zbudujemy mu kojec i budę i będzie sobie mieszkał na koszt wspólnoty. Trochę go oswoiliśmy (Awaria pomogła) i nawet dał nam się złapać. Akurat miałam na tydzień gości, koleżankę Asię i Kudłatego. Zapalili się do pomysłu i pomagali co sił. W czasie kiedy budowaliśmy mu kojec, noce spędzał u nas. Budowa trwała 3 dni. Moje zwierzaki musieliśmy izolować, bo trochę się denerwowały. W końcu udało się kojec wybudować. Niestety psu zajęło 15 sekund wyjście z niego. Zabezpieczyliśmy kojec i znowu go wpuściliśmy... po 15 minutach znowu latał po ulicy a siatkę z kojca doszczętnie rozpierdzielił...z ciężkim sercem oddałam go do adopcji, bo tu prędzej czy później wpadł by pod auto... No ale co to wszystko ma wspólnego z moim kotem?

Otóż kota się obraziła. Śmiertelnie, że jakiś drugi rudy kundel obija się po JEJ domu i spierdoliła. Kiedy i jak nikt nie wie. Było to dwa tygodnie temu. I gdyby to był jej pierwszy raz to płakałabym i szukała jej po nocach w okolicy, ale znam już tę małą kutwę jak własną kieszeń. W domu księżniczka, a na podwórku jebany NINJA. Nikt jej nie widzi, a żarcie znika. Co więcej, potrafi oszukać żywołapki na kuny! wyżera żarcie, a klatka się nie zamyka! Od dwóch tygodni na nią poluję i dopiero wczoraj zobaczyłam ją z okna jak wpierdala żarcie, które jej zostawiłam. Powiedziałam:
- Widzę Cię czarna dziwko! - popatrzyła na mnie i zniknęła. Mówię wam - NINJA jak nic.



Dzisiaj po 20 wyszłam z psem na spacer - jak zwykle na tereny kolejowe, które mam za płotem. Awaria sobie pobiegała, załatwiła się i wracając coś mnie podkusiło... powiedziałam "Awaria, szukaj kota". Postawiła tylko uszy i zaczęła węszyć. Po 30 sekundach szamotała się już w krzakach z Armiśką, próbując ją przytrzymać (tak się zwykle w domu bawiły). Ale pierdolony Ninja to pierdolony Ninja - okazało się, że umie latać. Serio, w życiu nie widziałam latającego kota- do dzisiaj! Pies latał trochę gorzej, ale też niczego sobie. Popieprzały tak po krzaczorach ze dwie minuty, aż Awaria zapędziła czarną pod płot. Po drugiej stronie płota, na podwórku sąsiedniej kamienicy było drzewo. Kot wleciał 4 metry do góry, złapał się pnia i ani myśli schodzić. Udaje KOALĘ! Nie wiem gdzie się tego nauczyła, ale gdybym nie wiedziała, ze w Polsce Koala nie występuje to by mnie oszukała.
Wracając do sedna - sytuacja wygląda tak: kot ninja udaje koalę 4 metry nad ziemią, pies dostał szału i ujada pod drzewem, próbuje się wspiąć (!) a ja stoję w krzakach, cała już podrapana i drę ryja; "AWARIA! ZOSTAW KOTA DO KURWY!" Oczywiście pies ni chuja się nie słucha, więc musiałam wejść głębiej w krzaki, żeby przypiąć ją do smyczy. W końcu się udało i zapierdalam dookoła budynku na podwórko sąsiadów, żeby z tamtej strony podejść kota. Pies oczywiście podjarany ciągnie mnie jak szalony, mało sobie ryja nie rozbiłam o kamienie! Dobiegłyśmy do drzewa, patrzę, no siedzi. Teraz udaje wiewiórkę, taką górską, bo one są czarne. Myślę sobie - no przecież nie zejdzie jak tu z psem będę stała! Więc psa przypięłam do ławki niedaleko i wołam:
- Armisia! kici kici, chodź do mnie! A ona ani myśli. A Awaria w tym czasie piszczy i ujada przypięta do ławki. No tak, kot nie zejdzie jak ta suka będzie się tak zachowywać. No ale jak sobie pójdę to kot mi spierdzieli. Niewiele myśląc dzwonię po Agatę, moją sąsiadkę, żeby przyszła i zabrała psa do domu (akurat jak na złość dzisiaj sama jestem). Agata przyszła i stoimy pod drzewem jak dwa ciecie i wołamy kota. No i nic.
W końcu Agata zaprowadziła psa do domu i przyniosła mi jedzenie - może tak ją skusimy. Ni chuja. Ninja nie przychodzą do jedzenia!
Usiadłam więc na ławce, Agata poszła do domu, a ja jak ostatnia pizda czekam aż kot zejdzie. A pierdolonej wiewiórce podoba się siedzenie na drzewie! Oczywiście zaczęli pałętać się sąsiedzi, bo co ja robię pod drzewem na ich podwórku? A co jest dziwnego w siedzeniu o 22 pod drzewem?
Przypałętał się podpity sąsiad i zaczyna:
- Weźże tą swoją procę i ją zestrzel! Jakbym miał drabinę to bym tam wszedł i ją zrzucił, ale nie mam. Po chuj Ci taki kot co spierdala? Ja bym go zostawił w pizdu.
I tak mi pieprzy farmazony przez 10 minut, W końcu się wkurwiłam i mówię do niego: "Ten kot mieszka ze mną sześć lat, w domu jest kochaną przytulanką a na dworze zamienia się w ninję"
Sąsiad na to: "To tak jak ja! Też w domu jestem kochany i do przytulania..." Nie wytrzymałam w końcu ii mówię "Idź Pan w chuj bo mnie Pan wkurwiasz i kota też!" nie podziałało, dopiero jak zaczęłam go ignorować to poszedł. Minęła już godzina w tym czasie a kot nadal ani myśli złazić. A z okna sypialni dobiega mnie wycie mojego psa, który jest bardzo nieszczęśliwy, że nie może tam stać i polować na kota.
Dom wariatów. Zostawiłam jedzenie i poszłam  w pizdu, bo ten uparty kiciuch nie zlezie póki tam siedzę.
Wygląda na to, że polowanie tak szybko się nie skończy...

edit: po trzech godzinach zlazła menda z drzewa, nie było mnie przy tym, bo mi się znudziło patrzenie w ciemnościach w gałęzie drzewa. Poszła wyczyścić miski i teraz śmieje się ze mnie pewnie w krzorach za płotem...wychowałam bestię;)

16 komentarzy:

  1. Może trzeba kotka trochę przegłodzić, może głód ją przywoła do domu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anka. Ale sie usmialam. Zrob grafike jeszcze! Tym razem masz jednak AA i pierdolony Ninja ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niepokorna jak właścicielka, uśmiałam się po pachy. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uśmiałam sie do łez. Masz talent kobieto:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje koty uciekają najdalej do piwnicy....z czwartego piętra, później siedzą skulone i czekają na wybawienie i zabranie ich do domu. Za to suczka Nusia potrafi zwiać będąc na spacerze....na szczęście wraca do domu, potrafi nawet przechodzić przez ulicę...bezpiecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Anuk! Ale mnie rozbawiłaś tą historią! :)
    Świetnie piszesz!
    Miłego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha,rozbawilas mnie do łez:)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Hrabal kłaniałby Ci się w pas ( jeśli zdołałby się podnieść z pozycji półskurcznej) !!!!!!
    Mietek

    OdpowiedzUsuń
  9. Kotow nie dokarmiamy bo tracą instynkt łowczy i w ten sposob rozpleniają sie szczury i myszy.Doszło do absurdow,że utuczony kot mieszka ze szczurem w budce przed blokiem.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zabawny,lekki tekst. Fajnie się czyta !
    Pozdrawiam!
    Netka

    OdpowiedzUsuń
  11. pękałabym ze śmiechu, gdyby nie końcówka.
    no niechże ona już wróci!

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja sie postawilam na miejcu twojego kota
    i stwierdzilam ze, kto by chcial zyc zamkniety w czterech scianach !?
    przeciez na swiecie jest tyle ciekawych rzeczy do ogladania / wachania/ smakowania/ wspinania
    i ten dreszczyk emocji nieznanych miejsc ;-) eh..
    troll

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja Ci już Stara mówiłam... Ty weź się za pisanie a nie polowanie na biedne wystraszone koteczki
    😉

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja Ci już Stara mówiłam... Ty weź się za pisanie a nie polowanie na biedne wystraszone koteczki
    😉

    OdpowiedzUsuń
  15. Anuk popłakałam się ze śmiechu .A to cwaniak z tego kota . Mam nadzieję na dalszy ciąg tej historii o Twoim kocie .Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń