Mam wielką trudność, żeby wam opowiedzieć o emocjach, które ostatnio mną szargały i zaczynałam ten wpis kilkanaście razy. Będzie krótko i zwięźle.
Nie pisałam przez kilka dni, bo mój umysł ociekał strachem i nie chciałam go wysyłać w świat, nie o to w tym wszystkim chodzi. Jak niektórzy już wiedzą, miałam dwa dni temu badanie, które wywołało we mnie wielkie emocje - tomografię jamy brzusznej z kontrastem. W trakcie badań, w których badali dosłownie wszystko, wyszło, że mam jakąś zmianę na wątrobie. Może to być niegroźnym naczyniakiem lub czymś co tak bardzo zmąciło mój spokój - przerzutem. Wyniki będą niestety dopiero ok. 28.10.14, więc jeszcze trochę czasu. Wiedziałam o tym czymś od kilku tygodni, ale dopóki tomografia była daleko, w ogóle o tym nie myślałam. Dwa dni przed badaniem wpadłam w lekką panikę. Z pomocą przyszliście mi wy - znajomi dalsi i bliżsi, którzy mi kibicują, wysyłają pozytywną energię i modlą się za mnie.
Sceptycznie podchodzę do spraw religii, chociaż w Boga wierzę, niekoniecznie brodatego i wiedzącego w chmurach, ale nie o tym dzisiaj chciałam. We wtorek odwiedziły mnie dziewczyny z Warszawy - Aga i Marysia, które przyjechały przeprowadzić uzdrawiającą modlitwę. Na początku trochę się obawiałam, że to będzie dziwne. Okazało się to być niesamowitym przeżyciem, wyjątkowym i duchowo dla mnie nowym. W mojej głowie zaświtała myśl, że to zadziała. Uwierzyłam w to bardzo mocno.
Dziewczyny działają w Imię Jezusa i udało im się (we trójkę;) wypędzić z mojej głowy strach i lęk. Rozmowa, którą przeprowadziłyśmy dużo mi dała i muszę sobie to wszystko przetrawić na spokojnie i samotnie, więc nie opowiem wam o tym dzisiaj. Chciałam w każdym razie bardzo mocno wam podziękować. Energia, którą mi dałyście zostanie dobrze wykorzystana:)
Wiem, również, że modli się za mnie wspólnota ze Strzelców Opolskich, do której uczęszcza mama mojej przyjaciółki Aliny - im też bardzo serdecznie dziękuję. Wasze modlitwy i dobre słowo są dla mnie bardzo ważne. Dodają mi sił w walce z chorobą i bardzo mnie wzruszają.
Wszystkim, którzy mnie wspierają słowem i modlitwą bardzo dziękuję, mam nadzieję, że będę mogła odwdzięczyć się kiedyś, ale w milszych niż choroba okolicznościach.
P.S. Dziewczyny powiedziały, że mam codziennie myśleć, że jestem zdrowa. Myślę tak i guz chyba na prawdę się zmniejszył:)
P.S.2. Wieczorem może w końcu dodam wpis z chustkami, bo jutro przyjmują mnie na odzdział na kolejną chemię z stamtąd raczej o tym nie napiszę, ale pewnie przedstawię kolejny level:))
Buziaki:*
mam nadzieję, że zmiana na wątrobie to nic poważnego! trzymam kciuki i pozdrawiam ciepło :-) M.
OdpowiedzUsuńAniu,Jezus dziala i jest realnym żywym Bogiem.Mnie uleczył z zaawansowanego czerniaka(już powinnam nie żyć)W moim zborze było mnóstwo uzdrowień.Jeśli oddasz Jezusowi swoje życie,wyznasz Mu swoje grzechy i poprosisz o prowadzenie zobaczysz w swoim życiu cuda.Jezus cię kocha i czeka na Ciebie:)On przeprowadzi Cię przez całą chorobę i nigdy Cię nie opuści.On jest DROGĄ,PRAWDĄ I ŻYCIEM.w Nim jest zbawienie.Ja uwierzyłam 5 lat temu i żałuję,że tak późno...Zachęcam Cię do czytana Pisma Świętego.Zacznij od Nowego Testamentu.dowiesz się co czeka nas po śmierci i że nie ma czyścca...
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię kochana mocno i błogosławię w Jego imieniu:)Marysia