Rodzimy
się z wyrokiem śmierci. Brniemy przez życie mając nadzieję na
długi czas, intensywny, szczęśliwy. W trakcie tych lat zdobywamy
kolejne levele – roczek, pasowanie na ucznia, komunia,
bierzmowanie, matura – nieskończenie wiele leveli o różnych
nazwach i wielorakim przebiegu. Misja za misją brniemy przez nie raz
zdobywając bonusowe punkty, a niekiedy cofając się o krok i
powtarzając któryś poziom. Niektórzy skupiają się na zdobywaniu
potrzebnych umiejętności by przetrwać. Inni chcą swoją grę
tworzyć świadomie. Są tacy, którzy traktują każdy level jak
swój ostatni. To gracze chcący urwać jak najwięcej, czuć
najintensywniej i tacy, którzy dostali wyrok śmierci w zawieszeniu.
Kiedyś
bardzo bałam się tematu śmierci. Kiedyś? Jeszcze trzy miesiące
temu na samo słowo dostawałam białej gorączki – bo po co kusić
los? Tak jakby samo słowo mogło ją przywołać. Nie chciałam o
niej myśleć, nie chciałam mieć z nią nic wspólnego. Chciałam
być nieśmiertelna. Byłam nieśmiertelna. Chyba każdy tak ma. Aż
tu nagle – BUM! Kostucha z kosą staje za naszymi plecami i czujemy
jej oddech na karku (nie wiem jak kostucha może oddychać, ale
uwierzcie mi, chucha w plecy jak szalona!) I nagle nadchodzi albo
jeszcze większy strach albo...oswojenie?
<<„Oswoić”
znaczy „stworzyć więzy”.>>
(lis
do Małego Księcia, w odpowiedzi na pytanie, co to znaczy „oswoić”.
)
Coś w tym jest. Ja ze swoja kostuchą
zawarłam umowę – nie wchodzimy sobie w drogę, szanujemy się,
ale nie gadamy ze sobą, czasami szydzimy, ironizujemy i podchodzimy
do siebie z pełnym cynizmem. Na pewno nigdy nie zostaniemy
przyjaciółkami. Tyle, że zrozumiałam, iż dalsze ignorowanie jej
nie zmieni faktu, że istnieje na dodatek przeprowadziła się jakoś bliżej
mnie. Czuję, że czasami mnie obserwuje, staram się tym nie
przejmować.
Można powiedzieć, że stworzyłyśmy jakąś więź.
Oswoiłyśmy się ze sobą.
Gorzej jest z innymi, tymi obok mnie
bliższymi i dalszymi. Nie rozumieją, że jak mówię „Nie obrażaj
się na mnie z byle powodu, bo jak umrę to będziesz sobie to
wyrzucał i będziesz smutny” nie jest szantażem emocjonalnym
tylko najprawdziwszą prawdą. To nie groźba, to fakt. Jak zmarła
moja babcia, żałowałam, że nie miałam czasu jej odwiedzić, że
więcej nie rozmawiałyśmy. Pewnie gdyby mi wtedy tak powiedziała
jak ja dzisiaj, poczułabym się dziwnie. Tylko, że nagle te słowa nabierają innego sensu. Dziś jest inaczej. Nie mam
czasu, żeby być delikatną.
Nie mam pretensji jak ktoś nie zrozumie.
„Zawiasy” zmieniają ogląd na
życie. Nie chcę tracić dni na niepotrzebne emocje. Mam w dupie te
pierdoły – brudne naczynia, spóźnienia, zapominalstwo. Kiedyś żądło wysuwało mi się na samą myśl
o niektórych przewinieniach. Dziś mogę wam powiedzieć jedno –
zdobyłam umiejętność „WDUPIEMAMIZM” +100. Nie mylić z
obojętnością. I nie mam czasu na NIEMANIECZASU. I na obrażanie się.
Gra w BURAKA to gra w grze – trzeba
ją przejść, żeby móc kontynuować poprzednią – ŻYWOT. Jak
zaliczymy grę w BURAKA i nie stracimy życia, kontynuujemy zaczętą
wcześniej z wyższym poziomem, ale i z kosą wiszącą nad głową. Co zrobić, żeby nie (kolokwialnie i brzydko mówiąc) uje*ała nam łba za szybko?
Myślę, że scenariusz nigdy nie jest
określony, my go tworzymy jeśli nie wrzucamy „auto gry” i nie
zwalamy wszystkiego na los, przypadek i siły wyższe (oj, jak ja to
kiedyś lubiłam:) Postanowiłam sama ustanawiać zasady, łamać
schematy, nie poddawać się ograniczeniom (że niby nie można wyjść
poza planszę? Pfff...)
Trochę jest jak w tym kawale gdzie
przychodzi baba z żabą na głowie, lekarz pyta „co Pani jest?”
a żaba na to „coś mi się przykleiło do dupy”. Ja jestem tym
przyklejonym babskiem do dupy kostuchy – to ja decyduję dokąd
idziemy.
POWODZENIA!
P.S. Ależ wywaliłam patetyczny wpis, choć
miało być z humorem i przymrużeniem oka:) Ta chemia rzuca mi się
na mózg i przynosi na bloga takie wpisy dziwne, póki co muszę to
tolerować. Jakby nie patrzeć to część gry.
Jutro wybywam na
kolejną magiczną manę. Jeszcze nie wiem czy ją dostanę bo nadal
jestem przeziębiona.
Ale, ale! Są i dobre wieści – odwołano
dyrektora Dolnośląskiego Centrum Onkologicznego, gdzie się leczę:)
Może coś się zmieni na lepsze i może usuną ten głupi zapis o
skierowaniu do onkologa. I może mój dr T powróci i będzie mógł
mnie operować...Tyle pytań, noc taka krótka, ja taka
śpiąca...DOBRANOC moi mili.
Trzymajcie kciuki. Już niedługo
kolejna relacja z twierdzy onkologicznej!
Ps. Zróbcie dzisiaj coś fajnego i
napiszcie mi co to było, nie traćcie dnia, ok?:)
Anuk
Anuk, ja bym tak bardzo, bardzo chciala Ci napisac, co fajnego dzisiaj zrobilam.. serio.. ale akurat dzisiaj to nie byl moj dzien. Zeby sie dostac na dzis do plastyka, musialm sie umowic na wizyte 40 min. od domu.. dotarlam po 2 godzinach w samochodzie.. ludzie traca mozgi, kiedy zaczyna padac marznacy deszcz.. a wizyta trwala 15 min.. ;)
OdpowiedzUsuńAle za to zrobilam pranie.. :D liczy sie? ;)
Co do oswajania kostuchy to powiem Ci tak - samej smierci nigdy sie specjalnie nie balam..a czego sie balam, to juz zupelnie inny, nieciekawy temat.. ale teraz boje sie, ze sporo osob w moim zyciu, ktorych kocham, sobie by z tym niekoniecznie umialo poradzic.. wiec dopoki bedzie to ode mnie zalezec, to kostucha bedzie omijala moj dom szerokim lukiem.. ;)
Mam nadzieje, ze chemia jutro bedzie, bo Ci sie nalezy, niezaleznie od tego, jak bardzo daje Ci w kosc.. ;) I ze tym razem bedzie lepiej "po".. bierzesz cos na poprawienie odpornosci? tran, chia itp.?
Buzka :*
Kass
Jakiś czas po oswojeniu się z diagnozą,stwierdziłam ,że jeśli mam umrzeć ,to lepiej wiedzieć i mieć czas na pozałatwianie zaległych spraw,niż np.zginąć niespodziewanie w wypadku.Bliscy też mają czas z oswojeniem się,mimo że to akurat jest cholernie trudne.Jak na razie cieszę się z życia ,z każdej chwili! Trzymam kciuki,aby chemia dała jak najmniej skutków ubocznych!
OdpowiedzUsuńZrobiłam kakao,o którym dawno marzyłam,a nie miałam czasu albo siły,żeby ugotować.Wlasnie się delektuję.Dziękuję
OdpowiedzUsuńDostałam supcio wyniki hist-pat i zaliczyłam milusią drzemkę po której należała mi się kromeczka z własnej roboty dżemem truskawkowo-rabarbarowym ... dzień uważam za bdb :) Pozytywnego nastawienia w grze na naszym poziomie ;-) ... Pozdrawiam => Ania_soWhat
OdpowiedzUsuńA ja zrobiłam kilka spineczek i uszyłam sowę ;) Pozdrawiam :). Violka
OdpowiedzUsuńKasia - pranie wię nie liczy, masz zrobić coś FAJNEGO:D chyba, ze w tych kategoriach odbierasz pranie;)
OdpowiedzUsuńDziękuje wam, że się ze mną podzieliłyście swoim dniem, nie zapominajcie, by codziennie robić cos fajnego - dla mnie fajne są nowe doświadczenia,nowo poznani ludzie i wszystko NOWE:) ale też dobre filmy, fajne żarcie, strzelanie z procy masa innych drobnostek:) dzisiaj fajne było to, że udało mi się przenieść swój pobyt w szpitalu na po sylwersta (bo miałam przyjść na 31) i że dostałam nowy lek na wymioty (bo od dzisiaj wszytko biorę w swoje ręcę i nie czekam na postanowienia innych:)
Przyjcie na przód:)
Buziaki
Witaj
OdpowiedzUsuńz własnego doświadczenia wiem że na wymioty po chemii dobrze działa zofran w czopkach.pozdrawiam i dużo sił życzę♥
Hejka! Odpowiadając na P.S. i na oswajanie kostuchy to ja dziś zrobiłam dla Ciebie kolczyki. Napisz adres do wysyłki :) Pozdrawiam! Miśnia
OdpowiedzUsuń:-* pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNaomi78
Anuk strasznie fajnie sie Ciebie czyta :) Szkoda, ze w takich okolicznosciach ale pisz! Mysle, ze fajna babka z Ciebie i w realu no i masz talent. Zycze Ci wszystkiego dobrego, a przede wszystkim osiagniecia levelu kiedy burak bedzie zdechlym gniotem. I apropos robienia fajnych rzeczy to tak mi sie skojarzyla piosenka:
OdpowiedzUsuńhttps://m.youtube.com/watch?v=yHzBXTu3Hqw
dzięki wielkie za piosenkę i komentarz:) Szkoda, że się nie podpisałeś, uwielbiam jak mnie ludzie chwalą:)) hehe, kto nie lubi?:) Właśnie słucham piosenki, fajna, chillout:)
Usuńbuziaki
Z fajnych rzeczy zrobiłam dzisiaj moczkę :D Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń