Kilka dni temu przy obiedzie R. nagle do mnie mówi:
A wiesz, że gadałaś przez sen?
- A co gadałam?
- Byłaś bardzo elokwentna.
Tutaj zapaliła mi się czerwona żarówka - czyżby?-
- Widać było, że z kimś gadasz...najpierw powiedziałaś "dupa, dupa" potem była chwila ciszy i dodałaś "kurwa" i za chwilę "dupa, dupa, kurwa, chuj!"
Popłakałam się ze śmiechu jak to usłyszałam. Zastanawiałam się co mi się mogło śnić i doszłam do wniosku, ze ktoś zwrócił mi uwagę, że przeklinam za dużo i udowadniałam mu, że mogę jeszcze gorzej. To by do mnie pasowało.
Dzień później już pamiętałam co mi się śniło. Szłam ulicą a na drugim piętrze na balkonie stał wielki włochaty pies i na mnie szczekał. Zagwizdałam na niego i ku mojemu zdziwieniu pies zeskoczył z balkonu i pełnym pędem zaczął na mnie biec. Byłam przerażona, więc przystanęłam bez ruchu. Kundel do mnie dobiegł, stanął na dwóch łapach i ściągnął głowę. Okazało się, że to koleś w przebraniu psa. Wyciągnął z kieszeni wielki worek z marihuaną i mówi do mnie:
- Może chcesz kupić takie specjalne zioła do kąpieli? Pomagają na skórę.
- Ale ja wiem co to jest - zaczęłam się śmiać - a koleś na to:
- To może pójdziemy zajarać?
Jak się obudziłam to nie wiedziałam skąd ten sen mi się wziął. Napisałam na fejsie i ktoś zwrócił uwagę, że motyw z człowiekiem przebranym za psa jest w reklamie t-mobile - pewnie gdzieś podświadomie to zapamiętałam...ale pies dealer??
O snach mogłabym długo gadać, bo lubię ten stan. Czasami budzę się i zasypiam, żeby szybko powrócić do jakiejś ciekawej historii...Na koniec zapodam wam opowiadanie, które kilka lat temu napisałam na podstawie swojego snu, który mną wstrząsnął kiedyś (rok 2011)...teraz to ma zupełnie inny wymiar w okolicznościach jakie dzisiaj mnie spotykają.
- Proszę
się położyć. Pan pomoże tej młodej damie zejść na dół!-
ksiądz zwrócił się do jednego z mężczyzn w czarnych
garniturach. Tamten skinął głową i z niewzruszoną miną ruszył
w moją stronę.
Dookoła
stał tłum ludzi o ponurych twarzach, do tej pory zdawali się być
bliscy. Teraz na wyciągnięcie ręki, wydawałoby się, że są tak
samo fizycznie realni jak ja, jednak już niczego nie mogłam być
pewna. W głowie kołatało mi się jedno zdanie, które niedawno
przeczytałam: „rozsądkowe myślenie jest jedynym źródłem
prawdy, które posiadamy.” To chyba z Kartezjusza, a może
Augustyna, albo po prostu jedno zdanie z miliona w tym całym syfie
jakie codziennie łykamy przez gazety i telewizję. Wypłynęło
teraz na powierzchnię moich myśli i uporczywie drążyło.
- Proszę
pani- ksiądz położył mi rękę na ramieniu - jeszcze jedno - czy
chce być pani zakopana żywcem czy zostać wywieziona w specjalnie
wyznaczone miejsce i nigdy więcej nie kontaktować się z ludźmi?
Oczywiście przy pierwszej ewentualności zapewnimy pani jakieś
napoje i trochę jedzenia. Względnie przez kilka godzin możemy
puszczać z głośników umieszczonych w trumnie, muzykę. Myślę,
że chociaż trochę wynagrodzi to pani zastaną sytuację.- poczułam
jak oblewa mnie zimny pot. Krew dudniła w moim ciele, miałam
wrażenie, że wszyscy widzą jak pulsuje pod skórą, jak cała
przez to faluję. Myślałam o tym, że mój układ krwionośny
skończy się ślepą uliczką – gdzieś na czubku głowy – i
eksploduję obryzgując wszystkich dookoła krwawą fontanną. Swoją
drogą czerwień byłaby niezłym dodatkiem do tej grobowej
atmosfery.
- Czy
was wszystkich popierdoliło?! – wrzeszczałam. Obejrzałam się
dookoła i ruszyłam z miejsca próbując przebić się przez ludzi.
Waliłam pięściami na oślep, plułam , gryzłam i szarpałam ale
krąg wokół mnie się zawęził. Poczułam mocny uścisk na
nadgarstkach i ramionach. Bez skutku próbowałam się wyrwać.
Myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach…ba!
Nawet filmy nie są tak absurdalne. A jeśli nawet, to zawsze można
wyłączyć telewizor, albo przewinąć taśmę. Tutaj nie ma
szklanego ekranu, nie ma widzów którym to się może nie podobać.
- to nic
nie da. Przykro mi. Takie rzeczy się zdarzają. Nie jest pani
pierwsza, chociaż przeważnie było łatwiej…
Tylko,
że nic co wiem nie uspokaja mojej jeszcze, wydawałoby się, zdrowej
świadomości.
***
Poranek
przywitał mnie jak zwykle białym sufitem, kiedy otworzyłam oczy.
Mój wewnętrzny budzik zwykle nie pozwala mi spać dłużej niż do
7. 30 więc przyjęłam, że jest coś około tego. Poczłapałam do
łazienki potykając się po drodze o zostawione dzień wcześniej na
środku przedpokoju buty. Zaklęłam cicho pod nosem i zapaliłam
światło, a przynajmniej myślałam, że tak się stanie. Kilka razy
poruszyłam włącznikiem. Nic. Pewnie żarówka – pomyślałam - i
udałam się do pokoju w poszukiwaniu nowej. Zdążyłam się
delikatnie rozbudzić i odruchowo spojrzałam na radio-budzik, a tam
ciemny ekran. Jak to możliwe - żarówka, baterie, co jeszcze
dzisiaj nie będzie działać? Wtedy nie przyszło mi do głowy jak
bardzo ten dzień będzie inny od reszty dni i że tak wygląda
koniec.
Intuicyjnie
zaczęłam sprawdzając po kolei wszystkie urządzenia w moim
mieszkaniu- telewizor, lodówkę, światło, telefon. Nic nie
działało. Rozumiem, brak prądu może się zdarzyć, ale kiedy
spojrzałam na komórkę a ta, mimo iż ładowana przez całą noc,
nie działała, zaczęłam czuć ogromny niepokój. Niewiele myśląc
ubrałam się w cokolwiek i wybiegłam do pracy.
Wrocławskie
ulice jak zwykle ruchliwe. Samochody, tramwaje, ludzie, hałas.
Pobiegłam co sił w nogach na przystanek i wepchnęłam się do
pełnego autobusu. Myśli biegały w mojej głowie jak szaleni
lekkoatleci szukający swojego toru. Nie wiedziałam gdzie jestem,
nie zwróciłam uwagi nawet na numer autobusu do którego wsiadłam.
Nagle zza swoich pleców usłyszałam „bileciki do kontroli”.
Mężczyzna w szarej kurtce wyjął identyfikator i ruszył w tłum.
Wyciągnęłam swoją przejazdówkę i grzecznie czekałam na swoją
kolej. Kontroler zbliżył się do mnie, poprosił o bilet kobietę
stojąca obok i grupę nastolatków jadących do szkoły i poszedł
dalej. Nie zauważył mnie? Stałam dokładnie naprzeciwko niego. Nie
miałam w zwyczaju upominać się o kontakt z kontrolerami, ale
poczułam się publicznie odrzucona. Drzwi się otworzyły i wyszłam
razem z innymi pasażerami, nie zważając na to czy to „mój”
przystanek czy nie. Poszłam po prostu przed siebie powoli ogarniając
widok ulicy podwale. Wszystko stało na swoim miejscu. Ptaki śpiewały
jak zwykle, na rogu stał jak co dzień mężczyzna sprzedający
biżuterię, tramwaje jeździły po torach…może to tylko moja
paranoja? Wzięłam głęboki oddech i skierowałam się do parku
przy teatrze lalek- zwyczajowa droga do pracy, zawsze się tam
uspokajałam.
Nie wiem
ile metrów zdążyłam przejść ani ile czasu minęło, nagle ktoś
chwycił mnie za rękę.
- Jest
pani na czas. Wyjątkowo przewidywalnie jak na panią. Przed chwilą
przyszedłem, nie musiałem długo czekać.
- Kim
pan jest? To chyba jakaś pomyłka…nie znamy się...prawda?
- Pani
mnie nie zna, to prawda. Ale to nie ma nic do rzeczy. Proszę -
wskazał na ławkę - usiądźmy.
- Proszę
mi wybaczyć, spieszę się do pracy, zresztą nie wiem o czym
mogłabym z Panem rozmawiać. Do widzenia! – szarpnęłam rękę,
ale on nie puścił.
- Nie
tak szybko, tam i tak na panią nikt nie czeka. Proszę się uspokoić
a zaraz wszystko wyjaśnię.
Tego już
za wiele, nic nie rozumiałam, ale poczułam, że muszę mu zaufać.
Nic innego mi nie pozostało. W moim życiu zawsze było miejsce na
absurd i nieprzewidywalne zdarzenia. Wierzyłam, że nie ma
przypadków i za chwilę miałam się dowiedzieć jak trafna była
moja intuicja. Usiedliśmy na ławce.
- Na
pewno zdziwił Panią dzisiaj brak prądu, światła i to, że nawet
komórka nie działała.
- Skąd
Pan…- uniósł rękę na wysokości mojego wzroku.
-
Spokojnie, właśnie chcę to Pani wyjaśnić. Zawsze wierzyła Pani,
ze nasze życie jest jakoś zaplanowane, prawda? Nie myliła się
pani co do świata, jedynie co do siebie. To wszystko co odbierała
pani jako dziwny „skok” w życiu, zakręty które nagle się
pojawiały nie były wynikiem planu. Wręcz przeciwnie. Została pani
obdarzona pewnymi, jakby to ująć, zdolnościami kreowania własnej
drogi. Każdy człowiek ma poniekąd wpływ na swoje życie, ale to
dotyczy minimalnych spraw…nie wiem od czego zacząć. Może od
tego, ze pomyliliśmy się przy Pani urodzeniu. Nikt nie wyczuł nic
dziwnego, nie przewidzieliśmy tego, jak bardzo potrafi Pani wchodzić
nam w drogę. Wiem, że brzmi to wszystko nielogicznie. Po to tu
jestem, żeby wszystko stało się bardziej przejrzyste.
- Ja
pierdolę, o czym ty człowieku mówisz?! To nie jest śmieszne, idź
się pan leczyć! – zerwałam się z ławki lecz on pociągnął
mnie mocno za rękę i ściągnął powrotem na ławkę.
- Tutaj
akurat niczym mnie Pani nie zaskakuje. Proszę mi uwierzyć, dla mnie
ta sytuacja też jest obca. Wyjaśnię to Pani po ludzku, tak jak wy
wszyscy lubicie sobie tłumaczyć. Powiedzmy, ze jest Bóg i przy
urodzeniu dla każdej istoty ludzkiej przydziela się jego historię.
Robią to…aniołowie, jeśli tak będzie prościej. Tacy którzy
rozpoznają preferencję każdego. I odbywa się coś w rodzaju
programowania…mówiąc w skrócie, Pani wymknęła się spod
kontroli i właśnie dzisiaj minął termin…od trzech lat miałaś
czas na śmierć. Przepraszam, że pozwoliłem sobie na przejście z
formy oficjalnej, ale tak będzie łatwiej.- uśmiechnął się tak
błogo jak gdyby mówił o smacznych lodach, albo odpoczynku nad
morzem.
- Chcesz
mi powiedzieć, że Bóg istnieje? Czy o co chodzi? Jak to miałam
czas na śmierć, o czym ty do cholery…
-
Posłuchaj uważnie dziewczyno! – zmienił ton głosu na bardziej
srogi- to nie żarty. Świadomość wyprzedza wydarzenia- tego nie
mogłaś się domyślić, mimo, że masz doskonałą intuicję.
Dostałaś czas na swoją śmierć i on się skończył. Tylko, że
nie umarłaś- nie było pogrzebu, nie było wypadku ani choroby. My
nie mogliśmy cię zabić, mogliśmy jedynie podsuwać ci pod nos
śmierć, ale ty ją sprytnie omijałaś. Spóźniłaś się na
pociąg do Krakowa, przez co tam na dworcu facet z nożem zadźgał
kogoś innego. Zmieniłaś pracę dzień przed zawaleniem się sufitu
w nocy- a tylko ty siedziałaś w biurze o tej porze, bo inni jakoś
wyrabiali się ze wszystkim w godzinach pracy…mógłbym mnożyć
takie przykłady, ale to nie ma sensu. Nie wiedziałaś o tym, bo
nigdy śmierć nie była blisko, inaczej może byś coś
podejrzewała. Ale teraz…teraz świadomość w świecie wyprzedziła
twoją śmierć. Jesteś, ale nie ma już kontynuacji twojego życia.
Rozumiesz? Nikt cię teraz nie widzi…inaczej- widzą cię, ale w
ich świadomości nie ma takiej osoby. Teraz jeżeli sama nie
zadecydujesz, nic nie jest w stanie cię zabić. Niestety możesz
mieć wpływ na innych- nie możesz z nimi rozmawiać, ale masz
chociażby fizyczną siłę przenoszenia przedmiotów, jakimś głupim
rzuceniem kamyka możesz zmienić czyjąś historię. Już wystarczy
twojego rozrabiania.
- Czy
Bóg istnieje?
- Żadna
odpowiedź cię nie zadowoli, oboje o tym wiemy. A teraz chodź ze
mną.
Tak w
jedno popołudnie moje życie się skończyło. Wchodzę teraz o
własnych siłach do trumny, dla dobra moich bliskich, żeby nie było
dziury w ich historii, żeby zamknąć moją własną. Patrzę na
tych ludzi, którzy płaczą, patrzę na księdza a nad nimi niebo,
które dla wielu jest celem. Jest jeszcze kilka minut na podjęcie
decyzji. A może jeśli naprawdę świadomość wyprzedza wydarzenia
to…
Kompletnie nie wiem o co mi chodziło na końcu, pamiętam, ze miałam jakiś zamysł ciekawy (na pewno!:D)
A wam co się ostatnio ciekawego śniło?
/wszystkie zdjęcia są zrobione przeze mnie chyba w 2007/08 roku w Pardubicach gdzie byłam na Erasmusie, to był bardzo dziwny czas, senny, dlatego zdjęcia pasują moim zdaniem do tematu:) /
Śpijcie zdrowo!
Anuk, powinnaś zająć się pisaniem! Intrygujące, ciekawie napisane, chciałoby się czytać dalej!!!!
OdpowiedzUsuńWiesz, że wczoraj też dałam Nosowską, nie widzac jeszcze Twojego wpisu...?
Może to świadomość wyprzedzająca wydarzenia... ;-)
kiedyś coś tam pisałam i publikowałam na forum poetyckim;) potem się przerzuciłam na poezję, ale, że nie osiągnęłam żadnych sukcesów przez kilka lat to mi się znudziło i się przerzuciłam na fotografię :) taki mam słomiany zapał:) przez kilka lat nic nie pisałam aż do choroby, kiedy to zaczęłam pisac bloga...czasami mam ochotę cos napisac, ale przeważnie nie mam przy sobie wtedy nic do pisania albo własnie robię cos waznego:) za leniwa jestem, żeby osiągnąć sukces hahaha
UsuńA co do tego sformułowania to ono tez mi się przyśniło i teraz zupełnie inaczej postrzegam to niż wtedy... punkt widzenia zależy od punktu siedzenia :) Nie widziałam u Ciebie Nosowskiej, zaraz zajrzę;) a to co ja dałam pasuje do tematu- narkotyczno-senna piosenka, bardzo lubię te płytę:)
buziaki
Urodzinki?!? Najlepszego! Zdrowia i nadal tylu fantastycznych pomyslow i ludzi wokol Ciebie ;-)
OdpowiedzUsuń(ja swietowalam swoje 18+13 8 dni temu ;-) )
I ze snami mam czasami podobnie..moge w nie ingerowac i zdarza sie, ze po przebudzeniu staram sie zasnac szybko znowu bo chce kontynuacji jesli byl fajny;)
To nie jestem jedyna:) dzięki za życzenia:)
UsuńWszystkiego dobrego Anuk!
OdpowiedzUsuńNiech się spełnią marzenia :*
dzięki:)
Usuńpiękne zdjęcia....wszystkiego naj i żebyś była stara
OdpowiedzUsuńTo jest super!
UsuńŻyczę Ci sto lat bez buraka i innych przykrości!
OdpowiedzUsuńZdrowia, szczęścia, miłości... i kasy na realizację marzeń.
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie :)
ps.
Pisz i fotografuj, Anek, jedno i drugie dobrze Ci wychodzi :)
Najlepszego!
OdpowiedzUsuńNajlepszego i w najlepszym zdrowiu!!!
OdpowiedzUsuńSama napisałaś, że masz doskonałą intuicję i sama decydujesz o sobie, wymykasz się spod kontroli. Tego się trzymaj!
Zachwycam się zdjęciami:)) Każdym z osobna. Są znakomite. Dawno nie widziałam tak dobrych zdjęć, tak pięknych kompozycji, takiego ładunku emocjonalnego w każdym zdjęciu. Dziewczyno, nie zmarnuj tego talentu. Nie mogę oderwać wzroku od tych zdjęć.
A co do snów, to za dużo bym musiała napisać. Cierpię na ciężką bezsenność i nie wiem, czy to przez nowe leki, które niedawno zaczęłam brać, miewam ostatnio takie dziwne sny, które chyba też mogę kontrolować. Piszę chyba, bo nie miałam wcześniej takich doświadczeń. Sen miesza mi się z jawą i nie wiem po przebudzeniu, czy to dalej sen czy już nie. Np. w śnie "budzę się" i zapalam światło ale nadal jest ciemno. Jak się budzę, to szybko zapalam światło, jak się zaświeci to dopiero wierzę, że tym razem to już nie sen. Mam kłopot, aby odróżnić, kiedy sen się kończ i czy naprawdę się obudziłam. I dużo podobnych rzeczy. Czy też tak masz po tych snach, które możesz kontrolować???
Dziękuję za komplementy :) kiedyś robiłam dużo zdjęć, a potem jakoś mi przeszło.
OdpowiedzUsuńA co do opowiadania, to nie JA tylko podmiot liryczny, choć pewnie coś ze mnie ma;)
Miewam takie sny jak mówisz, są strasznie męczące, i akurat tymi nie da się kierować i czasami mam wrażenie, że się nie obudzę z takiego snu...nie lubię ich zdecydowanie, pojawiają się kiedy jestem bardzo zmęczona i odczuwam duźy niepokój. A sny którymi potrafię kierowac sa przewaznie chyba w czasie plytkiego snu, albo tuz po zasnieciu albo tuz przed przebudzeneim, noe moge nimi tak do konca kierowac ale moge zmieniac pewne elementy, przeniesx sie w inne miejsce, poleciec gdzies, to jest ciekawe bo sen jest jak plastelina, ktora moge mmodelowac, ale nie zawsze wychodzi to co chce :)
Dzięki za odpowiedź.
UsuńTe sny bardzo mnie męczą. A jestem cholernie przemęczona tym, że nie śpię od wielu miesięcy. To tak samo. Ale pojawiają się głównie tuż po zaśnięciu.
Jeszcze raz wszystkiego naj, naj, naj, bajecznie kolorowych i przyjemnych snów, oraz ich realizacji w rzeczywistości :)))
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńMoje sny sa calkiem bezsensu ;) ale nauczylam sie juz je troche roszyfrowywac, wiem np. ze jak mam jakies klopoty to zaraz przysni mi sie moj zmarly ojciec i czesto rozmawiam z nim w tych snach telepatycznie o czym ? za hu hu nie moge sobie przypomniec /D Z kolei czsto nie rozumiem znaczen snow a po jakims czasie sobie uswiadamiam dopiero o co chodzilo.Np kupilam kiedys na sylwestra sukienke i snilo mi sie, ze zapomnialam ja spakowac do torby i nie poszlam na tego sylwestra sylwestra, w realu mailam juz zaklepane bilety na ten "bal" i se mysle co to za g..mi sie przysnilo przeciez jest wszystko ok Ja chce isc i juz dluugo czkam na taka okazje !!!No i jednak sprawdzilo sie w koncu nie poszlam na tego sylwestra bo zostal odwolany przez organizatorow i oddali wszystkim bilety;DD
OdpowiedzUsuńZ kolei jak milam problemy zdrowotne to snia mi sie koszmary senne typu "powodz"wojna"albo chore malutkie dziecko.
Jednak nabardziej zszokowal mnie sen kolezanki, ktora pare lat temu przyszla do mnie na pogaduchy cala podekcytowana i opowiedziala mi swoj dziwny sen..
wiec,: snilo jej sie, ze ktos rysuje"jakas osoba" jej na kartce jakies schematy czesci ciala chodzilo o gardlo lub szyje i pokazuje jej zdjecia meza oraz nakresla na kaledarzu date 25. Pamietam jak nad tym dumalysmy co to oznacza bo przeciez to nie choroba jej maz to okaz zdrowia. Jednak ona bardzo przestraszyla sie tej daty 25 i zapisala na sile niezadowolonego meza do laryngologa a ten z kolei nic nie znalazl i dla pewnosci wyslal go na usg ..iiii uwaga wykryli raka traczycy, operacja byla wyznaczona na 25.Szok !taki proroczy sen !..cdn..po raku ani sladu.
Anuk ! zycze Ci tylko Zdrowka, reszta sama przyjdzie ;-°
troll
Zdarzają się takie prorocze sny:) Też takie miewałam, ale dotyczyły głupot. Miałam np sen że kolega z pracy się zwolnił z pracy i na następny dzień okazało się, że przyniósł wypowiedzenie, chociaż nic na to nie wskazywało wcześniej:) Bywały takie pierdy. Ja np. kiedyś jak byłam czymś zaniepokojona to śniły mi się wielkie ryby i mętna woda. Przypomniało mi się jak kiedyś śniło mi się, że idę betonowa drogą między polami pszenicy, była piękna pogoda. Nagle na środku drogi zobaczyłam kobietę ok.60-tki ubraną w garsonkę, a obok niej stał wielki kamień na środku drogi na który naciągnięty był trup gawrona. Szłam z kolegą i zapytałam go co ona robi a on odpowiedział, ze łapie samochód.
UsuńNie mam pojęcia co to znaczyło:)
Świetne zdjęcia i bardzo ciekawy tekst. To może znak, że nie wszyscy ludzie utalentowani stają się zaraz powszechnie znani i powszechnie podziwiani. Bardzo niewiele zmieniłaś się od czasu dzieciństwa. I jaką masz młodą, ładną mamę - serdeczne pozdrowienia i życzenia dla Ciebie - i dla Twojej mamy też. Zdrowia i dobrych myśli.
OdpowiedzUsuńMiewam bardzo ciekawe sny, coś jak drugie życie. Są w kolorze. Zwiedzam obce miasta, co bardzo lubię, spotykają mnie różne przygody, miewam oddanych przyjaciół. Śni mi się często ojciec, i to zawsze jako człowiek zdrowy. W późnym dzieciństwie nauczyłam się zmieniać bieg snów, aby nie były tak straszne, jak się zapowiadały. Np. bohater snu mógł uniknąć przejechania przez czołg, ponieważ uniósł się w porę w powietrze. Myślę, ze budziłam się na chwilę, żeby skierować sen na mniej przerażające tory.
Pozdrawiam Cię raz jeszcze.
Pewnie moje opowiadania i zdjęcia zostaną wydane jak umrę - u nas dopiero wtedy docenia się ludzi ;D
UsuńSny to fajna część życia, mam podobnie jak Ty, że zmieniam bieg wydarzeń, bardzo to lubię :)
Buziaki:*
P.S. A najdziwniejsze jest zdjęcia ze śladami na śniegu - coś jakby w dwóch perspektywach??!!!
OdpowiedzUsuńjest zrobione z góry :)
UsuńOdnośnie snów, wydaje mi się, że chcą Tobie coś powiedzieć :) Ja polecam poniższą metodę :) a raczej zapożyczoną, spowiedź, adoracja i wtedy się usłyszy Boga co mi pomoże na chorobę. Jak chcesz poczytaj, posłuchaj, idź i zapytaj Go :) a jak nie chcesz to zawsze możesz olać sikiem prostym ten post :)
OdpowiedzUsuńhttp://archiwum.voxdomini.pl/mp3/pelan_mp3.html
http://www.vismaya-maitreya.pl/naturalne_leczenie.html#leczenie_raka
Super opowiadanie i niesamowite fotki. Anuk,z okazji urodzin zycze Ci zeby ten okres z dziadem zostal za toba i byl tylko wspomnieniem.Zdrowiej i nigdy sie nie zmieniaj bo jestes wyjatkowa.
OdpowiedzUsuńSen niezwykły! Świadczy zapewne symbolicznie o różnych lękach czy myślach, których się trzyma na uwięzi w podświadomości. Analiza takiego snu mogłaby wiele dać. A zdjęcia niesamowite!
OdpowiedzUsuńCo jest bardziej rzeczywiste: sen czy to, co istnieje poza nim? ???
OdpowiedzUsuńPo dzień dzisiejszy w Australii żyje plemię, które uważa, że to właśnie sen jest miejscem realnym, a wszystko inne, co istnieje poza nim, jest nierealne. Najbardziej rzeczywisty jest sen, a gdy się budzimy, wchodzimy w świat iluzji i złudzeń. Jest w tym przekonaniu nuta prawdy, ponieważ sen jest częścią realności, a nie jej zaprzeczeniem. Może on być jej lepszym przeczuciem niż otoczone iluzjami i mechanizmami obronnymi tzw. świadome „ja” Pewien ksiądz, który pracuje w północnej Syberii, opowiadał, że do dziś w niektórych plemionach Eskimosów sen uważany jest za miejsce spotkania ze zmarłymi, zetknięcia świata realnego ze światem przodków. W tym podejściu do marzeń sennych dominuje przekonanie, że sen przychodzi z zewnątrz, ma magiczną moc i odsłania coś, czego człowiek sam nie może odsłonić.
Anuk fotki supr;)))
Pozdrawiam urodzinowo! Co do snów to kiedy ja skończyłam leczenie dopadły mnie lęki o przyszłośc,chyba jakiś zespół stresu pourazowego. Byłam w takiej kiepskiej formie psychicznej przez kilka miesięcy, aż którejś nocy miałam niezwykły sen. Otóż śniło mi się, że z powodu mojego raka mam umrzeć. Na cmentarzu, nad wykopanym grobem, zebrała się cała moja rodzina, znajomi no i oczywiście ja. Zero smutku, żalu. Ot takie przyjęcie ze ściszonymi rozmowami, uśmiechami. Kwaterę dalej inna rodzina przyniosła wiekową babcię już w trumnie, ale jeszcze oczywiście żywą i też czekają tak jak my na śmierć. W pewnym momencie ja i moi goście zaczynamy się niecierpliwić, bo oczekiwanie się przedłuża. Wspólnie dochodzimy do wniosku, że szkoda tak darmo stać na tym cmentarzu, bo przecież jak już w końcu umrę to mnie przyniosą nieżywą. Pod bramę podjechał autobus Ikarus, i ja i moi żałobnicy, oraz wiekowa babcia i jej "impreza" wsiedliśmy do niego i odjechaliśmy. Jakkolwiekby to głupio nie zabrzmiało, to powiem ci,że po tym śnie się uspokoiłam, bo dotarło do mnie, że nie ma sensu czekać na śmierć,bo ona sama znajdzie nas w odpowiednim momencie. Myślę, że mój umęczony mózg "wyprodukował" mi ten sen po to, żebym nie zwariowała. Tak poza tematem to mam na imię Renia,cztery lata temu przeszłam mastektomię plus "zestaw obowiązkowy" w postaci chemii i naświetlań, mieszkam blisko ciebie, no i wciąż żyję z czego się niezmiernie cieszę czego i tobie życzę.
OdpowiedzUsuńSuper sen, super puenta! Dzięki, potrzeba mi było! O.
UsuńHehe, myślałam, że tylko ja cierpię na powalone sny ;)
OdpowiedzUsuńWitaj Anuk. Ja myślałam, że jestem nie z tego wymiaru. Teraz myślę, że pochodzimy z tej samej planety :-) Fajne opowiadanie, wciągnęło mnie. Pisz, pisz, pisz. Spróbuj dostać się z opowiadaniami i felietonami do magazynów, bo masz talent. I żyje co najmniej 100 lat! Pozdrawiam jak zawsze ciepło.
OdpowiedzUsuńLekkie pióro i niesamowita wyobraźnia..
OdpowiedzUsuńja też z tych co śnią mocno codziennie..
Zdjęcia rewelacyjne!!!Mroczne z akcentem czegoś niewiadomego,kazdy szczegół dopracowany Anuk masz wiele talentów w sobie,niezwykłą intuicję,wyobraźnię....moze dlatego (inaczej niż w opisanym snie)rzeczywiście wymknelas sie ze szpon śmierci.Kochana sny???Mój Boże...miewam sny prorocze,miewam także takie jak Iza,gdzie śnię,że sie obudzilam,ale Np.nie moge wstać z łóżka,a jak juz wstanę,wiem ze zaraz powinnam byc w szkole...a ja Np.szukam ubrań,presja czasowa...niczego nie moge znaleźć,oj to strasznie umęczy..świadome sny tez miewam,tak masz racje w tej lekkie fazie kiedy juz sie przebudzamy...chcę Np latać-latam...czesto oglądam fotografie,gdzie Np.osoby na nich poruszają się.....
OdpowiedzUsuńProrocze....
Sen mial miejsce w 2003 r..
To wygladalo,tak jakby oglądala film...Moj tato plynie łódką z jakimiś rzeczami na jakąś wyspę,w tej łódce znajduje sie także moja mama.Ojciec zostawia ja na tej wyspie i jeszcze wraca po kolejne rzeczy w tym samym czasie ta wyspa z moją mamą zaczyna zanużać sie pod wodą....krzycze z calych sil,wolam ojca zeby ratowal mamę...wrocil w ostatnim momencie zabrał ją na łódź....Sen byl dlugi,pamietam,kiedy się obudzilam,dziekowalam Bogu,ze to tylko sen...jednoczesnie mialam jakieś ziarno niepewności,lęku o mamę.....Tego samego dnia wieczorem (w sumie byla 22 godzina)zadzwonil roztrzęsiony tato,ze mama straciła przytomność... Zadzwonil po pogotowie,przyjechali praktycznie w ostatnim momencie...Mama miala uszkodzona zasrawke serca (o czym nie wiedziala)woda dostala sie do pluc......
Sen ...uratowal mi dziecko....ale to moze kiedy indziej opiszę...
Anuk,rewelacyjnie piszesz,ciężko się oderwać.
Zdrowia życzę!!
Spelnienia marzeń!!Ja też z czerwca jestem:-)
:**
Nice post, things explained in details. Thank You.
OdpowiedzUsuń